Teściowie podzielili rodzinę – czy można jeszcze to naprawić?
– Nie wierzę, że to zrobili – powiedział Tomek, rzucając kluczami na stół. Jego głos drżał, a ja czułam, jak napięcie wypełnia nasz mały salon. Siedziałam na kanapie z kubkiem herbaty, który nagle wydał mi się zbyt ciężki.
– Może powinniśmy jeszcze raz porozmawiać z twoją mamą? – zaproponowałam ostrożnie, choć wiedziałam, że to nie rozwiąże problemu.
Tomek spojrzał na mnie z bólem i rozczarowaniem. – Po co? Oni już podjęli decyzję. Dla nich liczy się tylko Bartek.
Bartek – młodszy brat Tomka. Zawsze był oczkiem w głowie teściów. Kiedyś myślałam, że to tylko różnica wieku, może trochę rozpieszczenia. Ale teraz wszystko stało się jasne. Teściowie przepisali dom na Bartka, nie mówiąc o tym Tomkowi ani nawet nie pytając go o zdanie. Dom, w którym Tomek dorastał, gdzie spędzaliśmy każde święta i rodzinne uroczystości.
Wiedziałam, że dla Tomka to nie chodziło tylko o majątek. Chodziło o poczucie bycia częścią rodziny, o sprawiedliwość i szacunek. A ja… ja czułam się rozdarta. Z jednej strony chciałam wspierać męża, z drugiej – nie chciałam palić mostów z teściami, którzy przecież byli też moją rodziną.
Kilka dni później zadzwoniła teściowa. – Kasiu, może wpadniecie na niedzielny obiad? – zapytała tonem, jakby nic się nie stało.
– Nie wiem, mamo… Tomek jest bardzo przybity – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– Przesadza. Zawsze był taki drażliwy – westchnęła. – Przecież Bartek ma dzieci, potrzebuje stabilizacji. Tomek sobie radzi.
Zacisnęłam usta. Czy naprawdę tak łatwo można przekreślić czyjeś uczucia? Czy to, że nie mamy dzieci, oznacza, że jesteśmy mniej ważni?
Wieczorem powiedziałam Tomkowi o rozmowie z jego mamą. – Oni nigdy mnie nie rozumieli – powiedział cicho. – Zawsze byłem tym „silnym”, który sobie poradzi. Ale czy to znaczy, że nie mam prawa do wsparcia?
Przez kolejne dni atmosfera w domu była gęsta jak mgła nad Wisłą jesienią. Unikaliśmy rozmów o rodzinie Tomka, ale temat wracał jak bumerang. Każda wiadomość od teściów przypominała o ranie, która nie chciała się zagoić.
W końcu postanowiłam działać. Zadzwoniłam do Bartka.
– Bartek, czy ty wiedziałeś o tej decyzji? – zapytałam bez ogródek.
– Słuchaj, Kasia… Rodzice sami tak postanowili. Mówili, że Tomek sobie poradzi, a ja mam kredyt i dwójkę dzieci… Nie chciałem tego tak… – jego głos był pełen niepewności.
– Ale rozumiesz, jak Tomek się czuje? – naciskałam.
– Wiem… Może powinniśmy wszyscy usiąść i pogadać?
Zorganizowaliśmy spotkanie u nas w mieszkaniu. Tomek był spięty jak struna, Bartek nerwowo bawił się obrączką, a ja próbowałam nie wybuchnąć płaczem.
– Chciałem tylko zrozumieć… Dlaczego nikt ze mną nie porozmawiał? – zaczął Tomek.
Bartek spuścił wzrok. – Rodzice bali się twojej reakcji…
– A może bali się prawdy? Że zawsze byłem dla nich tylko „tym starszym”, który ma być silny i samodzielny? – głos Tomka łamał się od emocji.
Bartek milczał. Ja też nie wiedziałam, co powiedzieć. W końcu odezwałam się cicho:
– Może powinniśmy wszyscy porozmawiać z rodzicami? Powiedzieć im, jak to wygląda z naszej perspektywy?
Bartek zgodził się bez przekonania. Kilka dni później pojechaliśmy do teściów. W powietrzu wisiała cisza pełna niewypowiedzianych słów.
– Tomek… Synku… – zaczęła teściowa, ale Tomek przerwał jej stanowczo:
– Mamo, tato… Chcę tylko wiedzieć: czy kiedykolwiek byłem dla was ważny tak samo jak Bartek?
Teść spojrzał na niego ciężko:
– Zawsze byliście dla nas ważni. Ale Bartek ma trudniej…
– A ja? Czy moje uczucia się nie liczą? Czy tylko dlatego, że nie mam dzieci i nie proszę o pomoc, mogę być pomijany?
Teściowa zaczęła płakać. – Nie chcieliśmy cię zranić… Myśleliśmy, że tak będzie najlepiej dla wszystkich…
Tomek wyszedł na balkon. Stałam przez chwilę w milczeniu, patrząc na teściów i Bartka. Widziałam ich zakłopotanie i żal.
Po powrocie do domu długo siedzieliśmy w ciszy.
– Kasia… Czy ja naprawdę jestem mniej ważny? – zapytał Tomek szeptem.
Przytuliłam go mocno.
Od tamtej pory minęło kilka tygodni. Relacje są chłodne, ale przynajmniej wszystko zostało powiedziane głośno. Czasem myślę: czy rodzina naprawdę powinna dzielić się majątkiem według potrzeb czy według sprawiedliwości? Czy można odbudować zaufanie po takim rozczarowaniu?
A wy… co byście zrobili na naszym miejscu? Czy można wybaczyć taką decyzję i spróbować odbudować rodzinne więzi?