Przyjdź, gdy będziesz gotowy – historia o zdradzie, rodzinie i odwadze

— Halo, Aneta? — usłyszałam szept w słuchawce. Była 2:13 w nocy. Mój mąż, Paweł, spał obok, oddychając ciężko po kolejnej kłótni o rachunki i moją matkę. Wstrzymałam oddech. — Aneta, to ja, Michał. Musimy porozmawiać. Proszę, przyjdź, gdy będziesz gotowa.

Serce waliło mi jak młotem. Michał… Ten sam Michał, z którym wszystko zaczęło się przypadkiem na szkolnym zjeździe absolwentów w Radomiu. Ten sam Michał, który był moją pierwszą miłością, zanim życie rozdzieliło nas na dwadzieścia lat. Teraz wrócił — i to w najgorszym możliwym momencie.

Wyszłam na balkon, żeby nie obudzić Pawła. Zimny wiatr smagał mi twarz, ale nie czułam chłodu. W głowie miałam tylko chaos: córka maturzystka, matka po udarze mieszkająca z nami od pół roku, Paweł coraz bardziej zamknięty w sobie i ja — kobieta po czterdziestce, która nagle poczuła się jak nastolatka.

— Aneta! — usłyszałam za plecami głos Pawła. — Znowu palisz? Ile razy mam ci mówić…
— Przepraszam — rzuciłam automatycznie i zgasiłam papierosa o parapet.
— Nie śpisz? — zapytał podejrzliwie.
— Nie mogę zasnąć. Myślę o mamie.
— Zawsze o kimś myślisz, tylko nie o nas — burknął i wrócił do łóżka.

Wróciłam do mieszkania. W kuchni czekała na mnie matka, pani Helena, w szlafroku.
— Znowu się kłócicie? — zapytała cicho.
— Mamo, proszę cię…
— Wiem, że nie jesteś szczęśliwa. Ale rodzina to rodzina. Ja dla twojego ojca…
— Wiem! — przerwałam jej ostro. — Ale ja nie jestem tobą!

Wybiegłam z kuchni i zamknęłam się w łazience. Oparłam się o zimne kafelki i pozwoliłam łzom płynąć. Przez chwilę miałam ochotę spakować walizkę i uciec gdziekolwiek — byle dalej od tego wszystkiego.

Następnego dnia Michał napisał SMS-a: „Czekam dziś o 18:00 w kawiarni przy rynku. Jeśli nie przyjdziesz, zrozumiem.”

Cały dzień chodziłam jak struta. W pracy nie mogłam się skupić — szefowa patrzyła na mnie krzywo, koleżanki plotkowały o moim wyglądzie.

— Aneta, wszystko w porządku? — zapytała Magda z działu kadr.
— Tak… Po prostu mam ciężki czas w domu.

O 17:30 powiedziałam Pawłowi, że idę do apteki po leki dla mamy. Zostawiłam córce obiad w mikrofalówce i pobiegłam na rynek.

Michał już czekał. Wyglądał inaczej niż kiedyś — siwe włosy, zmarszczki wokół oczu, ale ten uśmiech…

— Cześć — powiedziałam cicho.
— Myślałem, że nie przyjdziesz.
— Sama nie wiem, dlaczego przyszłam.

Usiedliśmy przy oknie. Przez chwilę milczeliśmy.

— Dlaczego teraz? — zapytałam w końcu.
— Bo żałuję każdego dnia bez ciebie. Rozwiodłem się rok temu. Wiem, że masz rodzinę… Ale nie mogę już udawać, że cię nie kocham.

Poczułam łzy pod powiekami.

— Michał… Ja mam męża. Córkę. Matkę na głowie…
— A siebie masz? — przerwał mi łagodnie. — Kiedy ostatni raz byłaś szczęśliwa?

Nie odpowiedziałam. Bo nie pamiętałam.

Wróciłam do domu późno. Paweł siedział przed telewizorem z piwem w ręku.
— Gdzie byłaś tak długo?
— Byłam u mamy w aptece…
— Nie kłam! Dzwoniłem do apteki! — krzyknął nagle.
Córka wybiegła z pokoju:
— Mamo! Tata krzyczy!
Matka pojawiła się w drzwiach:
— Co tu się dzieje?

Wszyscy patrzyli na mnie jak na przestępczynię.

