Zmuszeni do Oszustwa: „Moja Córka Zostawiła Swoje Problematyczne Dziecko pod Naszą Opieką”

Kiedy moja córka, Emilia, postanowiła kontynuować studia, zostawiła swojego syna, Jasia, pod moją opieką. Emilia mieszka na odludziu w Bieszczadach, gdzie nie ma szkół, przedszkoli ani nawet niezawodnego internetu. Chciała dać Jasiowi lepszą szansę na życie, więc przeniosła się do miasta na studia, zostawiając mnie i mojego męża z opieką nad nim.

Na początku myślałam, że to będzie tymczasowe rozwiązanie. Emilia zapewniała nas, że wróci po Jasia, jak tylko skończy studia. Ale gdy miesiące zamieniły się w lata, stało się jasne, że to nie będzie krótkoterminowa sytuacja.

Jaś od początku był trudnym dzieckiem. Był głośny, nadpobudliwy i miał problemy z przestrzeganiem zasad. Mój mąż i ja jesteśmy po sześćdziesiątce, a nadążanie za energicznym pięciolatkiem było wyczerpujące. Próbowaliśmy zapisać go do lokalnego przedszkola, ale najbliższe było ponad godzinę drogi stąd i nie mogliśmy sobie pozwolić na codzienne dojazdy.

Musieliśmy radzić sobie z tym, co mieliśmy. Próbowałam uczyć Jasia podstaw czytania i matematyki w domu, ale miał trudności z koncentracją. Jego zachowanie stawało się coraz bardziej chaotyczne i zaczęłam podejrzewać, że może mieć ADHD. Zabraliśmy go do lekarza, który potwierdził nasze podejrzenia i przepisał leki. Jednak podawanie Jasiowi leków było kolejną walką.

Emilia odwiedzała nas sporadycznie, ale jej wizyty były rzadkie i krótkie. Zawsze była zajęta nauką i pracą na pół etatu. Obiecywała, że zabierze Jasia z powrotem po ukończeniu studiów, ale widziałam napięcie w jej oczach. Była przytłoczona i ledwo dawała sobie radę.

Z czasem zachowanie Jasia pogarszało się. Zaczął mieć gwałtowne wybuchy złości i często wpadał w histerię trwającą godzinami. Mój mąż i ja byliśmy na skraju wytrzymałości. Próbowaliśmy wszystkiego, co przyszło nam do głowy—terapii, różnych leków, nawet alternatywnych metod leczenia—ale nic nie pomagało.

Pewnego dnia Jaś miał szczególnie zły epizod. Zniszczył kilka mebli i nawet zranił naszego psa. Byliśmy zdruzgotani. Zrozumieliśmy, że nie możemy już dłużej radzić sobie sami. Zadzwoniliśmy do Emilii i powiedzieliśmy jej, że musi wrócić i wziąć odpowiedzialność za swojego syna.

Emilia była zrozpaczona. Błagała nas o więcej czasu, ale nie mogliśmy dłużej czekać. Byliśmy fizycznie i emocjonalnie wyczerpani. Powiedzieliśmy jej, że jeśli nie wróci, będziemy zmuszeni zaangażować Opiekę Społeczną.

Z niechęcią Emilia wróciła do domu. Próbowała pogodzić naukę z opieką nad Jasiem, ale to było dla niej za dużo. W końcu rzuciła studia i podjęła nisko płatną pracę tylko po to, aby związać koniec z końcem.

Zachowanie Jasia nadal się pogarszało. Został wyrzucony z kilku szkół, a Emilia miała trudności ze znalezieniem takiej, która by go przyjęła. Stała się coraz bardziej izolowana i przygnębiona. Nasza rodzina rozpadała się i nie było wyjścia.

W końcu nie mieliśmy innego wyboru niż umieścić Jasia w ośrodku terapeutycznym. To była najtrudniejsza decyzja, jaką kiedykolwiek musieliśmy podjąć, ale wiedzieliśmy, że to jedyny sposób, aby otrzymał potrzebną pomoc. Emilia obwiniała siebie za wszystko, co się stało, a nasze relacje z nią stały się napięte.

Nasza historia nie ma szczęśliwego zakończenia. Straciliśmy wnuka na rzecz systemu, który nie był w stanie zapewnić mu potrzebnego wsparcia, a nasza rodzina została rozbita i poraniona.