Nie jestem niańką ani służącą: dzień, w którym powiedziałam córce, że mam własne życie

— Mamo, możesz dziś odebrać Zosię z przedszkola? Muszę zostać dłużej w pracy, a Tomek ma zebranie — usłyszałam głos mojej córki, Magdy, zanim jeszcze zdążyłam zdjąć płaszcz. Stała w przedpokoju z telefonem przy uchu, nie patrząc mi w oczy.

Zatrzymałam się w pół kroku. W ręku miałam jeszcze siatkę z zakupami, a w głowie kłębiły się myśli o dzisiejszym spotkaniu z przyjaciółkami. Miałyśmy iść do kina na film, na który czekałam od miesięcy. Poczułam znajome ukłucie w żołądku — to samo, które towarzyszyło mi za każdym razem, gdy musiałam odłożyć swoje plany na bok.

— Magda, dziś nie mogę — powiedziałam cicho, starając się, by mój głos nie zadrżał. — Umówiłam się z Basią i Jolą. Idziemy do kina, a potem na kawę.

Córka spojrzała na mnie z niedowierzaniem. — Naprawdę? Mamo, przecież wiesz, że nie mam nikogo innego! Zosia nie może zostać sama! — Jej głos był coraz głośniejszy, a policzki poczerwieniały.

— Magda, rozumiem cię. Ale ja też mam swoje życie. Chcę spędzić czas z przyjaciółkami. Nie jestem twoją niańką ani służącą — odpowiedziałam spokojnie, choć serce waliło mi jak młotem.

Widziałam, jak jej oczy robią się wilgotne. Przez chwilę miałam ochotę ją przytulić i powiedzieć: „Dobrze, zaopiekuję się Zosią”. Ale wiedziałam, że jeśli teraz ustąpię, już nigdy nie będę miała odwagi postawić granic.

— To co mam zrobić? — zapytała cicho. — Tomek ciągle pracuje, ja ledwo daję radę…

— Może porozmawiajcie z Tomkiem o podziale obowiązków? Albo poszukajcie opiekunki na kilka godzin w tygodniu? Ja mogę pomóc czasem, ale nie zawsze — odpowiedziałam stanowczo.

Magda odwróciła się na pięcie i wyszła trzaskając drzwiami. Zostałam sama w przedpokoju, z siatką zakupów i łzami w oczach. Przez chwilę czułam się najgorszą matką świata.

Wieczorem zadzwoniła do mnie Basia:

— I co, idziesz z nami?

— Nie wiem… Magda jest na mnie wściekła. Może powinnam jednak zostać z Zosią?

— Haniu! Ile razy już rezygnowałaś ze swoich planów dla nich? Masz prawo do własnego życia! — Basia była zawsze bezpośrednia.

Przez całą noc przewracałam się z boku na bok. Przypomniałam sobie czasy, gdy Magda była mała. Pracowałam wtedy jako pielęgniarka na trzy zmiany. Zawsze byłam dla niej — gotowa pomóc, wysłuchać, poświęcić wszystko. Ale teraz… Teraz byłam już na emeryturze i chciałam wreszcie żyć dla siebie.

Następnego dnia Magda przyszła po Zosię. Była blada i zmęczona.

— Przepraszam za wczoraj — powiedziała cicho. — Po prostu… czuję się czasem taka samotna. Tomek jest wiecznie zajęty, a ja… Ja nie wiem już, jak to wszystko ogarnąć.

Usiadłyśmy razem przy stole. Zosia bawiła się klockami na dywanie.

— Magda, kocham cię i zawsze będę ci pomagać. Ale musisz zrozumieć, że ja też mam swoje potrzeby. Chcę mieć czas dla siebie, dla przyjaciółek… dla życia. Jeśli będę ciągle tylko dla was, to sama się wypalę.

Magda spuściła głowę.

— Wiem… Tylko boję się, że sobie nie poradzę.

— Poradzisz sobie. Jesteś silniejsza niż myślisz. A ja będę obok — kiedy będę mogła i chciała.

Przez kilka tygodni nasze relacje były chłodne. Magda rzadziej dzwoniła, Zosia częściej zostawała z Tomkiem lub nową opiekunką. Ja zaczęłam chodzić na zajęcia malarskie i jeździć z Basią na wycieczki rowerowe po Mazurach. Po raz pierwszy od lat poczułam się wolna.

Pewnego dnia Magda zadzwoniła do mnie wieczorem:

— Mamo… Dziękuję ci za wszystko. I przepraszam, że tak często brałam cię za pewnik. Dzięki tobie nauczyłam się prosić o pomoc innych i… dbać o siebie.

Łzy napłynęły mi do oczu.

— Kocham cię, córeczko.

Od tamtej pory nasze relacje stały się dojrzalsze. Pomagam Magdzie wtedy, kiedy naprawdę mogę i chcę — nie dlatego, że muszę. Ona nauczyła się dzielić obowiązki z Tomkiem i prosić o wsparcie innych.

Czasem patrzę na zdjęcia rodzinne i zastanawiam się: Dlaczego tak trudno nam mówić „nie” tym, których kochamy najbardziej? Czy dbanie o siebie to naprawdę egoizm? A może to właśnie największy wyraz miłości do bliskich?