Tajemnica z przeszłości: Listy, które zmieniły wszystko. Czy potrafię wybaczyć?
– Nie możesz tego czytać, Zosiu! – głos ciotki Marii drżał, gdy próbowała wyrwać mi z rąk stary, pożółkły list. Ale ja już zaczęłam czytać. Słowa, które układały się w zdania, rozrywały mi serce. „Kochana Haniu, nie mogę przestać o Tobie myśleć…” – pisał ktoś, kogo imienia nie znałam. Moja mama, Hanna Nowak, zmarła dwa tygodnie temu. Zostałam sama w naszym małym mieszkaniu na warszawskiej Pradze, otoczona jej rzeczami, zapachem perfum i ciszą, która bolała bardziej niż cokolwiek innego.
Przez całe życie myślałam, że znam ją na wylot. Była nauczycielką polskiego, kochała książki i kawę z mlekiem. Ojca nie pamiętałam – zginął w wypadku, gdy miałam trzy lata. Mama nigdy nie mówiła o przeszłości. „Nie ma o czym opowiadać” – powtarzała. Ale teraz, kiedy jej już nie było, znalazłam w szufladzie pod stertą rachunków pudełko pełne listów. Wszystkie zaadresowane do niej, podpisane tylko inicjałem: „M.”
Siedziałam na podłodze w salonie, otoczona papierami. W jednym z listów znalazłam zdjęcie – młoda kobieta o oczach jak moje i mężczyzna z ciemnymi włosami, obejmujący ją ramieniem. To nie był mój ojciec. Serce zaczęło mi bić szybciej. Czy mama miała kogoś przed tatą? A może… po nim?
– Maria, kim jest ten mężczyzna? – zapytałam ciotkę, pokazując jej zdjęcie.
Zbladła. – Zosiu… To skomplikowane.
– Proszę cię! Muszę wiedzieć!
Usiadła ciężko na krześle i zaczęła mówić cicho:
– Twoja mama… była kiedyś bardzo zakochana. W Marku. Poznali się na studiach w Krakowie. Ale potem wszystko się posypało. Twój ojciec pojawił się później.
– Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziała?
– Bo to była bolesna historia. Marek wyjechał za granicę, a potem wrócił… już było za późno.
Nie mogłam tego zostawić. Przez kolejne dni czytałam wszystkie listy, układając je chronologicznie. Okazało się, że Marek wrócił do Polski kilka miesięcy przed moim narodzeniem i próbował skontaktować się z mamą. Pisał o tęsknocie, o miłości, o tym, że chce ją odzyskać. Ostatni list był inny: „Haniu, jeśli to czytasz… chcę wiedzieć prawdę. Czy Zosia jest moją córką?”
Zamarłam. Przeczytałam ten fragment dziesięć razy. Czy to możliwe? Czy całe moje życie było kłamstwem?
Zadzwoniłam do ciotki:
– Maria, muszę wiedzieć prawdę. Czy Marek był moim ojcem?
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Tak… – wyszeptała w końcu. – Hanna nigdy nie miała odwagi ci powiedzieć.
Poczułam się tak, jakby ktoś wyciągnął mi ziemię spod nóg. Wszystko zaczęło się układać w całość: dlaczego mama płakała nocami, dlaczego nie lubiła rozmawiać o przeszłości.
Przez kilka dni chodziłam jak we śnie. W pracy w bibliotece nie mogłam się skupić; koleżanka Ania zapytała:
– Coś się stało?
– Nie wiem już kim jestem – odpowiedziałam szczerze.
W końcu zdecydowałam się odnaleźć Marka. Znalazłam go przez internet – mieszkał teraz w Gdańsku, był emerytowanym lekarzem. Napisałam do niego maila: „Jestem Zosia Nowak. Chciałabym się spotkać i porozmawiać o Hani.” Odpisał niemal od razu: „Czekałem na ten dzień całe życie. Przyjedź proszę.”
Podróż do Gdańska była jak sen na jawie. W pociągu patrzyłam przez okno na przesuwające się krajobrazy i próbowałam sobie wyobrazić tego człowieka – mojego ojca? A może tylko kogoś, kto kochał moją mamę bardziej niż ktokolwiek inny?
Spotkaliśmy się w kawiarni przy Długim Targu. Marek był wysoki, siwy, miał łagodne oczy.
– Zosiu… jesteś taka podobna do Hani – powiedział cicho.
Rozmawialiśmy długo – o mamie, o ich młodości, o tym jak bardzo żałuje, że nie walczył mocniej.
– Chciałem was odnaleźć wiele razy – powiedział w końcu – ale twoja mama prosiła mnie, żebym dał jej spokój.
– Dlaczego?
– Bała się… że cię skrzywdzę. Że nie będziesz chciała mnie znać.
Wróciłam do Warszawy z głową pełną pytań i sercem rozdartym między gniewem a tęsknotą za czymś, czego nigdy nie miałam.
Przez kolejne tygodnie próbowałam poukładać sobie wszystko na nowo. Spotykałam się z Markiem coraz częściej – powoli budowaliśmy relację pełną niepewności i nadziei.
Ale w domu czekały mnie kolejne trudne rozmowy. Ciotka Maria przyszła któregoś wieczoru z butelką wina.
– Wybaczysz mamie? – zapytała nagle.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Byłam rozdarta między żalem a wdzięcznością za to życie, które mimo wszystko dostałam.
Dziś siedzę przy stole i patrzę na stare zdjęcie mamy z Markiem. Myślę o tym wszystkim, co straciłyśmy przez milczenie i strach.
Czy można wybaczyć przeszłości? Czy można pokochać kogoś, kto przez lata był tylko cieniem w listach? Kim jestem naprawdę – córką Hanny i Marka czy tylko ofiarą rodzinnych sekretów?
A może każdy z nas nosi w sobie tajemnice, których nigdy nie odważymy się wypowiedzieć na głos?