„Mamo, nie mogę już tego znieść. Przepraszam, ale muszę odebrać Ci klucze do naszego mieszkania” – Jak stanąłem po stronie żony przeciwko własnej matce
– Mamo, nie mogę już tego znieść. Przepraszam, ale muszę odebrać Ci klucze do naszego mieszkania – powiedziałem drżącym głosem, patrząc na nią prosto w oczy. W powietrzu zawisła cisza, tak gęsta, że niemal czułem jej ciężar na ramionach. Mama siedziała na naszym starym, szarym fotelu, tym samym, na którym zawsze siadała, gdy przychodziła do nas bez zapowiedzi. Jej twarz była napięta, a usta zaciśnięte w cienką linię.
– Michał, jak możesz? Przecież jestem twoją matką! – wykrzyknęła, a jej głos zadrżał od emocji. – To przez tę twoją żonę! Odkąd się z nią ożeniłeś, wszystko się zmieniło!
Spojrzałem na Kasię, która stała w kuchni z rękami opartymi o blat. Jej oczy były czerwone od płaczu. Wiedziałem, że to nie pierwszy raz, kiedy mama przyszła bez zapowiedzi i zaczęła ją krytykować. Ostatnio było coraz gorzej – mama komentowała wszystko: jak Kasia gotuje, jak sprząta, jak wychowuje naszą córkę Zosię. Nawet to, że Kasia wraca późno z pracy, było dla niej powodem do narzekań.
– Mamo, proszę cię… – zacząłem spokojnie. – To nie jest wina Kasi. Musimy mieć trochę prywatności. Nie możesz przychodzić bez uprzedzenia i mówić takie rzeczy.
Mama spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Prywatność? A co ja jestem? Obca? Zawsze byłam dla ciebie wszystkim! To ja cię wychowałam, to ja cię wspierałam! Teraz jakaś obca baba jest ważniejsza ode mnie?
Kasia odwróciła się do mnie plecami i zaczęła wycierać łzy. Czułem się rozdarty. Z jednej strony mama – kobieta, która po śmierci taty sama mnie wychowała, pracowała na dwa etaty, żebym mógł skończyć studia. Z drugiej strony Kasia – moja żona, matka mojej córki, kobieta, którą kocham i której przysięgałem chronić ją przed całym światem.
– Mamo… – powiedziałem cicho. – Kocham cię i zawsze będziesz dla mnie ważna. Ale teraz mam swoją rodzinę. Muszę ich chronić.
Mama zerwała się z fotela.
– To przez nią! Ona cię nastawiła przeciwko mnie! Michał, opamiętaj się! – krzyczała, a ja widziałem w jej oczach łzy.
Wtedy Zosia wybiegła ze swojego pokoju.
– Tatusiu, dlaczego babcia krzyczy na mamusię? – zapytała cicho.
Serce mi pękło. Uklęknąłem przy niej i przytuliłem ją mocno.
– Wszystko będzie dobrze, kochanie – wyszeptałem.
Mama patrzyła na nas z niedowierzaniem.
– To ja już nie mogę nawet zobaczyć wnuczki? – spytała z goryczą.
– Możesz, mamo. Ale musisz szanować nasze zasady. Proszę cię…
Wiedziałem, że przekraczam niewidzialną granicę. W naszej rodzinie nigdy nie mówiło się o uczuciach wprost. Mama była twarda jak skała – zawsze wiedziała lepiej. Ale teraz to ja musiałem być twardy.
Odebrałem jej klucze. Zrobiłem to powoli, niemal ceremonialnie. Mama patrzyła na mnie tak, jakby widziała mnie pierwszy raz w życiu.
– Michał…
Nie odpowiedziałem. Po prostu zamknąłem drzwi za nią i oparłem się o nie plecami. Kasia podeszła do mnie i objęła mnie mocno.
– Dziękuję – wyszeptała przez łzy.
Przez kolejne dni w domu panowała cisza. Mama nie dzwoniła. Ja też nie miałem odwagi zadzwonić pierwszy. Czułem się winny i jednocześnie… wolny? Może po raz pierwszy od lat mogłem oddychać pełną piersią we własnym domu.
Ale wieczorami nachodziły mnie wątpliwości. Czy zrobiłem dobrze? Czy nie zraniłem mamy za bardzo? Czy można być dobrym synem i jednocześnie dobrym mężem?
Pewnego dnia dostałem SMS-a: „Michał, tęsknię za Zosią. Mogę ją zobaczyć?”
Odpisałem: „Tak, mamo. Ale proszę – najpierw zadzwoń.”
Spotkaliśmy się w parku. Mama była inna – cichsza, jakby starsza o kilka lat. Zosia rzuciła jej się na szyję.
– Babciu! – krzyczała radośnie.
Mama spojrzała na mnie z wdzięcznością i smutkiem jednocześnie.
– Może masz rację… Może za bardzo chciałam być częścią waszego życia…
Usiedliśmy razem na ławce. Po raz pierwszy rozmawialiśmy szczerze o tym, co nas boli i czego się boimy.
Dziś wiem jedno: granice są trudne do postawienia, ale czasem są konieczne. Czy można kochać dwie rodziny naraz i nie zranić żadnej? Czy wy też musieliście kiedyś wybierać między bliskimi?