Obiecuję, że wszystko się zmieni. Historia Magdy z Gdańska

Drzwi do sklepu trzasnęły z hukiem, a ja aż podskoczyłam za ladą. Była 19:45, do zamknięcia zostało piętnaście minut. Zmęczenie ściskało mi skronie, a w głowie miałam tylko jedno: żeby już wrócić do domu, ugotować makaron dla dzieci i nie wdawać się w kolejną kłótnię z mężem. Ale wtedy zobaczyłam jego sylwetkę – wysoką, lekko przygarbioną, w starym płaszczu. Zamarłam. To był Paweł. Paweł, którego nie widziałam od ponad dwudziestu lat. Mój brat.

– Magda? – Jego głos był cichy, ale rozpoznałabym go wszędzie.

– Co ty tu robisz? – wycedziłam przez zęby, czując jak serce wali mi jak młotem.

– Muszę z tobą porozmawiać. To ważne.

Spojrzałam na niego z niechęcią. Przez lata nie miałam z nim kontaktu. Po tym, jak zostawił mamę samą z długami i uciekł do Niemiec, cała rodzina się rozpadła. Ojciec pił coraz więcej, mama płakała nocami, a ja musiałam rzucić studia i iść do pracy w Biedronce, żebyśmy mieli za co żyć.

– Teraz? Po tylu latach? – syknęłam. – Nie mam czasu. Zamykamy sklep.

Paweł spojrzał na mnie błagalnie. – Proszę, Magda. Chociaż pięć minut.

Zacisnęłam pięści. W głowie słyszałam głos matki: „Nie wybaczaj mu nigdy! On nas zostawił!” Ale coś mnie tknęło. Może to była ciekawość, może żal za tym, co straciłam.

– Dobra. Pięć minut. Ale nie tutaj. – Wskazałam mu wyjście na zaplecze.

Za drzwiami sklepu pachniało kawą i kurzem. Usiadłam na skrzypiącym krześle, Paweł stanął naprzeciwko mnie.

– Mama nie żyje – powiedział nagle.

Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch.

– Co? Kiedy?

– Dwa tygodnie temu. Próbowałem się do ciebie dodzwonić, ale zmieniłaś numer…

Zacisnęłam powieki. Ostatni raz widziałam mamę rok temu w szpitalu. Była już bardzo słaba po udarze. Nie rozmawiałyśmy o Pawle – temat był zakazany.

– Dlaczego przyjechałeś?

Paweł spuścił wzrok.

– Chciałem ci oddać to, co zabrałem. I przeprosić.

Wyciągnął kopertę. W środku były pieniądze – dużo pieniędzy. Więcej niż zarabiałam przez pół roku.

– Skąd to masz?

– Pracowałem ciężko w Niemczech. Wiem, że nie naprawię tego, co zrobiłem… Ale może chociaż trochę ci ulżę.

Wybuchłam śmiechem przez łzy.

– Myślisz, że pieniądze wszystko załatwią? Że kupisz sobie przebaczenie?

Paweł milczał długo.

– Nie chcę kupować przebaczenia. Chcę tylko… żebyś wiedziała, że żałuję.

W tej chwili do zaplecza wszedł mój szef – pan Roman.

– Magda! Zamykamy! – rzucił sucho i spojrzał podejrzliwie na Pawła.

– Już idę – odpowiedziałam i schowałam kopertę do kieszeni kurtki.

Wyszliśmy razem na ulicę. Deszcz bębnił o chodnik, powietrze pachniało mokrym asfaltem i spalinami autobusów z Wrzeszcza.

– Gdzie teraz mieszkasz? – zapytałam niechętnie.

– U ciotki Hanki na Zaspie. Ale ona nie chce mnie widzieć…

Nic dziwnego. Ciotka Hanka zawsze była po stronie mamy.

– Słuchaj… – Paweł spojrzał mi w oczy. – Wiem, że nie masz powodu mi ufać. Ale chciałbym zobaczyć dzieci. Twoje dzieci…

Zamarłam. Moje dzieci nigdy nie słyszały o Pawle. Nawet mąż nie wiedział całej prawdy o mojej rodzinie.

