Nasza córka zmieniła się nie do poznania. Nawet nie przyszła na jubileusz ojca – czy to jeszcze nasza rodzina?
– Nie przyjdziemy. – Jej głos był chłodny, niemal obcy. – Mamy swoje plany.
Zamarłam z telefonem przy uchu. To był jubileusz mojego męża, jej ojca! Sześćdziesiąte urodziny, na które czekał od miesięcy. Zaprosiliśmy całą rodzinę, sąsiadów, przyjaciół z dawnych lat. A ona… nasza Ania… nawet nie zapytała, jak się czujemy. Nawet nie zaproponowała, że może wpadną chociaż na chwilę.
– Aniu, przecież tata tak na was czeka…
– Mamo, nie zaczynaj. Michał nie chce, żebyśmy się znowu w to mieszali. To wasza impreza, my mamy swoje życie.
Zamknęłam oczy, czując jak łzy napływają mi do oczu. Michał. Ten sam Michał, którego nigdy nie zaakceptowałam. Od początku wiedziałam, że to nie jest chłopak dla niej. Zawsze miał swoje zdanie, zawsze musiał być najważniejszy. Ale Ania… moja wrażliwa, dobra córka… kiedyś była inna.
Pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu przychodziła do mnie z każdym problemem. Zwierzała się, pytała o radę. Nawet kiedy studiowała w Krakowie, dzwoniła codziennie. A teraz? Od ślubu widujemy się coraz rzadziej. Ostatnio tylko na święta – i to też z łaską.
Położyłam telefon na stole i spojrzałam na męża. Stał przy oknie, udając, że nie słyszy rozmowy. Ale widziałam jego zaciśnięte usta i drżące dłonie.
– Nie przyjdą? – zapytał cicho.
Pokręciłam głową.
– Michał znowu…
Nie dokończyłam. Wiem, że on też go nie lubi. Ale nigdy nie powiedział tego głośno. Zawsze powtarzał: „To jej wybór”. Tylko czy naprawdę? Czy można pozwolić dziecku odejść tak daleko?
Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: Ania jako mała dziewczynka, jej pierwsze przedstawienie w przedszkolu, wspólne pieczenie pierników na Boże Narodzenie… I nagle wszystko się urwało. Jakby ktoś przeciął nić łączącą naszą rodzinę.
Następnego dnia zadzwoniła moja siostra, Basia.
– Słyszałam, że Ania nie przyjdzie na urodziny Staszka…
– Tak – odpowiedziałam krótko.
– Może powinnaś odpuścić? Wiesz, młodzi mają teraz inne priorytety…
– Ale to przecież rodzina! – wybuchłam. – Czy to takie trudne przyjść na kilka godzin?
Basia westchnęła.
– Może to przez Michała? Słyszałam różne rzeczy…
Oczywiście, że przez niego! Od kiedy pojawił się w życiu Ani, wszystko się zmieniło. Zaczęło się niewinnie: „Nie jedź do mamy na weekend, odpocznijmy razem”, „Po co dzwonisz do rodziców codziennie?”, „Nie musisz im wszystkiego mówić”. A potem przyszły większe rzeczy: „Nie będziemy spędzać świąt u twoich rodziców”, „Nie chcę jechać na wieś”, „Twoja mama za bardzo się wtrąca”.
Próbowałam rozmawiać z Anią. Raz nawet pojechałam do nich bez zapowiedzi. Michał otworzył drzwi i spojrzał na mnie z chłodnym uśmiechem.
– Ania jest zajęta. Może innym razem?
Czułam się jak intruz we własnej rodzinie.
Kiedy w końcu udało mi się porozmawiać z córką sam na sam, była spięta i zdenerwowana.
– Mamo, proszę cię… Nie rób scen.
– Aniu, co się z tobą dzieje? Przecież zawsze byliśmy blisko!
– Teraz mam swoją rodzinę – powiedziała cicho. – Musisz to zaakceptować.
Ale jak mam zaakceptować to, że moje dziecko odwraca się ode mnie? Że ktoś inny decyduje o jej życiu?
W dniu urodzin Staszka dom był pełen ludzi – ale brakowało tej jednej osoby. Mąż udawał pogodnego gospodarza, ale widziałam jego smutne spojrzenie utkwione w pustym krześle przy stole.
Wieczorem usiedliśmy razem w kuchni.
– Może rzeczywiście przesadzamy? – zapytał cicho. – Może powinniśmy dać jej więcej swobody?
– A jeśli ona potrzebuje pomocy? Jeśli Michał ją od nas odcina?
Nie odpowiedział. Wiem, że myśli podobnie jak ja.
Kilka dni później dostałam SMS-a od Ani: „Mamo, przepraszam za ostatnią rozmowę. Potrzebuję trochę czasu dla siebie.”
Czy to już koniec naszej relacji? Czy naprawdę muszę pogodzić się z tym, że córka wybiera męża zamiast rodziny? Czy to ja popełniłam błąd wychowując ją na taką samodzielną kobietę?
Czasem zastanawiam się: czy można kochać za bardzo? Czy powinnam była wcześniej odpuścić i pozwolić jej odejść? A może jeszcze jest szansa, by odzyskać moją córkę?