Babcia zażądała pieniędzy za opiekę nad wnuczką. Czy można wycenić rodzinę?

– Aniu, musimy porozmawiać – głos mamy był twardy, a jej wzrok nie pozwalał mi uciec. Stałam w kuchni, trzymając kubek zimnej już kawy, a w tle słychać było śmiech mojej córki Zosi, która bawiła się w salonie z pluszowym misiem. Nie spodziewałam się, że zwykły poniedziałkowy wieczór zamieni się w początek rodzinnego dramatu.

– O co chodzi, mamo? – zapytałam, próbując ukryć zmęczenie po kolejnym dniu w pracy.

Mama spojrzała na mnie surowo. – Chciałabym, żebyś zaczęła mi płacić za opiekę nad Zosią. To już nie jest dla mnie takie proste jak kiedyś. Mam swoje lata, zdrowie nie to samo, a przecież mogłabym dorobić gdzie indziej.

Zamarłam. Przez chwilę miałam wrażenie, że źle usłyszałam. – Żartujesz? – wykrztusiłam, czując jak serce wali mi w piersi.

– Nie żartuję – odparła spokojnie. – Wiem, że ci ciężko, ale mnie też. Opieka nad dzieckiem to odpowiedzialność. Chciałabym dostawać 800 złotych miesięcznie.

Zosia wbiegła do kuchni z uśmiechem na twarzy. – Babciu, zobacz! – krzyknęła, pokazując rysunek. Mama uśmiechnęła się do niej ciepło, ale ja widziałam w jej oczach cień zmęczenia i… czegoś jeszcze. Może żalu?

Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się myśli: jak mogła? Przecież to jej wnuczka! Czy naprawdę pieniądze są ważniejsze od rodziny? Przypomniałam sobie, jak mama opowiadała o swoich rodzicach – o tym, jak babcia pomagała jej przy mnie i moim bracie bez słowa skargi. Czy czasy aż tak się zmieniły?

Następnego dnia zadzwoniłam do męża. – Michał, mama chce pieniędzy za opiekę nad Zosią – powiedziałam bez ogródek.

Po drugiej stronie zapadła cisza. – Ile? – zapytał w końcu.

– 800 złotych miesięcznie.

– To mniej niż żłobek… Ale… To twoja mama. Myślisz, że powinniśmy się zgodzić?

Nie wiedziałam. Czułam się zdradzona i upokorzona. Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta. Mama przychodziła jak zwykle, ale rozmowy były krótkie i rzeczowe. Zosia niczego nie zauważyła – dla niej babcia była tą samą ciepłą osobą co zawsze.

W weekend odwiedził nas mój brat Paweł z żoną Kasią. Przy stole temat wypłynął sam.

– Anka, serio? Mama chce kasy za opiekę nad Zosią? – Paweł patrzył na mnie z niedowierzaniem.

– Tak. Powiedziała, że jest zmęczona i potrzebuje wsparcia.

Kasia wzruszyła ramionami. – Moja mama bierze za opiekę nad naszym Kubą 500 złotych miesięcznie. To normalne teraz.

Poczułam się jeszcze gorzej. Czy to ja jestem staroświecka? Czy oczekiwałam za dużo?

Wieczorem usiadłam z mamą przy herbacie.

– Mamo… Przepraszam, jeśli cię wykorzystałam. Ale nie rozumiem… Przecież zawsze mówiłaś, że rodzina jest najważniejsza.

Mama spojrzała na mnie łagodniej niż ostatnio.

– Aniu, kocham Zosię nad życie. Ale jestem zmęczona. Emerytura ledwo starcza na leki i rachunki. Nie chcę być ciężarem ani dla ciebie, ani dla siebie. Chcę czuć się doceniona i niezależna.

Łzy napłynęły mi do oczu. Nigdy nie pomyślałam o tym z jej perspektywy. Zawsze widziałam w niej silną kobietę, która wszystko zniesie dla rodziny.

Przez kolejne dni rozmawiałam z Michałem i mamą o różnych rozwiązaniach. Może mniej godzin? Może dorzucimy się do leków? Ale każda opcja wydawała się niewystarczająca lub krzywdząca dla którejś ze stron.

W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka z biura, Magda, powiedziała mi:

– U mnie mama bierze pieniądze za opiekę nad dziećmi i nie mam z tym problemu. To praca jak każda inna.

Ale dla mnie to nie była „praca jak każda inna”. To była babcia i wnuczka.

W końcu podjęliśmy decyzję: będziemy płacić mamie 500 złotych miesięcznie i dodatkowo pokryjemy jej leki oraz rachunki za prąd. Mama zgodziła się bez słowa sprzeciwu, ale widziałam w jej oczach ulgę i… smutek?

Zosia dalej biega do babci z rysunkami i przytulankami. Ja jednak czuję, że coś pękło między mną a mamą. Nasze rozmowy stały się bardziej formalne, ostrożne. Czasem łapię się na tym, że patrzę na nią inaczej – jak na osobę obcą, która świadczy usługę.

Czy można wycenić miłość babci do wnuczki? Czy pieniądze zawsze muszą wchodzić między nas? A może to ja powinnam dorosnąć do nowych czasów i zaakceptować rzeczywistość?

Czasem patrzę na Zosię i zastanawiam się: czy kiedyś ona też wystawi mi rachunek za miłość? Czy naprawdę wszystko da się przeliczyć na złotówki?