– Nie wiem… Muszę się zastanowić.

Ruszyłam szybkim krokiem w stronę przystanku tramwajowego. Paweł został pod sklepem, skulony pod parasolem.


W domu czekała na mnie codzienność: rozwrzeszczane dzieciaki (Ola i Michał), mąż (Tomek) siedzący przed telewizorem i teściowa (pani Wanda), która od progu rzuciła:

– Znowu późno! Dzieci głodne!

– Zaraz zrobię kolację – odpowiedziałam zmęczonym głosem.

W kuchni Ola ciągnęła mnie za rękaw:

– Mamo, a czemu tata krzyczy na Michała?

Westchnęłam ciężko i weszłam do salonu.

– Tomek, możesz przestać się wydzierać? Jestem zmęczona!

Tomek spojrzał na mnie z wyrzutem:

– Ty zawsze jesteś zmęczona! Może byś się w końcu zajęła domem?

Poczułam narastającą złość.

– Pracuję cały dzień! Ty siedzisz przed telewizorem!

Teściowa weszła między nas:

– Przestańcie się kłócić przy dzieciach!

Ola zaczęła płakać, Michał uciekł do swojego pokoju trzaskając drzwiami.

Usiadłam przy stole i ukryłam twarz w dłoniach. Chciało mi się wyć z bezsilności.


Następnego dnia zadzwoniła ciotka Hanka:

– Magda, twój brat u mnie nocował! Co ty na to?

Westchnęłam:

– Nie wiem… On chce się pogodzić…

Ciotka prychnęła:

– Pogodzić? Po tylu latach? A pamiętasz jak twoja matka przez niego płakała?

Zacisnęłam zęby:

– Pamiętam wszystko aż za dobrze…

Po południu zadzwonił Tomek:

– Magda, wracam później. Zostajesz z dziećmi.

Nie miałam siły protestować. Wieczorem usiadłam na łóżku i patrzyłam na kopertę od Pawła. W głowie kłębiły mi się myśli: czy mam prawo mu wybaczyć? Czy powinnam pozwolić dzieciom poznać wujka?


W weekend Paweł zadzwonił jeszcze raz:

– Magda… Proszę cię, spotkajmy się całą rodziną. Chociaż raz.

Zgodziłam się niechętnie. W niedzielę przyszli do nas: Paweł i ciotka Hanka (która patrzyła na niego jak na trędowatego). Tomek był naburmuszony od rana:

– Po co go tu zapraszasz? Nawet nie znam tego człowieka!

Ola i Michał patrzyli zaciekawieni na nieznajomego wujka.

Paweł przyniósł dzieciom prezenty: puzzle dla Oli i książkę o dinozaurach dla Michała.

Przez cały obiad panowała napięta atmosfera. Ciotka Hanka co chwilę wzdychała znacząco, Tomek milczał ponuro, a dzieci szeptały między sobą.

W końcu Paweł odchrząknął:

– Chciałem was przeprosić za wszystko… Wiem, że zawiodłem rodzinę…

Cisza była tak gęsta, że można ją było kroić nożem.

Teściowa odezwała się pierwsza:

– Każdy popełnia błędy… Ale rodzina to rodzina.

Tomek spojrzał na mnie pytająco:

– Ty mu wybaczyłaś?

Poczułam łzy pod powiekami:

– Nie wiem… Ale chcę spróbować…

Paweł spuścił głowę:

– Dziękuję…

Po obiedzie Ola podeszła do mnie:

– Mamo, czy wujek będzie teraz częściej przychodził?

Uśmiechnęłam się przez łzy:

– Może tak… Jeśli będziemy tego chcieli wszyscy razem…


Wieczorem siedziałam sama w kuchni i patrzyłam przez okno na światła Gdańska odbijające się w kałużach po deszczu. W głowie miałam jedno pytanie: czy naprawdę można zacząć od nowa? Czy rodzina jest silniejsza niż dawne krzywdy?

A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć komuś taką zdradę? Czy warto próbować odbudować coś, co wydawało się już dawno stracone?