Cień nad domem – historia Ewy z Podlasia
Drzwi trzasnęły z hukiem, a echo tego dźwięku rozniosło się po starym domu moich rodziców w Surażu. – Nie wracaj tu więcej! – krzyczała mama, a jej głos drżał od gniewu i rozpaczy. Stałam na ganku, z walizką w ręku, serce waliło mi jak młot. Byłam dorosłą kobietą, a czułam się jak mała dziewczynka, którą właśnie wyrzucono z własnego życia.
Nazywam się Ewa Nowicka. Mam trzydzieści cztery lata i przez ostatnie dziesięć lat mieszkałam w Warszawie. Uciekłam stąd zaraz po maturze – przed biedą, przed wiecznymi kłótniami rodziców, przed bratem, który zawsze był tym lepszym, ważniejszym. Ale kiedy tata zadzwonił w środku nocy, mówiąc tylko: „Mama jest w szpitalu. Przyjedź”, nie wahałam się ani chwili.
Pociąg do Białegostoku był pusty. Siedziałam przy oknie i patrzyłam na przesuwające się za szybą ciemne lasy. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: zapach świeżego chleba, śmiech babci, krzyk ojca, gdy rozbiłam szybę piłką. I to jedno zdanie mamy: „Zawsze przez ciebie są kłopoty”.
W szpitalu mama leżała blada i cicha. – Ewa… – szepnęła, gdy weszłam do sali. – Po co przyjechałaś? Przecież masz swoje życie…
– Mamo, nie mogłam inaczej – odpowiedziałam, czując jak łzy napływają mi do oczu.
Obok łóżka stał mój brat, Tomek. Zawsze był oczkiem w głowie rodziców. Teraz patrzył na mnie z wyższością.
– Znowu musisz być w centrum uwagi? – rzucił cicho.
– Przestań! – syknęłam. – Nie o to chodzi.
Mama odwróciła wzrok. Przez chwilę panowała cisza, którą przerywał tylko szum aparatury.
Po powrocie do domu wszystko było inne. Ojciec siedział przy stole, milczący i zamknięty w sobie. Kuchnia pachniała wilgocią i starością. Wszędzie piętrzyły się stosy gazet i niepozmywane naczynia.
– Trzeba posprzątać – powiedziałam cicho.
– To twój dom, rób co chcesz – burknął ojciec.
Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Tomek przyjeżdżał tylko na chwilę, rzucał kilka słów i znikał. Ojciec coraz częściej zaglądał do kieliszka. Ja próbowałam ogarnąć chaos: sprzątałam, gotowałam, dzwoniłam do lekarzy. Ale czułam się jak cień w tym domu – niewidzialna i niepotrzebna.
Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę rodziców przez uchylone drzwi sypialni.
– Ewa nie powinna była wracać – mówiła mama drżącym głosem.
– Przesadzasz – odpowiedział ojciec. – Przynajmniej ktoś tu pomaga.
– Ona zawsze była problemem…
Zacisnęłam pięści i uciekłam na podwórko. Stałam pod starym orzechem i płakałam jak dziecko. Czy naprawdę byłam dla nich tylko ciężarem?
Następnego dnia Tomek przyszedł z żoną, Anią. W kuchni wybuchła awantura.
– Po co tu siedzisz? – zapytał brat z pogardą. – Chcesz coś ugrać? Spadek? Dom?
– Przestań! Mama jest chora! – krzyknęłam.
– Ty zawsze wszystko psujesz! – wrzasnął Tomek.
Ania patrzyła na mnie z litością. – Może lepiej by było, gdybyś wróciła do Warszawy…
Wybiegłam z kuchni i zatrzasnęłam za sobą drzwi pokoju. Wtedy zadzwonił telefon. To był mój narzeczony, Michał.
– Ewa, kiedy wracasz? Nie możesz zostawić pracy tak po prostu!
– Michał… ja nie wiem… Tu wszystko się sypie…
– Twoja matka nigdy cię nie doceniała! Po co się poświęcasz?
Zamilkłam. Czy miał rację? Czy naprawdę powinnam zostawić to wszystko za sobą?
Wieczorem mama poprosiła mnie do siebie.
– Ewa… Przepraszam cię za wszystko… Za to, że zawsze byłam dla ciebie taka surowa…
Zaniemówiłam ze wzruszenia.
– Mamo… ja tylko chciałam być kochana…
Mama uścisnęła moją dłoń. W jej oczach pojawiły się łzy.
Następnego dnia Tomek przyszedł pijany. Zaczął wykrzykiwać oskarżenia: że zabrałam mu dzieciństwo, że przez mnie rodzice byli nieszczęśliwi, że zawsze byłam egoistką.
– To nieprawda! – krzyknęłam przez łzy. – To ty zawsze byłeś tym lepszym!
Ojciec próbował nas rozdzielić, ale sam ledwo stał na nogach.
Wtedy mama zaczęła się dusić. Zadzwoniłam po karetkę, a Tomek wybiegł z domu trzaskając drzwiami.
W szpitalu lekarz powiedział mi wprost:
– Stan pani mamy jest bardzo poważny. Proszę być przygotowaną na najgorsze.
Siedziałam przy jej łóżku całą noc. Trzymałam ją za rękę i szeptałam słowa przebaczenia i miłości.
Mama odeszła nad ranem. Byłam przy niej sama.
Po pogrzebie ojciec zamknął się w sobie jeszcze bardziej. Tomek nie odezwał się do mnie ani słowem. Ania próbowała mnie pocieszać, ale jej słowa odbijały się ode mnie jak groch od ściany.
Wróciłam do Warszawy z poczuciem pustki i żalu. Michał próbował mnie wspierać, ale wiedziałam już, że nie pasuję do jego świata sukcesu i blichtru.
Często wracam myślami do tamtego domu na Podlasiu. Do mamy, której nigdy nie zdążyłam naprawdę poznać. Do brata, którego kochałam mimo wszystko.
Czy można wybaczyć rodzinie wszystko? Czy warto wracać tam, gdzie czeka tylko cień przeszłości? Czasem myślę: może gdybym została… może coś by się zmieniło? A może każdy z nas nosi swój własny cień i nigdy nie da się od niego uciec?
