„Odmówiłam opieki nad dzieckiem szwagierki – ona upokorzyła mnie przy wszystkich. Nie mogę zapomnieć tej nocy”
– Magda, możesz na chwilę zająć się Kubusiem? – głos Agaty, mojej szwagierki, rozbrzmiał ponad gwar rozmów i śmiechów. Siedziałam przy stole, próbując wreszcie zjeść ciepły kawałek sernika, kiedy poczułam na sobie jej spojrzenie. Wokół nas kręciły się dzieciaki – biegały, śmiały się, ktoś płakał, ktoś inny już coś rozlał. Typowa rodzinna impreza u teściów.
– Przepraszam, ale naprawdę chciałabym chwilę odpocząć – odpowiedziałam cicho, licząc, że temat się urwie. Ale Agata tylko uniosła brwi i teatralnie westchnęła.
– No tak, bo ty masz tylko jedno dziecko, więc pewnie nie wiesz, jak to jest mieć czwórkę! – rzuciła głośno, a kilka głów odwróciło się w naszą stronę. Poczułam, jak robi mi się gorąco na twarzy.
– Agata, ja też jestem zmęczona… – próbowałam tłumaczyć, ale ona już wstała i zaczęła mówić jeszcze głośniej:
– Zawsze to samo! Magda nigdy nie chce pomóc! My tu wszyscy mamy dzieci i jakoś sobie radzimy! – Jej głos przeszedł w krzyk. – Może gdybyś miała więcej dzieci, wiedziałabyś, co to znaczy prawdziwe zmęczenie!
Wszyscy patrzyli na mnie. Mój mąż Michał spuścił wzrok i udawał, że nie słyszy. Teściowa tylko pokręciła głową z dezaprobatą. Poczułam się jak intruz we własnej rodzinie.
Nie wiem, co mnie bardziej zabolało – to, że nikt nie stanął w mojej obronie, czy to, że Agata tak łatwo mogła mnie upokorzyć. Przecież zawsze pomagałam – piekłam ciasta na święta, odbierałam dzieciaki z przedszkola, kiedy ktoś nie mógł. Ale tego dnia po prostu nie miałam siły. Nasza córka Zosia była chora przez ostatni tydzień, nie spałam po nocach. Chciałam tylko przez chwilę poczuć się jak gość, a nie darmowa opiekunka.
Po tej scenie atmosfera przy stole zgęstniała. Rozmowy ucichły, a ja czułam na sobie spojrzenia pełne oceny i krytyki. Siedziałam sztywno, dłubiąc widelcem w cieście. Michał nawet nie próbował ze mną rozmawiać – wiedziałam, że nie chce konfliktu z siostrą.
Po kolacji podeszła do mnie ciotka Ela:
– Wiesz, Magda… Może faktycznie mogłabyś czasem pomóc Agacie. Ona ma ciężko z tą czwórką.
Zacisnęłam pięści pod stołem.
– A ja? Ja też mam swoje życie i problemy. Czy naprawdę muszę zawsze być tą „miłą”?
Ciotka tylko wzruszyła ramionami i poszła do kuchni.
Wieczorem w domu wybuchłam płaczem. Michał próbował mnie pocieszyć:
– Daj spokój, Agata jest wykończona. Wiesz jaka ona jest…
– A ja? Ja też jestem wykończona! Dlaczego nikt tego nie widzi? Dlaczego zawsze muszę być tą dobrą?
Michał milczał. Wiedziałam, że nie zrozumie.
Następnego dnia telefon od teściowej:
– Magda, może powinnaś przeprosić Agatę? Wiesz, ona się bardzo zdenerwowała…
Zacisnęłam zęby.
– Mamo, ja też mam granice. Nie jestem służącą.
– Ale rodzina powinna sobie pomagać…
Odłożyłam słuchawkę i poczułam się jeszcze bardziej samotna.
Przez kolejne dni unikałam kontaktu z rodziną Michała. Zosia pytała:
– Mamusiu, dlaczego jesteś smutna?
Nie umiałam jej odpowiedzieć. Jak wytłumaczyć dziecku, że czasem nawet dorośli są bezradni wobec oczekiwań innych?
W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka zauważyła:
– Coś się stało?
Opowiedziałam jej całą historię. Pokiwała głową:
– U nas w domu to samo. Zawsze ta „najmilsza” dostaje po głowie.
Poczułam ulgę – może nie jestem sama?
Minął tydzień. Agata napisała mi SMS-a: „Może jednak przemyślisz swoje zachowanie?”.
Nie odpisałam.
Wieczorem Michał powiedział:
– Może pojedziemy do nich na kawę? Pogodzicie się…
Popatrzyłam na niego bez słowa. Czy naprawdę mam przepraszać za to, że postawiłam granicę?
W końcu napisałam do Agaty: „Przykro mi, że poczułaś się urażona. Ale ja też mam prawo do odpoczynku”.
Odpisała krótko: „Nie rozumiesz mnie”.
Może faktycznie nie rozumiem? Może nigdy nie będziemy blisko? Ale czy to znaczy, że muszę pozwalać się wykorzystywać?
Czasem myślę: ile razy jeszcze pozwolę innym przekraczać moje granice? Czy naprawdę bycie „tą dobrą” jest warte własnego spokoju? Co wy byście zrobili na moim miejscu?