Moja córka obwinia mnie za brak wsparcia finansowego – czy naprawdę jestem złą matką?

– Mamo, czy ty naprawdę nie rozumiesz, jak bardzo mnie to boli? – Julia rzuciła kluczami na stół i spojrzała na mnie z wyrzutem. Jej oczy były czerwone, a głos drżał od emocji. – Zawsze muszę się tłumaczyć przed Michałem i jego rodzicami, dlaczego nie możemy sobie pozwolić na to, co oni nam proponują.

Zamarłam. W tej chwili poczułam się jak ktoś zupełnie obcy w jej życiu. Przecież zawsze starałam się być dla niej najlepszą matką, choć wiem, że nie byłam idealna. Urodziłam Julię, gdy miałam 45 lat – po latach walki z niepłodnością, po dziesiątkach badań, łzach i rozczarowaniach. Kiedy w końcu pojawiła się na świecie, świat nabrał kolorów. Ale teraz? Teraz czuję się jak szara plama na jej życiu.

– Julio, przecież wiesz, że jestem na emeryturze. Twój tata już nie żyje, a ja ledwo wiążę koniec z końcem – próbowałam tłumaczyć spokojnie, choć w środku wszystko we mnie krzyczało. – Nie mogę ci dać tyle, co państwo Nowakowie. Oni mają firmę, są młodsi ode mnie o dwadzieścia lat…

– Ale mamo! – przerwała mi ostro. – Oni nie muszą się tłumaczyć, że czegoś nie mają! Zawsze pomagają nam z ratą kredytu, kupili nam samochód… A ty? Nawet na wakacje z nami nie pojechałaś, bo „nie masz pieniędzy”.

Poczułam piekący wstyd. Przecież przez całe życie oszczędzałam każdy grosz. Gdy Julia była mała, szyłam jej ubrania sama, żeby miała coś ładnego do szkoły. Nigdy nie miała markowych rzeczy jak jej koleżanki, ale zawsze miała ciepło w domu i moje ramiona do przytulenia.

– Julio… – zaczęłam cicho. – Czy naprawdę sądzisz, że pieniądze są najważniejsze?

– Nie chodzi tylko o pieniądze! – wybuchła. – Chodzi o to, że nigdy nie mogę na ciebie liczyć tak jak Michał na swoich rodziców!

Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Przypomniałam sobie wszystkie noce spędzone przy jej łóżku, kiedy miała gorączkę. Wszystkie rozmowy o pierwszych miłościach i złamanych sercach. Wszystkie te chwile nagle wydały się nieważne wobec tego jednego faktu: nie mam pieniędzy.

Po jej wyjściu długo siedziałam w ciszy. Próbowałam zrozumieć, gdzie popełniłam błąd. Czy to ja wychowałam ją na osobę, która mierzy wartość rodzica portfelem? Czy może świat tak się zmienił?

Kilka dni później zadzwoniła do mnie sąsiadka, pani Teresa.

– Pani Zosiu, widziałam Julię pod blokiem. Wyglądała na bardzo przygnębioną… Wszystko w porządku?

Nie potrafiłam odpowiedzieć szczerze. Wstydziłam się tego, że moja własna córka uważa mnie za gorszą matkę tylko dlatego, że nie mogę jej dać pieniędzy.

Wieczorem zadzwonił Michał.

– Dzień dobry, mamo Zosiu – powiedział cicho. – Julia jest trochę roztrzęsiona… Może powinniśmy wszyscy porozmawiać?

Zgodziłam się. Spotkaliśmy się u nich w mieszkaniu. Państwo Nowakowie byli tam również – eleganccy, pewni siebie ludzie sukcesu.

– Pani Zosiu – zaczęła pani Nowakowa z uśmiechem. – My rozumiemy, że nie każdy ma takie możliwości jak my. Ale przecież liczy się rodzina! Może możemy jakoś pomóc?

Poczułam się jeszcze gorzej. Ich dobre intencje tylko podkreślały moją bezradność.

– Dziękuję – odpowiedziałam cicho. – Ale ja nie chcę być ciężarem dla nikogo.

Julia patrzyła na mnie z mieszaniną żalu i złości.

– Mamo… Ja po prostu chciałabym czasem poczuć się tak samo ważna dla ciebie, jak Michał dla swoich rodziców.

Wtedy pękło we mnie coś ostatecznie.

– Julio! – podniosłam głos pierwszy raz od lat. – Czy naprawdę sądzisz, że twoja wartość zależy od tego, ile ci dam pieniędzy? Czy zapomniałaś już wszystko to, co razem przeszłyśmy?

W pokoju zapadła cisza.

Michał spuścił wzrok. Państwo Nowakowie wymienili spojrzenia.

– Może powinniśmy zostawić was same – powiedziała pani Nowakowa i wyszli z mężem do kuchni.

Julia usiadła naprzeciwko mnie i zaczęła płakać.

– Przepraszam… Ja po prostu czuję się gorsza przy nich wszystkich… Oni mają wszystko podane na tacy… A ja ciągle muszę walczyć…

Objęłam ją delikatnie.

– Kochanie… Ja też całe życie walczyłam. O ciebie przede wszystkim. I może nie mam pieniędzy, ale mam dla ciebie serce i czas…

Siedziałyśmy tak długo w milczeniu.

Od tamtej pory Julia rzadziej porusza temat pieniędzy. Ale wiem, że coś między nami pękło i już nigdy nie będzie takie samo.

Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy naprawdę jestem gorszą matką tylko dlatego, że nie mam pieniędzy? Czy miłość matki można przeliczyć na złotówki?