Babcia kontra Kasjerka: Jak zemsta zamieniła się w przyjaźń, której nikt się nie spodziewał

— Proszę pani, czy może się pani pospieszyć? — usłyszałam zirytowany głos młodej kasjerki, kiedy z trudem wyciągałam portmonetkę z torby. Moje dłonie drżały, a serce waliło jak młot. Za mną w kolejce już ktoś chrząkał zniecierpliwiony. — Może następnym razem przygotuje sobie pani pieniądze wcześniej? — dodała dziewczyna, nawet nie patrząc mi w oczy. Czułam, jak policzki płoną mi ze wstydu. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

Nazywam się Zofia Nowak, mam siedemdziesiąt dwa lata i od pięciu lat jestem wdową. Mój świat skurczył się do małego mieszkania na warszawskim Bródnie, kilku sąsiadek i cotygodniowych wizyt w osiedlowym sklepie spożywczym. To właśnie tam, wśród półek z mlekiem i chlebem, wydarzyło się coś, co wywróciło moje życie do góry nogami.

Wracałam do domu ze łzami w oczach. „Jak ona mogła mnie tak potraktować? Przecież jestem starsza! Gdzie szacunek dla starszych ludzi?” — powtarzałam sobie w myślach. W domu długo nie mogłam się uspokoić. Opowiedziałam o wszystkim mojej sąsiadce, pani Halinie. — Zosiu, nie daj sobie w kaszę dmuchać! — poradziła. — Idź do kierownika sklepu i złóż skargę! Takie gówniary muszą wiedzieć, gdzie ich miejsce.

Przez całą noc przewracałam się z boku na bok. W głowie układałam przemowę do kierownika sklepu. Wyobrażałam sobie, jak ta bezczelna kasjerka dostaje naganę albo nawet traci pracę. Czułam satysfakcję na samą myśl o jej upokorzeniu. „Niech wie, jak to jest!” — powtarzałam sobie.

Następnego dnia rano ubrałam się najstaranniej jak mogłam i ruszyłam do sklepu. Kierownik był zajęty, więc musiałam poczekać. W tym czasie zobaczyłam tę dziewczynę — miała na imię Kasia, jak wyczytałam z plakietki. Stała przy kasie, blada i zmęczona, a pod oczami miała ciemne cienie. Przez chwilę poczułam ukłucie współczucia, ale zaraz przypomniałam sobie swoje upokorzenie.

Kiedy wreszcie przyszła moja kolej, opowiedziałam kierownikowi wszystko ze szczegółami. On tylko westchnął i powiedział: — Dziękuję za informację, pani Zofio. Porozmawiam z Kasią.

Wróciłam do domu z poczuciem triumfu. Ale już następnego dnia zobaczyłam Kasię na kasie — była jeszcze bardziej przygaszona niż zwykle. Klienci traktowali ją jak powietrze albo rzucali nieprzyjemne uwagi. Zaczęło mnie to gryźć od środka.

Kilka dni później znów przyszłam do sklepu. Tym razem miałam przygotowane pieniądze i listę zakupów. Kiedy podeszłam do kasy, Kasia spojrzała na mnie niepewnie. — Dzień dobry — powiedziała cicho.

— Dzień dobry — odpowiedziałam chłodno.

Wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego. Przed nami w kolejce stał starszy pan, który nagle zasłabł i osunął się na ziemię. Kasia natychmiast wybiegła zza kasy i zaczęła mu pomagać. Zadzwoniła po pogotowie, uspokajała go i trzymała za rękę aż do przyjazdu ratowników. Patrzyłam na nią z niedowierzaniem — była opanowana i troskliwa.

Po tym zdarzeniu coś we mnie pękło. Zrozumiałam, że oceniłam ją zbyt pochopnie. Następnego dnia specjalnie poszłam do sklepu tylko po to, żeby z nią porozmawiać.

— Przepraszam za tamto… Za to, co powiedziałam kierownikowi — zaczęłam niepewnie.

Kasia spojrzała na mnie ze zdziwieniem.

— Nie musi mnie pani przepraszać… Ja też byłam niemiła. Po prostu… mam ostatnio ciężki czas.

Zamilkłyśmy na chwilę. W końcu zapytałam:

— Co się stało?

Kasia opowiedziała mi o swojej chorej mamie, o tym, że pracuje na dwie zmiany i ledwo wiąże koniec z końcem. O tym, że czasem nie ma siły nawet się uśmiechnąć.

Poczułam się okropnie. Przez własną dumę i urażoną godność nie zauważyłam drugiego człowieka po drugiej stronie kasy.

Od tego dnia zaczęłyśmy rozmawiać coraz częściej. Przynosiłam jej domowe ciasto, a ona pomagała mi nosić zakupy do domu. Z czasem stałyśmy się sobie bliskie jak babcia i wnuczka.

Pewnego dnia Kasia zaprosiła mnie do siebie na herbatę. Jej mama była już po operacji i powoli wracała do zdrowia. Siedziałyśmy razem przy kuchennym stole i śmiałyśmy się z naszych pierwszych spotkań.

— Wie pani, pani Zofio… Gdyby nie pani upór i ta cała awantura w sklepie, pewnie nigdy byśmy się nie zaprzyjaźniły — powiedziała Kasia z uśmiechem.

Patrzyłam na nią wzruszona i pomyślałam, jak przewrotne potrafi być życie. Zemsta zamieniła się w przyjaźń, a upokorzenie nauczyło mnie pokory i otwartości na drugiego człowieka.

Czasem zastanawiam się: ile jeszcze takich historii mogłoby się wydarzyć, gdybyśmy tylko spróbowali spojrzeć na innych z większą empatią? Czy naprawdę tak trudno jest wybaczyć i zobaczyć człowieka po drugiej stronie konfliktu?