Mój tata odszedł – czy można jeszcze poskładać rodzinę?
– Nie wracaj, dopóki nie zdecydujesz, czego naprawdę chcesz! – głos mamy drżał, choć starała się brzmieć stanowczo. Stałem w korytarzu, patrząc, jak tata z trudem zamyka walizkę. Przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały – jego oczy były pełne zmęczenia i żalu. Miałem ochotę krzyknąć, żeby został, żeby nie zostawiał nas samych, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.
To był zwykły wieczór, a jednak wszystko się zmieniło. Mama postawiła tacie ultimatum: sześć miesięcy poza domem, żeby przemyślał swoje życie. Tata miał 57 lat i od dawna widziałem, że coś w nim pękło. Przestał się śmiać, coraz częściej zamykał się w swoim świecie. Praca w urzędzie go wykańczała, a mama… Mama nie miała już siły ciągnąć wszystkiego sama. Kłócili się o drobiazgi – rachunki, zakupy, nawet o to, kto wyprowadzi psa.
Kiedy drzwi za tatą się zamknęły, w domu zapadła cisza. Mama usiadła przy stole i zaczęła płakać. Ja stałem jak sparaliżowany. Moja młodsza siostra, Zosia, wbiegła do kuchni i zapytała: – Gdzie tata? – Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
Przez pierwsze dni wszyscy chodziliśmy jak we śnie. Mama próbowała udawać, że wszystko jest w porządku. – Musimy być silni – powtarzała. Ale widziałem, jak nocami siedzi na balkonie i pali papierosa za papierosem. Zosia zamknęła się w swoim pokoju i przestała rozmawiać z koleżankami. Ja… ja czułem się winny. Może gdybym był lepszym synem, tata by nie odszedł?
W szkole nie potrafiłem się skupić. Nauczycielka od polskiego zapytała mnie po lekcji:
– Wszystko w porządku?
– Tak, proszę pani – skłamałem.
Ale nic nie było w porządku. Każdego dnia czekałem na wiadomość od taty. Przysłał jednego SMS-a: „Dbajcie o siebie”. To wszystko. Żadnego wyjaśnienia.
Mama zaczęła chodzić do psychologa. Po kilku tygodniach zaproponowała rodzinne spotkanie u pani Magdy – terapeutki. Siedzieliśmy na szarych fotelach i milczeliśmy. Pani Magda pytała o nasze uczucia, ale nikt nie chciał mówić pierwszy.
– Czuję się opuszczony – powiedziałem w końcu cicho.
– Ja też – dodała Zosia.
Mama spuściła głowę.
Z czasem zaczęliśmy rozmawiać więcej. O tym, co nas boli, czego się boimy. Mama przyznała, że jest jej ciężko samej i że czasem ma ochotę po prostu uciec. Zosia wyznała, że boi się, że tata już nigdy nie wróci.
Minęły dwa miesiące. Tata zadzwonił w moje urodziny.
– Wszystkiego najlepszego, synu – powiedział cicho.
– Kiedy wrócisz? – zapytałem bez ogródek.
– Nie wiem… Muszę to wszystko przemyśleć.
Wyczułem w jego głosie tęsknotę i strach. Chciałem mu powiedzieć, że go potrzebujemy, ale nie potrafiłem znaleźć odpowiednich słów.
W domu zaczęliśmy układać sobie życie na nowo. Mama nauczyła się naprawiać cieknący kran i sama wymieniać żarówki. Zosia wróciła do swoich rysunków i nawet zaczęła się uśmiechać. Ja zacząłem biegać wieczorami po osiedlu – to pomagało mi wyrzucić z siebie złość i smutek.
Czasem odwiedzałem babcię. Siedzieliśmy razem przy herbacie i rozmawialiśmy o dawnych czasach.
– Twój tata zawsze był uparty – mówiła babcia. – Ale kocha was. Może potrzebuje czasu, żeby to sobie uświadomić?
Zastanawiałem się nad tym długo. Czy można kochać rodzinę i jednocześnie ją zostawić? Czy to znaczy, że coś z nami jest nie tak?
Po czterech miesiącach tata przyszedł do domu na obiad. Siedzieliśmy przy stole jak obcy ludzie.
– Przepraszam – powiedział nagle. – Zawiodłem was wszystkich.
Mama spojrzała na niego ze łzami w oczach.
– Chciałam tylko wiedzieć, czy jeszcze ci na nas zależy.
Tata spuścił głowę.
– Zależy… Ale nie wiem, czy potrafię wrócić do tego wszystkiego.
Po obiedzie wyszedł bez słowa. Zosia płakała całą noc.
Dziś mija pół roku od tamtego dnia. Tata mieszka sam na drugim końcu miasta. Spotykamy się czasem na kawie albo spacerze z psem. Rozmawiamy o pogodzie i pracy, ale nigdy o tym, co naprawdę ważne.
Mama powoli odzyskuje równowagę. Zosia znów śmieje się głośno i planuje liceum plastyczne. Ja nadal szukam odpowiedzi na pytania, które mnie dręczą: czy rodzina może przetrwać taki kryzys? Czy można wybaczyć odejście?
Czasem patrzę na stare zdjęcia i zastanawiam się: czy gdybyśmy byli inni, tata by został? A może każdy ma prawo szukać własnego szczęścia?
Może wy mi powiecie: czy warto walczyć o rodzinę za wszelką cenę? Czy czasem trzeba pozwolić komuś odejść?