W cieniu brata – Historia zdrady, której nie potrafię zapomnieć

— Otwórz, proszę… — głos Michała drżał, choć próbował brzmieć pewnie. Stał w progu mojego mieszkania, przemoczony do suchej nitki, z oczami pełnymi lęku i nadziei. Przez chwilę patrzyłam na niego przez wizjer, serce waliło mi jak młot. Minęły cztery lata, odkąd ostatni raz się widzieliśmy. Cztery lata od tamtej nocy, kiedy wszystko się rozpadło.

— Czego chcesz? — zapytałam przez drzwi, nie kryjąc chłodu w głosie.

— Muszę z tobą porozmawiać. Proszę, Anka…

Wpuściłam go do środka. W korytarzu unosił się zapach mokrego płaszcza i starego żalu. Michał wyglądał na starszego niż pamiętałam — zmęczone oczy, kilkudniowy zarost, dłonie nerwowo ściskające czapkę. Przez chwilę żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć.

Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole. Zegar tykał głośniej niż zwykle.

— Wiem, że nie mam prawa tu być — zaczął cicho. — Ale nie mam już nikogo.

Poczułam, jak narasta we mnie gniew. Przecież to on sam odciął się od rodziny. To on wybrał tamtą kobietę i pieniądze zamiast nas. To przez niego mama płakała nocami, a tata przestał z nim rozmawiać.

— Po co przyszedłeś? — spytałam ostro.

Michał spuścił wzrok.

— Straciłem wszystko. Marta mnie zostawiła, firma upadła… Nie mam dokąd pójść.

W mojej głowie przewijały się obrazy sprzed lat: nasze wspólne dzieciństwo na podwórku w Zabrzu, pierwsze kłótnie o zabawki, potem o dziewczyny i pieniądze. Ale najgorsza była ta noc, kiedy Michał okradł rodziców z oszczędności życia i uciekł z Martą do Warszawy. Od tamtej pory nie było go dla nas.

— Myślisz, że wystarczy przyjść i powiedzieć „przepraszam”? — syknęłam. — Mama przez ciebie zachorowała na serce! Tata nie chce słyszeć twojego imienia!

Michał zacisnął pięści.

— Wiem… Codziennie tego żałuję. Ale wtedy byłem głupi, zakochany… Marta mnie przekonała, że rodzina mnie ogranicza. Myślałem, że jak będę miał pieniądze i ją, to będę szczęśliwy.

Zamilkliśmy. Słychać było tylko szum deszczu za oknem. Przez chwilę miałam ochotę wyrzucić go za drzwi. Ale przypomniałam sobie, jak kiedyś bronił mnie przed chłopakami z sąsiedztwa. Jak dzielił się ze mną ostatnim kawałkiem czekolady.

— Mama ci wybaczyła? — spytał nagle Michał cicho.

— Nie wiem — odpowiedziałam szczerze. — Często o tobie mówiła… Ale potem przestała. Jakby chciała zapomnieć.

Michał otarł łzę z policzka.

— Chciałem wrócić wcześniej… Ale bałem się waszej nienawiści.

— To nie nienawiść — westchnęłam ciężko. — To rozczarowanie i ból.

Przez kolejne godziny rozmawialiśmy o wszystkim: o tym, jak wyglądało życie rodziców po jego odejściu, o moich studiach i pracy w szkole podstawowej, o jego upadku w Warszawie. Michał opowiadał o samotności w wielkim mieście, o zdradzie Marty i o tym, jak bardzo tęskni za domem.

W pewnym momencie zadzwoniła mama. Zawsze dzwoniła wieczorem, żeby zapytać, czy wszystko u mnie w porządku.

— Aniu, jak się czujesz? — zapytała ciepło.

Spojrzałam na Michała. Patrzył na mnie błagalnie.

— Mamo… Michał jest u mnie — powiedziałam cicho.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

— Czy on… czy on czegoś potrzebuje? — zapytała po chwili drżącym głosem.

— Chyba tak…

Mama zaczęła płakać. Michał schował twarz w dłoniach.

— Powiedz mu… że jeśli chce wrócić do domu… drzwi są otwarte — wyszeptała mama i rozłączyła się.

Przez następne dni Michał mieszkał u mnie na kanapie. Pomagałam mu znaleźć pracę w pobliskim magazynie. Codziennie widziałam jego walkę z własnym wstydem i poczuciem winy. Czasem budziłam się w nocy i słyszałam jego cichy płacz w salonie.

Po tygodniu zdecydował się pojechać do rodziców. Bałam się tej konfrontacji bardziej niż on. W drodze do domu rodzinnego milczeliśmy oboje.

Tata otworzył drzwi i spojrzał na Michała jak na obcego człowieka. Przez długą chwilę patrzyli sobie w oczy bez słowa.

— Przepraszam… — wyszeptał Michał.

Tata odwrócił się bez słowa i wszedł do środka. Mama wybiegła z kuchni i rzuciła się Michałowi na szyję ze łzami w oczach.

Wieczorem siedzieliśmy wszyscy przy stole — pierwszy raz od lat. Rozmawialiśmy ostrożnie, jakby każdy bał się powiedzieć coś nieodpowiedniego. Tata był zamknięty w sobie, ale widziałam w jego oczach cień ulgi.

Minęły miesiące zanim relacje zaczęły się odbudowywać. Michał codziennie pracował nad sobą — pomagał rodzicom w domu, przepraszał za każde złe słowo i gest sprzed lat. Ja też musiałam nauczyć się wybaczać — nie tylko jemu, ale i sobie za to, że przez tyle lat nosiłam w sercu gniew i żal.

Czasem zastanawiam się: czy naprawdę można wybaczyć wszystko? Czy rodzina jest silniejsza niż największa zdrada? Może każdy z nas nosi w sobie cień winy i tylko od nas zależy, czy pozwolimy mu rządzić naszym życiem.