Między matką a córką: Historia, która rozdziera serce
— Znowu wróciłaś po północy? — głos mamy przeszył ciszę, zanim zdążyłam zamknąć drzwi. — Gdzie się włóczyłaś, Karolino?
Stałam w przedpokoju, zmarznięta, z torbą pełną książek i notatek. W powietrzu wisiał zapach smażonej cebuli i niepranych ubrań. Mama stała w kuchni, w szlafroku, z papierosem w dłoni. Jej spojrzenie było jak zimny prysznic.
— Byłam na zajęciach, mamo. Przecież mówiłam, że mam kolokwium z anatomii.
— Kolokwium! — prychnęła. — I co ci po tej anatomii? Myślisz, że jak zostaniesz lekarką, to będziesz kimś lepszym ode mnie?
— Nie o to chodzi… — zaczęłam, ale już wiedziałam, że nie ma sensu. Zawsze kończyło się tak samo: krzykiem, trzaskaniem drzwiami, płaczem. Od dziecka czułam się w tym domu jak intruz. Młodszy brat, Paweł, był oczkiem w głowie mamy. Ja — wiecznym rozczarowaniem.
Weszłam do swojego pokoju i opadłam na łóżko. Zza ściany dobiegały odgłosy telewizora i śmiech Pawła. Mama znów zaczęła narzekać:
— Karolina tylko się uczy, a w domu nic nie pomoże! Paweł, przynieś mi herbatę!
Zacisnęłam pięści. Ile razy słyszałam, że jestem samolubna, że powinnam zająć się domem, a nie marzyć o studiach? Ojciec odszedł, gdy miałam dwanaście lat. Od tamtej pory mama była coraz bardziej zgorzkniała. Często powtarzała:
— Gdyby nie ty, może by mnie nie zostawił.
Te słowa bolały jak cios. Przez lata próbowałam zasłużyć na jej miłość: sprzątałam, gotowałam, opiekowałam się Pawłem. Ale nigdy nie było dość.
Pewnego wieczoru, gdy wróciłam późno z biblioteki, mama czekała na mnie z walizką.
— Skoro jesteś taka dorosła, to się wyprowadź! — krzyczała. — Nie będę cię więcej utrzymywać!
— Mamo, proszę… — łzy napłynęły mi do oczu. — Jeszcze tylko rok studiów. Potem znajdę pracę i ci pomogę.
— Pomóc? Ty? — zaśmiała się gorzko. — Ty tylko bierzesz! Paweł jest inny. On zostanie przy matce.
Brat stał za jej plecami, milczący, z opuszczoną głową. Przez chwilę miałam nadzieję, że się odezwie. Ale nic nie powiedział. Wzięłam walizkę i wyszłam. Na klatce schodowej usiadłam na schodach i płakałam. Było mi zimno i strasznie samotnie.
Przez kilka tygodni spałam u koleżanki z roku, Magdy. Jej rodzice przyjęli mnie jak własną córkę. Magda mówiła:
— Karola, nie możesz wrócić do tej toksycznej matki. Jesteś silna. Dasz radę.
Ale ja tęskniłam. Za domem, za Pawłem, nawet za mamą. Pisałam do niej SMS-y:
— Mamo, wszystko w porządku? Potrzebujesz czegoś?
Odpowiedzi nie było. Tylko raz zadzwoniła:
— Po co się odzywasz? Chcesz mnie jeszcze bardziej upokorzyć?
Zacisnęłam zęby. Musiałam skończyć studia. Pracowałam w weekendy w kawiarni, uczyłam się nocami. Magda była moim aniołem stróżem. Ale nawet ona nie rozumiała tej pustki, którą czułam.
Minął rok. Obroniłam licencjat z wyróżnieniem. Mama nie przyszła na rozdanie dyplomów. Paweł przysłał SMS-a: „Gratulacje”. Nic więcej.
Znalazłam pracę w szpitalu w Warszawie. Wynajęłam kawalerkę. Życie zaczęło się układać. Ale w środku czułam się pusta. Każde święta spędzałam sama lub u Magdy. Czasem dzwoniłam do mamy:
— Mamo, może przyjedziesz do mnie na Wigilię?
— Nie mam czasu na twoje fanaberie — odpowiadała. — Poza tym Paweł jest chory.
Z czasem przestałam próbować. Skupiłam się na pracy. Poznałam Michała — lekarza z oddziału ratunkowego. Był czuły, cierpliwy, rozumiał moje lęki.
— Karolina, musisz pogodzić się z przeszłością — mówił. — Inaczej nigdy nie będziesz szczęśliwa.
Ale jak pogodzić się z tym, że własna matka cię nie kocha?
Pewnego dnia zadzwonił Paweł:
— Karola… Mama miała udar. Leży w szpitalu. Nie wiem, co robić.
Serce mi stanęło. Rzuciłam wszystko i pojechałam do rodzinnego miasta. Mama leżała na sali, blada, bezradna. Gdy mnie zobaczyła, odwróciła wzrok.
— Po co tu przyjechałaś? — wyszeptała słabo.
— Bo jesteś moją mamą — odpowiedziałam cicho.
Przez kolejne tygodnie opiekowałam się nią razem z Pawłem. Karmiłam ją, myłam, czytałam książki na głos. Czasem patrzyła na mnie z dziwnym smutkiem.
— Dlaczego mi pomagasz? — zapytała kiedyś.
— Bo cię kocham, mamo. Zawsze cię kochałam.
Łzy popłynęły jej po policzkach. Po raz pierwszy zobaczyłam ją bez tej maski twardości.
Po wyjściu ze szpitala zamieszkała z Pawłem. Ja wróciłam do Warszawy. Często dzwoniła:
— Karolina… Dziękuję ci za wszystko.
Nie było już krzyków ani wyrzutów. Ale rany zostały.
Dziś jestem żoną Michała i mamą małego Antosia. Często myślę o swojej mamie i o tym, jak bardzo chciałam być przez nią kochana. Czy można wybaczyć wszystko? Czy można pokochać matkę na nowo?
Czasem patrzę na synka i obiecuję sobie: nigdy nie sprawię mu tego bólu, który noszę w sercu do dziś.
A Wy? Czy można naprawdę wybaczyć rodzicom ich błędy? Czy relacje z matką zawsze muszą być tak trudne?