Moja teściowa, moje piekło – czy można uratować rodzinę, gdy wszystko się wali?

– Naprawdę myślisz, że tak wychowuje się dzieci? – głos teściowej przeszył ciszę jak nóż. Siedzieliśmy przy stole w niedzielne popołudnie, a rosół już dawno wystygł. Mój mąż, Tomek, spuścił wzrok, a ja poczułam, jak serce wali mi w piersi.

Patrzyłam na moją córkę, Zosię, która bawiła się łyżką i nie rozumiała jeszcze, że jej mama właśnie została publicznie upokorzona. – Przepraszam, ale nie rozumiem, co masz na myśli – odpowiedziałam cicho, starając się nie wybuchnąć.

– Dziecko powinno siedzieć prosto i nie bawić się jedzeniem! – kontynuowała teściowa, pani Jadwiga, z miną sędziego wydającego wyrok. – Za moich czasów dzieci wiedziały, co to dyscyplina. Ty pozwalasz jej na wszystko!

Wiedziałam, że to nie pierwszy raz. Od początku naszego małżeństwa czułam się oceniana. Jadwiga zawsze miała coś do powiedzenia: a to obiad za słony, a to pranie źle rozwieszone, a to Zosia za lekko ubrana. Tomek próbował być mediatorem, ale najczęściej po prostu milczał.

Tego dnia jednak coś we mnie pękło. – Może powinnaś pamiętać, że to moje dziecko i sama wiem, co dla niej najlepsze – powiedziałam ostrzej niż zamierzałam. W powietrzu zawisła cisza. Teść chrząknął nerwowo, a Tomek spojrzał na mnie z przerażeniem.

Po obiedzie zamknęłam się w łazience i płakałam. Słyszałam przez drzwi stłumione głosy: – Tomek, musisz coś z tym zrobić! – syczała Jadwiga. – Twoja żona nie szanuje naszej rodziny!

Wróciliśmy do domu w milczeniu. Zosia zasnęła w samochodzie, a ja czułam się jak wrak człowieka. Tomek próbował mnie objąć, ale odsunęłam się. – Dlaczego nigdy mnie nie bronisz? – zapytałam przez łzy. – Zawsze stoisz po jej stronie.

– To nie tak… Po prostu nie chcę robić awantury przy wszystkich – tłumaczył się bez przekonania. – Mama jest trudna, ale…

– Ale co? Mam pozwolić jej sobą pomiatać? – przerwałam mu. – Chcę mieć normalną rodzinę, a nie ciągłe wojny.

Przez kolejne dni atmosfera była napięta. Jadwiga dzwoniła do Tomka codziennie, wypytując o wnuczkę i rzucając kąśliwe uwagi na mój temat. Ja unikałam rozmów i coraz częściej płakałam po nocach.

Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie moja mama. – Kochanie, musisz postawić granice – powiedziała stanowczo. – Inaczej ona cię zniszczy.

Ale jak postawić granice, kiedy mąż nie chce konfliktu? Kiedy cała rodzina udaje, że nic się nie dzieje? Kiedy nawet teść patrzy na mnie z wyrzutem?

W pracy też zaczęłam popełniać błędy. Szefowa zwróciła mi uwagę: – Aniu, co się z tobą dzieje? Jesteś rozkojarzona.

Nie miałam siły tłumaczyć jej rodzinnych dramatów. Wszyscy wokół oczekiwali ode mnie siły i uśmiechu, a ja miałam ochotę zniknąć.

W końcu przyszedł dzień kolejnego rodzinnego spotkania – urodziny teścia. Tomek poprosił mnie: – Proszę cię, spróbuj być miła dla mamy. Dla mnie.

Zgodziłam się tylko dlatego, że kocham Tomka i nie chciałam psuć mu relacji z ojcem. Ale już w progu usłyszałam: – O, przyszła nasza gwiazda! Może dziś raczysz nas swoją obecnością dłużej niż ostatnio?

Zacisnęłam zęby i weszłam do salonu. Przez cały wieczór Jadwiga rzucała aluzje: o moim gotowaniu, o mojej pracy („Matka powinna być w domu!”), o tym, że Zosia za dużo czasu spędza przed telewizorem.

W końcu nie wytrzymałam. Wstałam od stołu i powiedziałam: – Jeśli jeszcze raz usłyszę coś takiego na swój temat albo na temat mojego dziecka, więcej tu nie przyjdę.

Zapadła cisza. Teść spojrzał na mnie zaskoczony, Tomek pobladł. Jadwiga zacisnęła usta.

– Jak śmiesz tak mówić w moim domu? – syknęła.

– Śmiem, bo mam dość bycia workiem treningowym! – odpowiedziałam drżącym głosem.

Zabrałam Zosię i wyszłam. W samochodzie płakałam razem z córką.

Tomek wrócił późno w nocy. Był blady i zmęczony.

– Mama jest wściekła… Ale może miałaś rację – powiedział cicho.

Od tamtej pory minęły dwa tygodnie. Jadwiga nie dzwoni ani do mnie, ani do Tomka. W domu jest spokojniej, ale czuję pustkę i żal. Czy dobrze zrobiłam? Czy można uratować rodzinę bez poświęcania siebie?

Czasem patrzę na Zosię i zastanawiam się: czy kiedyś ona też będzie musiała walczyć o swoje miejsce w rodzinie? Czy można być szczęśliwą synową w polskiej rodzinie?

A Wy… co byście zrobili na moim miejscu? Czy warto walczyć o siebie kosztem rodzinnej zgody?