Matka mojej synowej nie pozwala jej mieć dziecka: Zostaliśmy bez wnuka. Czy można jeszcze naprawić to, co zostało złamane?
— Nie rozumiesz, mamo! — głos Asi drżał, a jej oczy błyszczały łzami. — To nie jest takie proste…
Stałam w kuchni, ściskając kubek z herbatą tak mocno, że aż bolały mnie palce. Słyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi. Mój syn, Tomek, próbował przekonać swoją żonę, żeby spróbowali mieć dziecko. Asia była spięta, jakby każdy jego argument wbijał się w nią jak szpilka. Zamiast radości i ekscytacji, w ich głosach słyszałam tylko napięcie i strach.
Nie tak wyobrażałam sobie ten moment. Od lat marzyłam o wnuku. O małych stópkach biegających po naszym mieszkaniu, o śmiechu dziecka, który rozświetliłby naszą codzienność. Ale od kiedy Asia weszła do naszej rodziny, wszystko zaczęło się komplikować.
Początkowo myślałam, że to kwestia czasu. Że młodzi muszą się dotrzeć, nauczyć siebie nawzajem. Ale z każdym miesiącem widziałam coraz wyraźniej: coś ich blokuje. A raczej — ktoś.
Matka Asi, pani Grażyna, zawsze była obecna. Zbyt obecna. Dzwoniła do córki codziennie, czasem po kilka razy dziennie. Wtrącała się w ich decyzje — od wyboru mieszkania po kolor zasłon w sypialni. Ale najgorsze zaczęło się wtedy, gdy Tomek i Asia zaczęli mówić o dziecku.
— Asiu, przecież zawsze mówiłaś, że chcesz mieć dużą rodzinę — usłyszałam kiedyś Tomka.
— Chciałam… Ale mama mówi, że to nie jest dobry moment. Że powinnam najpierw zrobić karierę, podróżować…
Zacisnęłam zęby. Grażyna nigdy nie ukrywała swoich ambicji wobec córki. Chciała dla niej wszystkiego, czego sama nie miała: sukcesu, niezależności, pieniędzy. Ale czy naprawdę miała prawo decydować o tym, kiedy Asia zostanie matką?
Z czasem rozmowy młodych stawały się coraz bardziej nerwowe. Tomek zamykał się w sobie, Asia chodziła przygaszona. Próbowałam z nią rozmawiać — delikatnie, bez nacisku.
— Asiu, jeśli kiedykolwiek będziesz chciała pogadać… Wiesz, że możesz na mnie liczyć?
Spojrzała na mnie z wdzięcznością i smutkiem.
— Dziękuję… Ale ja już sama nie wiem, czego chcę.
Czułam się bezsilna. Patrzyłam na mojego syna, który coraz częściej wracał do domu przybity i milczący. Próbował być wyrozumiały dla żony, ale widziałam w jego oczach rozczarowanie i żal. Kiedyś powiedział mi szeptem:
— Mamo… Ja chyba nigdy nie będę ojcem.
Te słowa bolały mnie bardziej niż cokolwiek innego. Przecież Tomek zawsze marzył o rodzinie. O tym, żeby być lepszym ojcem niż jego własny tata, który zostawił nas, gdy był mały. Chciał dać swojemu dziecku wszystko to, czego sam nie dostał.
Pewnego dnia postanowiłam porozmawiać z Grażyną. Spotkałyśmy się w kawiarni na rogu.
— Grażyno… Wiem, że chcesz dla Asi jak najlepiej. Ale czy nie uważasz, że powinna sama decydować o swoim życiu?
Uśmiechnęła się chłodno.
— Moja córka jest jeszcze młoda. Ma czas na dzieci. Najpierw musi coś osiągnąć.
— Ale Tomek bardzo pragnie zostać ojcem…
— To nie mój problem — przerwała mi ostro. — Nie pozwolę, żeby Asia zmarnowała sobie życie przez dziecko w tym wieku.
Wyszłam stamtąd z poczuciem klęski. Wiedziałam już wtedy, że Grażyna nie odpuści. Że będzie manipulować córką tak długo, aż ta całkiem zapomni o własnych pragnieniach.
Mijały miesiące. Tomek i Asia oddalali się od siebie coraz bardziej. Coraz częściej słyszałam ich kłótnie przez ścianę:
— Nie rozumiesz mnie! — krzyczała Asia.
— A ty mnie? Ja chcę rodziny!
— Moja mama mówi…
— Twoja mama! Zawsze twoja mama!
Pewnego wieczoru Tomek przyszedł do mnie zapłakany jak małe dziecko.
— Mamo… Ja już nie mam siły. Kocham ją, ale nie mogę żyć w trójkącie z jej matką.
Przytuliłam go mocno. Czułam jego ból i bezradność.
Wkrótce potem Asia wyprowadziła się do matki „na chwilę”. Ta chwila trwa już pół roku. Tomek został sam w pustym mieszkaniu i coraz rzadziej się odzywa.
Czasem spotykam Asię na ulicy. Jest blada, wychudzona, jakby życie z niej uszło. Chciałabym ją przytulić i powiedzieć: „Zasługujesz na szczęście”. Ale wiem, że nie mogę przekroczyć tej granicy.
Czuję żal do Grażyny — za to, że odebrała mi wnuka, a mojemu synowi szansę na szczęśliwe życie. Czuję też żal do siebie — bo może mogłam zrobić więcej? Może powinnam była walczyć inaczej?
Dziś siedzę sama przy stole i patrzę na puste krzesło po Tomku. Marzenia o wnuku rozsypały się jak domek z kart przez czyjąś ambicję i strach przed samotnością.
Czy jeszcze można naprawić to, co zostało złamane? Czy kiedyś znów będziemy rodziną? A może są rzeczy, których już nigdy nie da się odzyskać?