Ambicje Matki: Jak Jedno Dziecko Może Zasłonić Drugie
„Dlaczego nie możesz być jak Jerzy?” – te słowa wypowiedziałam po raz kolejny, patrząc na Zachariasza, który siedział przy stole z opuszczoną głową. W pokoju panowała cisza, przerywana tylko tykaniem zegara na ścianie. Wiedziałam, że te słowa ranią, ale nie mogłam się powstrzymać. Jerzy właśnie wrócił z kolejnego konkursu matematycznego z pierwszym miejscem, a Zachariasz przyniósł do domu kolejną dwójkę z matematyki.
Zachariasz zawsze był inny. Od najmłodszych lat miał problemy z nauką, a jego nieśmiałość sprawiała, że trudno mu było nawiązywać przyjaźnie. Jerzy natomiast był jego przeciwieństwem – pewny siebie, towarzyski i utalentowany w niemal każdej dziedzinie. Czasami zastanawiałam się, jak to możliwe, że dwóch chłopców wychowanych w tym samym domu może być tak różnymi osobami.
„Mamo, ja się staram…” – powiedział cicho Zachariasz, a w jego głosie słychać było desperację. Wiedziałam, że się starał, ale moje ambicje dla niego były większe niż jego własne możliwości. Chciałam, żeby odniósł sukces, żeby był dumny z siebie tak samo jak ja byłam dumna z Jerzego.
Jerzy wszedł do kuchni z uśmiechem na twarzy, trzymając w ręku złoty medal. „Mamo, zobacz!” – zawołał radośnie, a ja nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Byłam z niego taka dumna. Ale kiedy spojrzałam na Zachariasza, zobaczyłam ból w jego oczach. Wiedziałam, że czuje się gorszy i to mnie bolało.
Wieczorem, kiedy chłopcy poszli spać, usiadłam przy stole z moim mężem, Piotrem. „Musimy coś zrobić z Zachariaszem” – powiedziałam z determinacją. „Nie możemy pozwolić, żeby czuł się gorszy od Jerzego przez całe życie.”
Piotr spojrzał na mnie z troską. „Może powinniśmy dać mu więcej wsparcia zamiast porównywać go do Jerzego?” – zasugerował delikatnie.
„Ale jak?” – zapytałam bezradnie. „Próbowałam wszystkiego – korepetycje, zajęcia dodatkowe… Nic nie działa.”
Piotr westchnął. „Może po prostu musimy zaakceptować go takim, jaki jest i pozwolić mu znaleźć swoją własną drogę?”
Te słowa utkwiły mi w głowie przez całą noc. Może rzeczywiście powinnam przestać porównywać Zachariasza do Jerzego i zacząć dostrzegać jego własne talenty? Ale jakie one były? Wydawało mi się, że Zachariasz nie ma żadnych szczególnych zdolności.
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Zachariaszem sam na sam. „Zachariasz, chciałabym wiedzieć, co naprawdę cię interesuje” – zaczęłam ostrożnie.
Zachariasz spojrzał na mnie niepewnie. „Nie wiem… Lubię rysować” – powiedział cicho.
Rysować? Nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi na jego rysunki. Zawsze wydawały mi się tylko dziecięcymi bazgrołami. Ale może to było coś więcej?
Postanowiłam zapisać go na zajęcia plastyczne w pobliskim domu kultury. Na początku był niechętny, ale po kilku tygodniach zauważyłam zmianę. Zachariasz zaczął wracać do domu z uśmiechem na twarzy i opowiadać o tym, czego nauczył się na zajęciach.
Pewnego dnia przyniósł do domu swoje prace i pokazał mi je z dumą. Były piękne – pełne kolorów i emocji. Nie mogłam uwierzyć, że mój syn miał taki talent.
Z czasem Zachariasz zaczął zdobywać pewność siebie. Jego nauczycielka plastyki była zachwycona jego postępami i zasugerowała udział w konkursie artystycznym. Zachariasz zgodził się i ku mojemu zdziwieniu zdobył pierwsze miejsce.
Kiedy wrócił do domu z nagrodą, zobaczyłam w jego oczach ten sam blask, który widziałam u Jerzego po jego sukcesach matematycznych. Byłam dumna z obu moich synów – każdy z nich miał swoje własne talenty i osiągnięcia.
Zrozumiałam wtedy, że moje ambicje dla Zachariasza były błędne. Chciałam, żeby był kimś innym niż jest naprawdę. Teraz wiem, że muszę wspierać go w tym, co kocha i co sprawia mu radość.
Czy naprawdę warto było porównywać moje dzieci i wywierać na nich presję? Czy nie lepiej jest pozwolić im być sobą i rozwijać swoje własne pasje? Może czasem wystarczy po prostu być dumnym z tego, kim są.