Nie zabroniłam mężowi kontaktu z synem z pierwszego małżeństwa, ale nie chcę, by ten chłopiec z nami mieszkał. Czy to czyni mnie złą kobietą?

— Magda, musimy porozmawiać — głos Darka drżał, kiedy zamykał za sobą drzwi do kuchni. Stałam przy oknie, patrząc na mokre od deszczu podwórko. Wiedziałam, o czym chce mówić. Czułam to od tygodni, odkąd jego była żona, Karolina, zaczęła coraz częściej dzwonić i zostawiać Borysa pod naszym domem na coraz dłużej.

— Wiem, co chcesz powiedzieć — przerwałam mu, zanim zdążył usiąść. — Ale ja… ja nie jestem gotowa.

Darek westchnął ciężko. — Magda, on nie ma gdzie pójść. Karolina wyjeżdża do Niemiec do pracy. Borys nie może zostać sam.

Odwróciłam się do niego. — To nie jest takie proste! To nie jest tylko kwestia miejsca w domu. To całe nasze życie… moje życie… wszystko się zmieni.

Miałam 28 lat i dopiero od dwóch lat byłam żoną Darka. Nasze życie było zwyczajne: praca w urzędzie, szybkie obiady, wieczorne seriale. Czasem wyjazd nad jezioro. Nie planowaliśmy jeszcze dzieci. Nie byłam gotowa na macierzyństwo — a już na pewno nie na bycie macochą ośmiolatka, który patrzył na mnie jak na intruza.

Borys był cichy i zamknięty w sobie. Kiedy przychodził do nas na weekendy, zamykał się w pokoju gościnnym i godzinami grał na tablecie. Nie rozmawiał ze mną prawie wcale. Czułam się jak obca we własnym domu.

Pewnego wieczoru usłyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi:

— Tato, dlaczego mama nie chce mnie zabrać ze sobą? — zapytał Borys cicho.
— Bo musi pracować, synku. Ale będziesz tu bezpieczny. Magda cię polubi — odpowiedział Darek.
— Ona mnie nie lubi — wyszeptał chłopiec.

Zacisnęłam pięści. To nie była prawda! Próbowałam… naprawdę próbowałam. Ale za każdym razem, gdy próbowałam z nim rozmawiać, on uciekał wzrokiem albo udawał, że mnie nie słyszy.

Kiedy Darek po raz pierwszy powiedział mi o planach Karoliny, poczułam panikę. Przez kilka nocy nie spałam, przewracając się z boku na bok. W głowie miałam tysiące pytań: Czy będę musiała rzucić pracę? Czy będę umiała się nim zająć? Co jeśli nigdy mnie nie zaakceptuje?

Moja mama mówiła: — Magda, to twoja szansa. Może polubisz tego chłopca jak własnego syna?
Ale ja nie chciałam syna. Chciałam mieć czas dla siebie i Darka. Chciałam jeszcze pożyć bez odpowiedzialności.

W pracy byłam rozkojarzona. Koleżanka z biura, Kasia, zapytała:
— Coś się stało?
Opowiedziałam jej wszystko przy kawie w kuchni.
— Wiesz… — zaczęła ostrożnie — Moja siostra też została macochą. Na początku było ciężko, ale potem…
— Ale ja nie chcę być macochą! — przerwałam jej gwałtownie.
— A Darek? — zapytała cicho.

Wróciłam do domu wcześniej niż zwykle. W przedpokoju stała walizka Borysa.
— Co to jest? — zapytałam Darka.
— Karolina już wyjechała. Borys zostaje z nami — powiedział spokojnie.

Poczułam, jak świat mi się wali.

Przez pierwsze dni próbowałam być miła. Robiłam mu kanapki do szkoły, pytałam o lekcje. On milczał albo odpowiadał półsłówkami. Wieczorami płakał w poduszkę. Darek był coraz bardziej spięty.

Pewnej nocy usłyszałam ich kłótnię:
— Tato, chcę do mamy!
— Nie możesz! Musisz tu zostać!
— Nie chcę!

Weszłam do pokoju i zobaczyłam łzy w oczach Borysa.
— Borys…
Spojrzał na mnie z nienawiścią.
— To przez ciebie! Gdyby cię nie było, tata by mnie kochał!

Zamarłam. Wyszłam bez słowa i zamknęłam się w łazience. Płakałam długo i cicho, żeby nikt nie słyszał.

Następnego dnia Darek próbował ze mną rozmawiać:
— Magda, musisz się postarać bardziej! On cierpi!
— Ja też cierpię! — krzyknęłam. — To nie jest moje dziecko! Ja go nawet nie znam!

Cisza między nami gęstniała z każdym dniem. Zaczęliśmy się mijać w domu jak obcy ludzie. Borys zamykał się w swoim świecie, a ja w swoim bólu i poczuciu winy.

Pewnego popołudnia zadzwoniła Karolina:
— Magda… wiem, że to trudne. Ale on naprawdę potrzebuje was obojga.
— Ja nie jestem jego matką — odpowiedziałam zimno.
— Ale jesteś jego rodziną — powiedziała cicho i odłożyła słuchawkę.

Nie spałam całą noc. Myślałam o tym chłopcu, który stracił matkę, dom i poczucie bezpieczeństwa… i o sobie — kobiecie, która bała się oddać kawałek swojego życia komuś innemu.

Rano spojrzałam na siebie w lustrze: zmęczone oczy, ściągnięte usta. Czy naprawdę jestem taka zimna? Czy to egoizm czy instynkt samozachowawczy?

Wieczorem usiadłam przy łóżku Borysa.
— Przepraszam cię… Nie umiem być dobrą macochą. Ale może spróbujemy razem?
Spojrzał na mnie nieufnie, ale nie odwrócił wzroku.

Nie wiem, co będzie dalej. Nie wiem, czy kiedykolwiek poczuję się matką dla tego chłopca… czy on zaakceptuje mnie choć trochę. Ale wiem jedno: każda rodzina to pole bitwy uczuć i lęków.

Czy można nauczyć się kochać cudze dziecko? Czy jestem potworem, bo tego nie potrafię? A może po prostu jestem człowiekiem?