Pod jednym dachem z cieniem przeszłości: Moja walka o rodzinne szczęście
— Znowu dzwoniła. — Głos mojego męża, Michała, rozbrzmiał w kuchni, kiedy kroiłam chleb na śniadanie. — Mówi, że musimy odebrać Zosię wcześniej, bo ona ma jakieś ważne sprawy.
Zamknęłam oczy na chwilę, próbując powstrzymać łzy. Ostatnio płaczę coraz częściej, hormony szaleją, a brzuch rośnie szybciej niż bym chciała. Bliźniaki. Dwie małe istoty pod moim sercem, które już teraz czują każde moje napięcie. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Michała. Był zmęczony, ale w jego oczach widziałam niepokój. Wiedziałam, że nie jest mu łatwo balansować między mną a swoją byłą żoną, Agatą.
— Michał, to już trzeci raz w tym tygodniu. — Mój głos zadrżał. — Nie możemy tak żyć. Ona nami manipuluje.
Michał westchnął i odwrócił wzrok. — To dla Zosi. Nie chcę, żeby cierpiała przez nasze konflikty.
Zosia, jego córka z pierwszego małżeństwa, miała siedem lat i była cudownym dzieckiem. Kocham ją jak własną, ale odkąd zaszłam w ciążę, Agata zaczęła coraz częściej ingerować w nasze życie. Najpierw były drobne uwagi: że Zosia wraca do niej z brudnymi ubraniami, że nie powinnam jej czesać włosów „w ten sposób”. Potem zaczęły się telefony o każdej porze dnia i nocy, pretensje, że nie odbieramy telefonu natychmiast.
W zeszłym tygodniu skończyliśmy remont naszego nowego domu pod Warszawą. Wszystko miało być idealnie: jasna kuchnia z dużym stołem, pokój dla Zosi z różowymi ścianami i mnóstwem pluszaków, a obok — pokój dla naszych bliźniaków. Przez chwilę czułam się szczęśliwa. Ale Agata nie pozwalała nam cieszyć się tym szczęściem.
Pewnego wieczoru, kiedy Zosia była u nas na weekend, Agata zadzwoniła z pretensjami:
— Słyszałam od Zosi, że kupiliście jej nowe łóżko. Nie uzgadnialiście tego ze mną! — Jej głos był zimny i oskarżycielski.
— Agato, chcieliśmy, żeby Zosia czuła się u nas jak w domu — odpowiedziałam spokojnie.
— To nie jest jej dom! — krzyknęła. — Ona ma dom ze mną!
Po tej rozmowie długo nie mogłam zasnąć. Michał próbował mnie pocieszyć, ale czułam się jak intruz we własnym życiu. Czy naprawdę nie mam prawa stworzyć Zosi drugiego domu? Czy zawsze będę tylko „tą drugą”?
Z każdym dniem Agata stawała się coraz bardziej obecna w naszym życiu. Wysyłała wiadomości do Michała: „Zosia mówiła, że twoja żona krzyczała na nią”, „Nie podawajcie jej mleka przed snem”, „Nie chcę, żeby spała z bliźniakami w jednym pokoju”. Czułam się osaczona.
Pewnego popołudnia Zosia przyszła do mnie z płaczem:
— Ciociu Kasiu, mama powiedziała, że już mnie nie kochasz, bo będziesz miała swoje dzieci…
Serce mi pękło. Uklękłam przy niej i przytuliłam ją mocno.
— Kochanie, zawsze będziesz dla mnie ważna. Będziesz starszą siostrą dla bliźniaków i razem stworzymy rodzinę.
Ale widziałam w jej oczach niepewność i strach. Wiedziałam, że Agata robi wszystko, by Zosia czuła się rozdarta między nami.
Michał coraz częściej zamykał się w sobie. Próbowałam z nim rozmawiać:
— Musisz postawić granice. Nie możemy pozwolić Agacie decydować o naszym życiu.
— Kasia, to nie takie proste… Ona grozi mi sądem o opiekę nad Zosią.
Czułam się bezsilna. Każda próba rozmowy kończyła się kłótnią lub ciszą. Moje marzenie o spokojnej rodzinie rozpadało się na kawałki.
W pracy przestałam się skupiać. Koleżanki pytały:
— Kasiu, wszystko w porządku? Wyglądasz na wyczerpaną.
Uśmiechałam się sztucznie i mówiłam: — To tylko ciąża…
Ale prawda była taka, że bałam się każdego kolejnego dnia. Bałam się o zdrowie dzieci, o przyszłość naszej rodziny. Bałam się, że nigdy nie będziemy szczęśliwi przez cień przeszłości Michała.
Któregoś wieczoru usiadłam sama w pokoju dziecięcym i patrzyłam na dwa małe łóżeczka stojące obok siebie. Próbowałam sobie wyobrazić nasze życie za rok: ja, Michał, Zosia i bliźniaki. Czy będziemy rodziną? Czy Agata pozwoli nam być szczęśliwymi?
Nagle usłyszałam cichy płacz dochodzący z korytarza. To była Zosia.
— Boję się… — wyszeptała. — Boję się, że już mnie nie będziecie chcieli…
Przytuliłam ją mocno i obiecałam sobie, że choćby nie wiem co się działo, zawsze będę walczyć o nią jak o własne dziecko.
Ale czy to wystarczy? Czy miłość może wygrać z zazdrością i manipulacją? Czy można zbudować szczęście na gruzach czyjegoś rozbitego małżeństwa?
Czasem zastanawiam się: ile jeszcze wytrzymam? Ile jeszcze razy będę musiała udawać silną? Czy naprawdę można być szczęśliwym w patchworkowej rodzinie? A może to tylko piękna iluzja?