„Babcia czy służąca? Tydzień, który zmienił moje spojrzenie na rodzinę – historia Marii z Gdańska”

— Mamo, możesz zostać z Antosiem przez tydzień? — głos Magdy w słuchawce był pełen napięcia, a ja już wiedziałam, że nie chodzi tylko o zwykłą prośbę. — Mamy z Krzyśkiem delegację, a niania się rozchorowała. Bardzo cię proszę.

Zgodziłam się bez wahania. Przecież jestem babcią! Kocham Antosia nad życie, a Magda zawsze mogła na mnie liczyć. Spakowałam kilka rzeczy i pojechałam do ich mieszkania na Morenie. Gdańsk o tej porze roku był piękny, ale ja czułam w sercu niepokój.

Już pierwszego dnia poczułam, że coś jest nie tak. — Mamo, tu są listy zakupów na cały tydzień, a tu rozpiska posiłków dla Antosia — Magda wręczyła mi plik kartek. — I jeszcze… jakbyś mogła ogarnąć pranie i prasowanie, bo nie zdążyłam. No i podłogi trzeba by umyć, bo Antoś raczkuje wszędzie.

Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. — Magda, myślałam, że mam być z Antosiem… — zaczęłam niepewnie.

— No przecież będziesz! Ale jakbyś mogła też trochę pomóc w domu… Wiesz, jak to jest — rzuciła przez ramię, już wychodząc z przedpokoju.

Zostałam sama z wnukiem i listą obowiązków dłuższą niż lista zakupów przed świętami. Antoś płakał, bo chciał na ręce. Pralka buczała w tle, a ja próbowałam ogarnąć kuchnię po śniadaniu. Po południu przyszła sąsiadka, pani Halina.

— O, pani Mario! Widzę, że wnuk daje popalić? — uśmiechnęła się współczująco.

— Nie tylko on… — westchnęłam ciężko. — Czuję się tu bardziej jak pomoc domowa niż babcia.

— Oj, te młode… Wszystko na głowie matki albo babci. Ale wie pani co? Trzeba stawiać granice! — poradziła i poszła do siebie.

Wieczorem zadzwoniła Magda. — Mamo, zrobiłaś pranie? Bo Krzysiek potrzebuje koszuli na jutro.

— Zrobiłam — odpowiedziałam zmęczonym głosem. — Ale Magda… ja nie przyjechałam tu sprzątać cały dom.

— Oj mamo, przesadzasz! To tylko tydzień! — zirytowała się. — My też mamy ciężko.

Przez kolejne dni czułam się coraz gorzej. Antoś był cudowny, ale dom… Dom był jak pole bitwy. Zmywałam naczynia po śniadaniu, gotowałam obiad, bawiłam się z wnukiem, potem sprzątałam zabawki, prałam, prasowałam… Wieczorem padałam na łóżko bez sił.

W czwartek wieczorem usiadłam przy kuchennym stole i rozpłakałam się. Poczułam się niewidzialna. Jakby moja obecność była ważna tylko wtedy, gdy coś robię dla innych. Przypomniały mi się czasy, gdy byłam młodą mamą i wszystko spadało na moje barki. Wtedy obiecałam sobie, że kiedyś będę żyć dla siebie. Czy to możliwe?

W piątek rano zadzwonił Krzysiek. — Pani Mario, czy mogłaby pani jeszcze umyć okna? Bo po ostatnim deszczu są strasznie brudne…

— Nie mogę — odpowiedziałam stanowczo. — Przyjechałam tu być babcią dla Antosia, nie sprzątaczką.

Zapadła cisza. — Rozumiem… — mruknął niepewnie i rozłączył się.

Wieczorem Magda zadzwoniła ponownie. — Mamo, Krzysiek mówił mi o rozmowie z tobą. Przecież to tylko okna! Nie rozumiem twojego problemu.

— Magda, ja też mam swoje życie. Chciałam pomóc z Antosiem, ale nie mogę być jednocześnie opiekunką, kucharką i sprzątaczką. Potrzebuję szacunku i odpoczynku.

— Myślałam, że możesz zrobić to dla rodziny… — jej głos był rozczarowany.

— Robię bardzo dużo dla rodziny! Ale muszę też zadbać o siebie. Inaczej nie będę miała siły być dobrą babcią ani matką.

Po tej rozmowie długo nie mogłam zasnąć. Czułam żal i smutek. Czy naprawdę jestem samolubna? Czy miłość do rodziny musi oznaczać rezygnację z własnych potrzeb?

W sobotę rano Magda i Krzysiek wrócili wcześniej niż planowali. Magda była spięta, Krzysiek unikał mojego wzroku.

— Dziękujemy za pomoc — powiedziała chłodno Magda.

— Proszę bardzo — odpowiedziałam równie chłodno.

Pakowałam swoje rzeczy w milczeniu. Antoś tulił się do mnie i płakał na pożegnanie. Serce mi pękało.

Wróciłam do swojego mieszkania na Zaspie i długo siedziałam w ciszy. Zastanawiałam się nad tym wszystkim. Czy naprawdę jestem tylko „do pomocy”? Czy moje potrzeby są mniej ważne niż potrzeby mojej córki?

Dziś patrzę na zdjęcie Antosia i myślę: „Czy bycie babcią oznacza rezygnację z siebie? Czy można kochać rodzinę i jednocześnie dbać o własne granice? Jak wy sobie z tym radzicie?”