Nieznany ciężar: Tajemnice przeszłości mojego męża, które zburzyły nasz dom
— Adam, co to jest? — mój głos drżał, gdy trzymałam w ręku wyciąg z naszego wspólnego konta. Wpatrywałam się w rząd cyfr, które nie dawały mi spokoju od kilku dni. Kolejna rata — 850 zł — przelana na konto jakiejś Anny Nowak. Znałam to nazwisko aż za dobrze. Była żona mojego męża.
Adam stał w kuchni, opierając się o blat, z kubkiem kawy w dłoni. Przez chwilę patrzył na mnie tak, jakby nie rozumiał pytania. Potem spuścił wzrok.
— To nie jest to, co myślisz — powiedział cicho.
— A co mam myśleć? Że przez pół roku wyciągasz pieniądze z naszego konta i przelewasz je swojej byłej? — głos mi się załamał. — Wiesz, że ledwo wiążemy koniec z końcem! Ola potrzebuje nowych butów na WF, a Michałowi kończy się abonament na lekcje angielskiego!
Czułam, jak narasta we mnie gniew i bezsilność. Przez ostatnie miesiące żyliśmy oszczędnie. Odkładaliśmy każdą złotówkę, żeby spłacić kredyt hipoteczny i nie musieć prosić rodziców o pomoc. A teraz okazało się, że Adam miał własne plany na nasze pieniądze.
— Musiałem jej pomóc — powiedział w końcu. — Anna straciła pracę, groziło jej odebranie samochodu. Bez niego nie mogła wozić dzieci do szkoły.
— To nie są już twoje dzieci! — wybuchłam. — Masz nową rodzinę! Masz mnie! Masz Olę i Michała!
Adam odsunął się ode mnie, jakby moje słowa go uderzyły.
— Nie rozumiesz…
— To mi wytłumacz! — przerwałam mu. — Bo ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego przez pół roku okłamujesz własną żonę!
W tej chwili Ola weszła do kuchni, zaspana, w piżamie z Myszką Miki.
— Mamo, czemu krzyczysz?
Zacisnęłam powieki. Nie chciałam, żeby dzieci były świadkami tej rozmowy. Ale nie potrafiłam już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.
— Nic się nie dzieje, kochanie — powiedziałam łamiącym się głosem. — Idź do pokoju, zaraz przyjdę.
Ola spojrzała na mnie niepewnie i wyszła. Adam patrzył na mnie z wyrzutem.
— Nie chciałem cię zranić — powiedział cicho. — Po prostu… Anna była w trudnej sytuacji. Zawsze obiecywałem sobie, że jeśli będzie potrzebowała pomocy, nie odmówię.
— A ja? Ja nie zasługuję na szczerość? Na lojalność?
Wyszedł z kuchni bez słowa. Zostałam sama z wyciągiem bankowym w ręku i poczuciem, że wszystko, co budowaliśmy przez ostatnie lata, właśnie się rozsypuje.
Przez kolejne dni chodziliśmy wokół siebie jak obcy ludzie. Adam wracał późno z pracy, unikał rozmów. Ja próbowałam normalnie funkcjonować: odrabiać z dziećmi lekcje, gotować obiady, udawać przed sąsiadami i rodzicami, że wszystko jest w porządku. Ale nocami płakałam w poduszkę.
W weekend odwiedziła nas moja mama.
— Coś się stało? Wyglądasz na zmęczoną — zapytała, nalewając mi herbaty.
Chciałam jej powiedzieć prawdę, ale bałam się jej reakcji. Mama nigdy nie ufała Adamowi. Zawsze powtarzała: „Kto raz zdradził, zdradzi znowu”.
— Wszystko dobrze — skłamałam.
Ale mama spojrzała na mnie przenikliwie.
— Dziecko… pamiętaj, że masz prawo być szczęśliwa. Nie pozwól nikomu siebie wykorzystywać.
Te słowa dźwięczały mi w głowie przez całą noc.
W poniedziałek postanowiłam porozmawiać z Adamem raz jeszcze. Czekałam na niego do późna. Kiedy wszedł do domu, od razu wiedział, że czekam na poważną rozmowę.
— Musimy ustalić zasady — zaczęłam stanowczo. — Jeśli mamy być rodziną, musimy sobie ufać. Nie możesz podejmować takich decyzji za moimi plecami.
Adam usiadł naprzeciwko mnie i spuścił głowę.
— Wiem… Przepraszam cię. Bałem się twojej reakcji. Bałem się, że pomyślisz, że Anna jest dla mnie ważniejsza niż ty…
— A jest?
Spojrzał mi prosto w oczy.
— Nie. Ale czuję się za nią odpowiedzialny. Za to wszystko… Za tamto małżeństwo, za rozwód…
Poczułam ukłucie zazdrości i żalu.
— A za nas też czujesz się odpowiedzialny?
Adam milczał długo.
— Chcę być dobrym mężem i ojcem… Ale czasem nie wiem już, co to znaczy.
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę w ciszy. Wiedziałam, że ta rozmowa niczego nie rozwiąże od razu. Że odbudowanie zaufania zajmie miesiące albo lata — jeśli w ogóle będzie możliwe.
Przez kolejne tygodnie próbowałam żyć normalnie. Ale każde spojrzenie Adama przypominało mi o zdradzie. Każda rozmowa o pieniądzach kończyła się kłótnią lub milczeniem.
Pewnego dnia Michał przyszedł do mnie ze swoim skarbonką.
— Mamo, możesz zabrać moje oszczędności na angielski? Może wtedy tata nie będzie taki smutny…
Serce mi pękło.
Zrozumiałam wtedy, jak bardzo nasze problemy odbijają się na dzieciach. Jak bardzo potrzebujemy pomocy — może terapii? Może szczerej rozmowy z kimś zaufanym?
Ale czy można odbudować coś, co zostało tak głęboko naruszone?
Czasem patrzę na Adama i zastanawiam się: czy naprawdę znam człowieka, z którym dzielę życie? Czy można kochać kogoś mimo jego tajemnic? Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między lojalnością wobec siebie a lojalnością wobec innych?