Nieznajomy z poczekalni: Czy można uciec przed przeszłością?
– Byłaś kiedyś na obozie w Szklarskiej? Masz małą bliznę nad prawą brwią… pamiętam ją – usłyszałam cichy głos tuż obok siebie. Zamarłam, ściskając w dłoni skierowanie do kardiologa, jakby miało mnie ochronić przed tym, co właśnie się wydarzyło. Spojrzałam na mężczyznę – siwiejącego, z lekko przekrzywionymi okularami i oczami, które patrzyły na mnie z niepokojącą intensywnością.
Poczułam, jak powietrze w gardle robi się gęste. Drobna kreska nad brwią, której na co dzień prawie nie widzę w lustrze, nagle zabolała jak świeża rana. Zapach chloru i mokrych ręczników wrócił do mnie z całą mocą. Obozy w Szklarskiej Porębie… miałam wtedy czternaście lat i świat wydawał się prostszy, a jednocześnie bardziej niebezpieczny niż dziś.
– Przepraszam, chyba mnie pan z kimś pomylił – odpowiedziałam automatycznie, choć serce waliło mi jak oszalałe.
– Nie sądzę – uśmiechnął się lekko. – Pamiętam cię. Byłaś wtedy z tą rudą dziewczyną… Kasią? I to ty rozbiłaś sobie łuk brwiowy na kamieniu przy wodospadzie.
Nie mogłam już udawać. To był on – Paweł. Chłopak, który wtedy uratował mnie przed utonięciem, a potem… potem wszystko się posypało. Przez lata próbowałam wymazać tamten dzień z pamięci, ale on wrócił do mnie teraz, w tej sterylnej poczekalni, gdzie ludzie czekają na diagnozy i wyroki.
– Paweł… – wyszeptałam. – To naprawdę ty?
Skinął głową i przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. W głowie miałam mętlik. Przypomniałam sobie tamten wieczór przy ognisku, kiedy Kasia płakała przez swojego chłopaka, a ja próbowałam ją pocieszyć. Potem poszłyśmy nad wodospad, choć wychowawczyni zabroniła nam oddalać się od ośrodka. Poślizgnęłam się na mokrym kamieniu i rozcięłam łuk brwiowy. Paweł był wtedy najstarszym z chłopaków – to on wyciągnął mnie z wody i zaniósł do ośrodka.
Ale to nie był koniec tej historii. Następnego dnia wychowawczyni znalazła naszą trójkę poza terenem obozu i oskarżyła o picie alkoholu. Kasia wyparła się wszystkiego, a ja… ja nie potrafiłam kłamać. Wróciłam do domu z opinią „sprawiającej problemy”, a rodzice przez miesiące nie pozwalali mi wychodzić z domu.
– Długo cię szukałem – powiedział Paweł cicho. – Chciałem przeprosić za tamto wszystko. To ja wtedy przyniosłem tę butelkę piwa…
Zacisnęłam dłonie na kolanach. Przez lata obwiniałam siebie za tamten incydent. Rodzice nigdy mi nie uwierzyli, że to nie ja byłam inicjatorką całej sytuacji. Nasze relacje od tamtej pory nigdy już nie były takie same.
– To już nie ma znaczenia – odpowiedziałam szorstko, choć czułam, jak łzy napływają mi do oczu. – Każdy popełnia błędy.
– Ale nie każdy potrafi się do nich przyznać – odparł Paweł. – Ja uciekłem. Ty musiałaś ponieść konsekwencje.
W poczekalni zapadła cisza. Starsza pani po drugiej stronie sali spojrzała na nas z ciekawością, ale szybko wróciła do czytania gazety.
– Wiesz… – zaczęłam niepewnie – po tym wszystkim długo nie potrafiłam zaufać ludziom. Nawet teraz…
Paweł spuścił wzrok.
– Ja też nie jestem już tym samym chłopakiem. Życie mnie nauczyło pokory.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Wspomnienia wracały falami: krzyk wychowawczyni, rozczarowanie w oczach mamy, ojciec trzaskający drzwiami mojego pokoju. Potem liceum – samotność, brak przyjaciół, wieczne podejrzenia ze strony rodziców.
– A twoja rodzina? – zapytał Paweł nagle.
Zaśmiałam się gorzko.
– Mama zmarła trzy lata temu na raka. Ojciec… cóż, od dawna nie mamy kontaktu. Mam męża i córkę, ale czasem czuję się tak samo samotna jak wtedy.
Paweł skinął głową ze zrozumieniem.
– Ja rozwiodłem się dwa lata temu. Syn mieszka z byłą żoną w Gdańsku. Czasem myślę, że gdyby nie tamten obóz…
Przerwałam mu gestem ręki.
– Nie obwiniajmy przeszłości za wszystko. Ale czasem zastanawiam się… czy gdyby wtedy ktoś mi uwierzył, moje życie wyglądałoby inaczej?
W drzwiach pojawiła się pielęgniarka i wywołała moje nazwisko. Wstałam powoli, czując ciężar lat na ramionach.
– Może kiedyś jeszcze porozmawiamy? – zapytał Paweł niepewnie.
Uśmiechnęłam się smutno.
– Może…
Weszłam do gabinetu i zamknęłam za sobą drzwi. Przez chwilę stałam oparta o ścianę, próbując uspokoić oddech. Czy można pogodzić się z przeszłością, jeśli ona wciąż wraca? Czy blizny naprawdę kiedyś przestają boleć?
