Szepty za drzwiami: Weekend, który zmienił wszystko
– Zawsze musisz wszystko wiedzieć najlepiej, prawda? – Lenka wrzasnęła, trzaskając drzwiami kuchni. Jej głos odbił się echem po starych ścianach naszego mieszkania na Pradze, zostawiając po sobie ciszę gęstą jak śmietana. Stałam przy zlewie, ściskając w dłoniach filiżankę po kawie, i czułam, jak drżą mi palce.
Nie wiem, kiedy zaczęłyśmy się tak ranić. Może wtedy, gdy jej ojciec odszedł, a ja nie umiałam być dla niej matką i ojcem naraz? Może wtedy, gdy musiałam pracować na dwie zmiany w szpitalu i zostawiałam ją samą z kluczami na szyi? Albo wtedy, gdy pierwszy raz powiedziała mi, że mnie nienawidzi – a ja odpowiedziałam jej tym samym?
– Lenka, proszę cię… – zaczęłam cicho, ale ona już była w przedpokoju. Słyszałam tylko szelest jej kurtki i klucz przekręcany w zamku. Potem cisza. Taka, która boli bardziej niż najgorsze słowa.
Za kilka godzin miał przyjechać Władek – mój wnuk. Ostatni raz widziałam go pół roku temu, na jego urodzinach. Siedział wtedy przy stole z nosem w telefonie, a ja nie wiedziałam nawet, o czym z nim rozmawiać. Dzieci teraz są inne – zamknięte w sobie, nieufne wobec dorosłych. Ale może to my jesteśmy inni? Może to my nie umiemy już słuchać?
Usiadłam na kanapie i spojrzałam na zdjęcie stojące na półce. Ja z Lenką na Mazurach, jeszcze zanim wszystko się popsuło. Uśmiechnięte twarze, słońce w oczach. Gdzie podziały się te dni?
Telefon zadzwonił nagle, wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam na wyświetlacz – „Lenka”.
– Mamo… – jej głos był cichy, jakby stłumiony łzami. – Władek zaraz będzie u ciebie. Ja… muszę coś załatwić. Zostanie u ciebie do niedzieli.
– Lenka…
– Nie teraz, mamo. Proszę.
Rozłączyła się. Zostałam sama z narastającym niepokojem i poczuciem winy.
Władek przyszedł po godzinie. Wysoki, chudy chłopak z długimi włosami i słuchawkami na uszach. Wszedł bez słowa do pokoju i rzucił plecak na podłogę.
– Cześć babciu – mruknął pod nosem.
– Cześć Władku. Głodny jesteś?
Wzruszył ramionami.
– Może zrobię ci naleśniki? Takie jak kiedyś?
– Nie jem glutenu.
Zamilkłam. Próbowałam sobie przypomnieć, czy Lenka mówiła mi coś o jego diecie. Nic nie pamiętałam.
– To może… kanapkę? Z serem?
– Nie jem nabiału.
Poczułam się bezradna jak dziecko. Usiadłam naprzeciwko niego i patrzyłam, jak wyciąga telefon i zaczyna pisać wiadomości.
– Władku…
– Co?
– Jak ci w szkole?
– Normalnie.
Cisza znów rozlała się po pokoju. Próbowałam znaleźć temat, który by go zainteresował, ale wszystko wydawało się nie na miejscu.
Wieczorem usiedliśmy razem przed telewizorem. Puściłam stary polski film – „Cicha noc” – miałam nadzieję, że może go zaciekawi. On jednak tylko przewracał oczami i co chwilę zerkał na telefon.
– Babciu… mogę wyjść na chwilę?
– O tej porze? Jest już ciemno.
– Spotkam się tylko z kolegą pod blokiem.
Nie chciałam być tą złą babcią, która wszystkiego zabrania. Ale bałam się o niego – świat nie jest już taki jak kiedyś.
– Tylko nie wracaj późno – powiedziałam w końcu.
Wyszedł bez słowa.
Zostałam sama z własnymi myślami i wspomnieniami. Przypomniałam sobie Lenkę jako nastolatkę – też uciekała z domu, też nie chciała ze mną rozmawiać. A ja wtedy tylko krzyczałam i groziłam karą. Czy mogłam zrobić coś inaczej?
Noc była niespokojna. Władek wrócił po północy. Słyszałam jego kroki na klatce schodowej i cichy szept przez telefon:
– Tak, już jestem… Nie, babcia śpi…
Udawałam, że śpię, ale serce waliło mi jak młotem.
Rano obudził mnie zapach kawy. Władek siedział w kuchni i przeglądał gazetę.
– Babciu…
Spojrzałam na niego zdziwiona.
– Możesz mi opowiedzieć o dziadku?
Zaskoczył mnie tym pytaniem. O Januszu nie rozmawialiśmy od lat – Lenka nie chciała o nim słyszeć.
– Twój dziadek był dobrym człowiekiem…
Zaczęłam opowiadać o czasach młodości, o tym jak poznaliśmy się na studiach w Warszawie, o pierwszym wspólnym mieszkaniu na Ochocie, o wakacjach nad Bałtykiem. Władek słuchał uważnie – pierwszy raz widziałam go tak skupionego.
– A dlaczego odszedł?
Zacięłam się. Jak powiedzieć wnukowi prawdę? Że Janusz miał drugą rodzinę? Że przez lata żyliśmy w kłamstwie?
– To skomplikowane…
Władek spojrzał na mnie poważnie.
– Mama mówiła, że to przez ciebie.
Poczułam ukłucie w sercu.
– Może trochę tak… Może byłam zbyt dumna, żeby mu wybaczyć…
Władek milczał przez chwilę.
– Mama też jest dumna.
Te słowa zabolały bardziej niż cokolwiek innego.
Po południu zadzwoniła Lenka. Jej głos był zmęczony i roztrzęsiony.
– Mamo… przepraszam za wczoraj. Miałam ciężki dzień w pracy…
– Lenka… ja też przepraszam. Za wszystko.
Milczała przez chwilę.
– Czy Władek był grzeczny?
– Tak… nawet bardzo. Rozmawialiśmy o Januszu.
Usłyszałam jej ciężki oddech po drugiej stronie słuchawki.
– Mamo… ja chyba nigdy ci nie wybaczyłam tego wszystkiego. Ale nie umiem już żyć z tą złością.
Łzy napłynęły mi do oczu.
– Ja też nie umiem żyć bez ciebie, Leniu.
Wieczorem usiedliśmy wszyscy razem przy stole – ja, Lenka i Władek. Po raz pierwszy od lat rozmawialiśmy szczerze – o przeszłości, o błędach, o żalu i przebaczeniu. Było dużo łez i jeszcze więcej milczenia – ale to milczenie już nie bolało tak bardzo jak wcześniej.
Kiedy Lenka wychodziła z Władkiem do domu, przytuliła mnie mocno i powiedziała:
– Mamo… spróbujmy jeszcze raz.
Zostałam sama w pustym mieszkaniu i długo patrzyłam przez okno na światła miasta. Czy naprawdę można naprawić to, co zostało zepsute przed laty? Czy miłość wystarczy, by uleczyć stare rany? A może czasem trzeba po prostu pozwolić sobie na słabość i poprosić o przebaczenie?