„Nie chcę mieć dzieci” – Moja decyzja, moja walka. Historia kobiety, która postawiła na siebie i musiała zmierzyć się z rodziną.
– Elka, a kiedy w końcu nam powiesz, że jesteś w ciąży? – Mama patrzyła na mnie z tym swoim uśmiechem, który miał być ciepły, a był jak sztylet. Siedzieliśmy przy niedzielnym obiedzie. Zapach rosołu mieszał się z napięciem. Mój brat Tomek właśnie opowiadał o tym, jak jego trzyletni syn rozbił szybę piłką. Wszyscy się śmiali. Ja milczałam.
– Mamo, nie będę mieć dzieci – powiedziałam cicho, ale stanowczo. W pokoju zapadła cisza, jakby ktoś wyłączył dźwięk świata.
– Co ty wygadujesz? – Tata odłożył widelec. – Każda kobieta chce mieć dzieci. To naturalne.
– Nie każda – odpowiedziałam. – Ja nie chcę.
Zobaczyłam, jak mama blednie. Moja siostra Anka spojrzała na mnie z niedowierzaniem. – To egoistyczne – rzuciła. – My wszyscy mamy dzieci. Ty też powinnaś.
Wyszłam do kuchni, żeby złapać oddech. Oparłam się o blat i poczułam łzy pod powiekami. Ile razy jeszcze będę musiała tłumaczyć się z własnych wyborów? Czy naprawdę jestem gorsza tylko dlatego, że nie chcę być matką?
Mam 34 lata. Pracuję jako redaktorka w wydawnictwie w Warszawie. Kocham swoją pracę, podróże, książki i wolność. Od zawsze wiedziałam, że macierzyństwo to nie moja droga. Nie czuję tego instynktu, o którym wszyscy mówią. Nie chcę rezygnować z siebie dla kogoś innego. Ale w mojej rodzinie to nie do pomyślenia.
Po tamtym obiedzie zaczęło się piekło. Mama dzwoniła codziennie. – Elżbieta, przemyśl to jeszcze. Zobaczysz, zmienisz zdanie. Zostaniesz sama na starość! – powtarzała jak mantrę.
Tata przestał ze mną rozmawiać o czymkolwiek innym niż dzieci. Tomek i Anka zaczęli mnie unikać na rodzinnych spotkaniach. Nawet babcia, która zawsze była moją sojuszniczką, powiedziała: – Dziecko bez dziecka to nie rodzina.
Czułam się coraz bardziej samotna. Nawet przyjaciółki zaczęły pytać: – Ale co jeśli kiedyś pożałujesz? Co jeśli za dziesięć lat obudzisz się i będzie za późno?
Pewnego wieczoru siedziałam na podłodze w swoim mieszkaniu na Mokotowie i płakałam. Przeglądałam zdjęcia z podróży do Gruzji, z wyjazdu nad morze, z wieczorów spędzonych z przyjaciółmi. Czy naprawdę moje życie jest mniej wartościowe bez dziecka?
Postanowiłam napisać o tym na forum internetowym dla kobiet. „Nie chcę mieć dzieci i nie czuję się przez to gorsza” – zaczęłam swój post. Opisałam wszystko: presję rodziny, poczucie winy, samotność i strach przed odrzuceniem.
Odpowiedzi przyszły błyskawicznie. Jedne pełne wsparcia: „Brawo za odwagę!”, „Też jestem bezdzietna i szczęśliwa”. Inne pełne jadu: „Jesteś samolubna”, „Kto ci poda szklankę wody na starość?”.
W pracy zaczęłam unikać rozmów o dzieciach. Kiedy koleżanki pokazywały zdjęcia swoich pociech, uśmiechałam się grzecznie i wracałam do redagowania tekstów. Czułam się jak outsiderka.
Najgorsze przyszło podczas świąt Bożego Narodzenia. Siedzieliśmy przy stole, a mama nagle powiedziała: – Elka, a może to kwestia zdrowia? Może coś jest nie tak? Możemy ci pomóc…
Poczułam, jak we mnie coś pęka.
– Mamo! To moja decyzja! Nie jestem chora! Po prostu nie chcę mieć dzieci! – krzyknęłam przez łzy.
Wszyscy zamilkli. Tata spuścił wzrok, Anka zaczęła zbierać talerze.
Po tej awanturze przez kilka tygodni nikt się do mnie nie odzywał. Czułam ulgę i ból jednocześnie.
Zaczęłam chodzić na terapię. Psycholożka powiedziała mi coś ważnego: – Masz prawo żyć po swojemu. Rodzina musi nauczyć się to akceptować albo pogodzić się ze stratą kontaktu.
Zaczęłam budować swoje życie od nowa. Więcej podróżowałam, zapisałam się na kurs tańca, poznałam ludzi podobnych do mnie – singli bez dzieci, którzy też walczyli o swoje miejsce w świecie.
Po roku relacje z rodziną zaczęły się powoli odbudowywać. Mama już nie pyta o dzieci przy każdym spotkaniu, choć widzę w jej oczach smutek i niezrozumienie.
Czasem myślę o tym wszystkim i zastanawiam się: dlaczego tak trudno zaakceptować czyjś wybór? Czy naprawdę szczęście mierzy się tylko liczbą dzieci przy stole?
Może kiedyś rodzina zrozumie, że kocham ich tak samo mocno – tylko po swojemu.
A wy? Czy mieliście kiedyś odwagę postawić na siebie wbrew wszystkim? Czy naprawdę musimy spełniać oczekiwania innych, żeby zasłużyć na miłość?