— Mam dość! — wybuchłam. — Dość tej kontroli! Dość udawania!
Paweł podszedł blisko:
— Masz romans?
Zamilkłam. Córka zaczęła płakać:
— Mamo…
Matka usiadła ciężko na krześle:
— Aneta… Nie rób tego rodzinie…

Wybiegłam z mieszkania bez słowa. Pojechałam do Michała. Siedzieliśmy razem do rana, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Po raz pierwszy od lat czułam się widziana i ważna.

Następnego dnia wróciłam do domu. Paweł siedział przy stole z walizką.
— Jeśli chcesz odejść, odejdź teraz. Ale pamiętaj: córka zostaje ze mną!
Matka płakała w kuchni:
— Anetko… Ja już długo nie pożyję…
Córka patrzyła na mnie z wyrzutem:
— Mamo, dlaczego chcesz nas zostawić?

Zamarłam. Chciałam krzyczeć: „Nie zostawiam was! Chcę tylko być szczęśliwa!” Ale wiedziałam, że dla nich to jedno i to samo.

Przez kolejne dni żyliśmy jak obcy ludzie pod jednym dachem. Paweł przestał się odzywać, matka patrzyła na mnie z żalem, córka zamknęła się w swoim pokoju.

W pracy dostałam naganę za spóźnienia i brak zaangażowania. Magda próbowała mnie pocieszać:
— Może powinnaś po prostu odpocząć? Wyjechać gdzieś sama?
Zaśmiałam się gorzko:
— Sama? Ja nawet nie wiem już, kim jestem bez nich wszystkich…

Wieczorami pisałam z Michałem długie wiadomości:
„Czuję się jak więzień własnego życia.”
„Nie jesteś sama.”
„Boisz się?”
„Boję się wszystkiego.”

Pewnego dnia matka upadła w łazience. Zawieźliśmy ją do szpitala. Lekarz powiedział:
— Pani Helena musi mieć stałą opiekę. Może dom opieki?
Popatrzyliśmy na siebie z Pawłem przerażeni.
Matka błagała:
— Nie oddawajcie mnie tam…
Córka płakała:
— Mamo, babcia umrze ze smutku!
Paweł rzucił:
— To twoja matka! Ty się nią zajmij!

Zostałam sama z decyzją: dom opieki czy rezygnacja z pracy i własnego życia?

W nocy zadzwonił Michał:
— Przyjedź do mnie. Choćby na chwilę. Przyjdź, gdy będziesz gotowa.

Spakowałam torbę i wyszłam bez słowa. Jechałam przez nocne miasto z poczuciem winy i ulgi jednocześnie.
Michał otworzył drzwi zanim zdążyłam zapukać.
Objął mnie mocno:
— Już dobrze. Jesteś bezpieczna.

Zasnęliśmy razem pierwszy raz od dwudziestu lat.
Rano zadzwoniła córka:
— Mamo… Tata płacze. Babcia pyta o ciebie…
Poczułam ból rozrywający serce na pół.
Michał spojrzał mi w oczy:
— Nie musisz wybierać dzisiaj. Ale kiedyś będziesz musiała wybrać siebie.

Wróciłam do domu po dwóch dniach ciszy telefonicznej. Paweł był blady i roztrzęsiony:
— Myślałem, że już nie wrócisz…
Córka rzuciła mi się na szyję:
— Mamo! Proszę cię, nie zostawiaj nas!
Matka milczała przez cały dzień.
Wieczorem podeszła do mnie i powiedziała:
— Wybacz mi… Nigdy nie chciałam cię więzić swoim cierpieniem.
Zaczęłyśmy płakać razem.

Paweł próbował ratować nasze małżeństwo przez kilka tygodni: kwiaty, kolacje, nawet terapia małżeńska.
Ale ja już wiedziałam: nie chcę żyć życiem dla innych kosztem siebie samej.

Pewnego ranka spakowałam walizkę i napisałam list:
„Przepraszam was wszystkich. Kocham was bardzo, ale muszę spróbować być szczęśliwa inaczej.”
Pojechałam do Michała.

Dziś mija rok od tamtej nocy. Córka odwiedza mnie co weekend; matka mieszka w domu opieki niedaleko mojego nowego mieszkania; Paweł ułożył sobie życie z kimś innym.
Czy jestem szczęśliwa? Nie wiem jeszcze. Ale po raz pierwszy od lat czuję się wolna i prawdziwa.

Czy naprawdę można być dobrym dla innych, jeśli przez całe życie zapominało się o sobie? Czy egoizm to zawsze grzech – czy może czasem jedyna droga do prawdziwego szczęścia?