Ślub najstarszego brata: Opowieść o rodzinnych ranach i pojednaniu
Już od rana czułam, jakby w powietrzu wisiała burza. W kuchni unosił się zapach kawy i świeżo upieczonego sernika, ale nawet to nie potrafiło rozładować napięcia. Mama krzątała się nerwowo, co chwilę poprawiając obrus na stole, a tata milczał, wpatrzony w okno, jakby szukał tam odpowiedzi na pytania, których nikt nie miał odwagi zadać. Dziś miał odbyć się ślub mojego starszego brata – Bartka. A ja, Julia, jego młodsza siostra, czułam się jak nieproszony gość na własnym podwórku.
– Julia, możesz w końcu przestać się snuć i pomóc mi z kwiatami? – syknęła mama, nie patrząc mi w oczy.
– Już idę – odpowiedziałam cicho, choć w środku aż kipiałam. Zawsze byłam tą drugą. Bartek był oczkiem w głowie rodziców – zdolny, ambitny, zawsze wiedział czego chce. Ja… wiecznie szukałam swojego miejsca. Może dlatego wyjechałam na studia do Warszawy i wracałam do domu tylko wtedy, gdy musiałam.
W salonie rozbrzmiewał śmiech Bartka i jego narzeczonej, Magdy. Byli tacy szczęśliwi, tak bardzo do siebie pasowali. A ja? Czułam się jak cień. Przypomniałam sobie wszystkie te lata, gdy Bartek był moim bohaterem – bronił mnie przed kolegami z podwórka, pomagał z matmą. Ale potem coś się zmieniło. Może to przez to, że zawsze musiałam być „jak Bartek”. Może przez to, że rodzice nigdy nie pytali mnie o zdanie.
– Julia, idź po babcię – rzucił tata beznamiętnie. – I powiedz jej, żeby już schodziła.
Weszłam na piętro i zapukałam do pokoju babci Zosi. Siedziała przy oknie, patrząc na ogród.
– Babciu… czas schodzić. Zaraz przyjedzie fotograf.
Babcia spojrzała na mnie uważnie.
– Ty się boisz tego dnia bardziej niż Bartek – powiedziała cicho.
Zacisnęłam pięści.
– Nie wiem o czym mówisz.
– Wiesz doskonale. Zawsze byłaś odważna, Julka. Ale teraz chowasz się za żalem. Idź i powiedz Bartkowi to, co masz mu do powiedzenia. Dziś jest ten dzień.
Zeszłyśmy razem na dół. W kuchni mama już prawie płakała nad przypalonym rosołem.
– Wszystko nie tak! – jęknęła. – A jeszcze Julia…
– Co ja? – zapytałam ostro.
– Zawsze musisz robić po swojemu! Nawet dziś nie możesz być po prostu… normalna?
Zrobiło mi się gorąco. Chciałam wykrzyczeć jej wszystko: jak bolało mnie to ciągłe porównywanie do Bartka, jak czułam się niewidzialna przez całe dzieciństwo. Ale tylko zacisnęłam zęby i wyszłam na taras.
Bartek stał tam sam, poprawiając krawat.
– Hej – powiedziałam cicho.
– Hej, Julka. Wyglądasz… inaczej niż zwykle.
– To znaczy?
– Jakoś poważniej. Wszystko w porządku?
Chciałam powiedzieć „nie”, ale tylko skinęłam głową.
– Bartek…
Odwrócił się do mnie i spojrzał tak, jak kiedyś – z troską.
– Co jest?
– Chciałam ci powiedzieć… Przepraszam za wszystko. Za to, że byłam dla ciebie taka wredna przez ostatnie lata. Że nie potrafiłam ci wybaczyć tego… że zawsze byłeś lepszy ode mnie.
Bartek westchnął ciężko.
– Julka… Ty naprawdę myślisz, że byłem lepszy? Przecież ja zawsze ci zazdrościłem odwagi. Ty wyjechałaś do Warszawy sama! Ja nigdy bym się na to nie zdobył.
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę w milczeniu.
– Myślisz, że mama kiedyś zobaczy we mnie coś więcej niż tylko twoją młodszą siostrę? – zapytałam drżącym głosem.
Bartek uśmiechnął się smutno.
– Może kiedyś… Ale wiesz co? Ja już widzę. I jestem z ciebie dumny.
Łzy napłynęły mi do oczu. Przytuliłam go mocno pierwszy raz od lat.
Wróciliśmy do domu razem. Mama spojrzała na nas podejrzliwie.
– Co wy tam knujecie?
Bartek objął mnie ramieniem.
– Nic mamo. Po prostu jesteśmy rodziną.
Ślub był piękny – Magda wyglądała jak księżniczka, Bartek nie mógł oderwać od niej wzroku. Ale dla mnie najważniejsze wydarzyło się później – podczas wesela podeszła do mnie mama.
– Julia…
Spojrzałam na nią ostrożnie.
– Tak?
– Przepraszam cię. Wiem, że nie byłam dla ciebie sprawiedliwa. Zawsze bałam się o Bartka… A ty byłaś taka silna, że myślałam, że sobie poradzisz sama. Ale może powinnam była częściej cię przytulić.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Po prostu ją objęłam i pozwoliłam sobie na łzy.
Wieczorem siedziałam na schodach przed domem i patrzyłam w rozgwieżdżone niebo. W środku czułam spokój pierwszy raz od lat. Może rodzina to nie jest miejsce bez konfliktów i żalu – może to miejsce, gdzie mimo wszystko można wrócić i zacząć od nowa?
Czy wy też kiedyś czuliście się niewidzialni w swojej rodzinie? Czy potrafilibyście wybaczyć tak jak ja?