Weekend, który zmienił wszystko: Kiedy rodzina przyjeżdża, a sekrety wychodzą na jaw
Już od rana czułam niepokój. Dźwięk dzwonka do drzwi rozdarł ciszę mojego mieszkania na Pradze jak krzyk. Otworzyłam i zobaczyłam całą moją rodzinę: mama z naręczem ciast, tata z walizką, młodsza siostra Ola z wiecznie obrażoną miną i babcia Zofia, która już w progu zaczęła narzekać na schody.
– No wreszcie! – mama ucałowała mnie w oba policzki. – Myślałam, że nigdy nie otworzysz!
– Przecież jestem na czas – odpowiedziałam, próbując się uśmiechnąć. Ale już czułam, jak napięcie rośnie. Wiedziałam, że ten weekend będzie próbą sił.
Nie minęło pięć minut, a babcia już rozsiadła się na kanapie i zaczęła komentować wystrój mieszkania.
– Te zasłony to sama wybierałaś? Trochę smutne… Za moich czasów to się firanki haftowało.
Mama natychmiast zaczęła rozpakowywać jedzenie.
– Zrobiłam twoją ulubioną sałatkę jarzynową. I sernik! – rzuciła z dumą.
Ola przewróciła oczami i rzuciła plecak w kąt.
– Gdzie tu jest Wi-Fi? – zapytała beznamiętnie.
Tata milczał, ale jego wzrok błądził po ścianach, jakby szukał czegoś, do czego mógłby się przyczepić.
Wiedziałam, że zaraz się zacznie. I nie pomyliłam się.
Przy obiedzie mama zaczęła temat, którego najbardziej się obawiałam.
– Marto, a co z tym twoim Michałem? – zapytała nagle, patrząc na mnie przenikliwie. – Ile już jesteście razem? Trzy lata?
Zamarłam. Michał był moim chłopakiem od trzech lat, ale ostatnio coraz częściej się kłóciliśmy. Mama jednak nie wiedziała o wszystkim.
– Mamo, nie rozmawiajmy o tym teraz…
– A czemu nie? – wtrąciła babcia. – W twoim wieku to ja już miałam dwójkę dzieci!
Ola parsknęła śmiechem.
– Babciu, teraz jest inaczej. Ludzie mają inne priorytety.
– Priorytety! – babcia machnęła ręką. – Teraz to tylko kariera i kariera. A potem zostaniecie same jak palec!
Poczułam, jak narasta we mnie złość.
– Mamo, babciu… To moje życie. Michał i ja mamy swoje sprawy. Nie wszystko jest takie proste.
Mama spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Ty zawsze wszystko komplikujesz. Ola to przynajmniej wie, czego chce. Studiuje medycynę, chłopaka ma porządnego…
Ola natychmiast się obruszyła.
– Mamo! Przestań mnie porównywać do Marty! Każda z nas jest inna!
Tata westchnął ciężko.
– Może byśmy po prostu zjedli w spokoju?
Ale już było za późno. Atmosfera zgęstniała jak śmietana w lodówce.
Wieczorem usiadłam z Olą w moim pokoju. Siedziała na łóżku i bawiła się telefonem.
– Ola… Ty naprawdę jesteś szczęśliwa? – zapytałam cicho.
Spojrzała na mnie zaskoczona.
– Czemu pytasz?
– Bo mam wrażenie, że wszyscy od nas czegoś oczekują. Mama chce, żebym wyszła za mąż. Babcia żebym miała dzieci. Tata żebym była grzeczna i nie sprawiała problemów…
Ola wzruszyła ramionami.
– Ja już przestałam się przejmować. Robię swoje. Ale ty zawsze wszystko bierzesz do siebie.
Westchnęłam ciężko.
– Bo mi zależy…
Wtedy zadzwonił mój telefon. Michał.
– Cześć – powiedziałam cicho.
– Marta… Musimy pogadać. Możemy się spotkać?
Spojrzałam na Olę błagalnie. Wzruszyła ramionami.
– Idź. Ja tu ogarnę babcię i mamę.
Wyszłam na klatkę schodową i zadzwoniłam do Michała.
– O co chodzi?
– Marta… Ja nie wiem, czy to ma sens. Twoja rodzina mnie nie akceptuje. Ty ciągle jesteś rozdarta między nimi a mną…
Poczułam łzy pod powiekami.
– Michał… Ja próbuję wszystko pogodzić…
– Ale czy ty naprawdę tego chcesz? Czy tylko robisz to dla nich?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Rozłączył się pierwszy.
Wróciłam do mieszkania roztrzęsiona. Mama od razu to zauważyła.
– Co się stało?
– Nic… – skłamałam.
Ale ona już wiedziała swoje.
Następnego dnia rano babcia zaczęła narzekać na śniadanie.
– Kiedyś to się jadło jajecznicę ze świeżych jajek! A tu tylko jakieś płatki i jogurty…
Mama zaczęła sprzątać kuchnię po swojemu, krytykując każdy mój ruch.
– Marta, czemu trzymasz mleko na górnej półce? Przecież się szybciej psuje!
Tata próbował naprawić cieknący kran i tylko pogorszył sprawę – woda zaczęła lać się strumieniem po podłodze.
Ola zamknęła się w łazience na godzinę i wyszła obrażona, bo ktoś zużył jej ulubiony szampon.
W końcu wybuchłam.
– Czy wy musicie wszystko krytykować?! To moje mieszkanie! Moje życie!
Zapadła cisza. Mama spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– My tylko chcemy ci pomóc…
Babcia pokręciła głową.
– Dzieci teraz takie niewdzięczne…
Tata wyszedł na balkon zapalić papierosa, choć od lat nie palił.
Ola podeszła do mnie i objęła mnie mocno.
Wieczorem usiedliśmy wszyscy razem przy stole. Po raz pierwszy od dawna rozmawialiśmy szczerze. Powiedziałam im o moich problemach z Michałem, o tym jak trudno mi pogodzić ich oczekiwania z własnymi marzeniami. Mama płakała, babcia milczała ponuro, tata tylko kiwał głową ze zrozumieniem.
Ola powiedziała:
– Może czasem lepiej po prostu być sobą? Nawet jeśli komuś się to nie podoba?
Ten weekend był trudny. Pełen łez, krzyków i starych żalów. Ale też pierwszy raz poczułam się wolna – bo powiedziałam głośno to, co od lat dusiło mnie od środka.
Kiedy rodzina wyjechała w niedzielę wieczorem, usiadłam sama w pustym mieszkaniu i długo patrzyłam w okno na rozświetloną Warszawę. Czy naprawdę musimy żyć według cudzych oczekiwań? Czy można być szczęśliwym bez aprobaty najbliższych?
A wy? Jak radzicie sobie z presją rodziny? Czy potraficie być sobą mimo wszystko?