Młynek przeznaczenia: czyli jak noworoczny prezent stał się początkiem rodziny
— Krzysztof, co to za wielkie pudło? — zapytałam, patrząc na niego z niedowierzaniem. Paczka była ciężka, owinięta w błyszczący papier z zimowymi choinkami. W powietrzu unosił się zapach świeżo parzonej kawy i niepokoju. Krzysiek nerwowo pocierał dłonie, jego oczy biegały po pokoju, a wargi drżały z niepokoju.
— No, rozpakuj! — ponaglił mnie, próbując się uśmiechnąć, ale widziałam, że coś go gryzie.
Ostrożnie rozdarłam papier. W środku znalazłam stary, żeliwny młynek do kawy. Był piękny — rzeźbione drewno, mosiężna korbka, ślady użytkowania. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć.
— To… młynek? — wydusiłam z siebie, próbując ukryć rozczarowanie. Spodziewałam się czegoś innego. Może biletu na koncert, może wspólnego wyjazdu. A tu… młynek.
Krzysiek spuścił wzrok.
— To nie jest zwykły młynek — powiedział cicho. — To pamiątka po mojej babci. Chciałem ci go dać, bo… bo myślę o nas poważnie. Chciałbym, żebyśmy zaczęli razem nowy rozdział.
Poczułam ukłucie w sercu. Z jednej strony wzruszenie, z drugiej — lęk. Wiedziałam, że Krzysiek ma trudną rodzinę. Jego matka nigdy mnie nie zaakceptowała. Uważała mnie za „dziewczynę z miasta”, która nie nadaje się do ich tradycyjnego domu pod Radomiem.
— Krzysiu… — zaczęłam niepewnie — czy twoja mama wie?
Zacisnął pięści.
— Nie. I nie chcę, żeby wiedziała. Ten młynek miał przejść na moją siostrę, ale ona wyjechała do Anglii i nie zamierza wracać. Mama uważa, że to jej się należy. Ale ja… ja chcę inaczej.
Wiedziałam, że to początek kłopotów. Mimo to przytuliłam młynek do piersi i uśmiechnęłam się blado.
— Dziękuję. To dla mnie ważne.
Przez kolejne dni czułam ciężar tego prezentu. Młynek stał na półce w kuchni i przypominał mi o rodzinnych konfliktach Krzyśka. W końcu nadszedł dzień wizyty jego matki.
— Kasia, posprzątaj dokładnie — rzucił Krzysiek rano. — Mama przyjedzie na obiad.
Zrobiłam rosół według przepisu jego babci. Ustawiłam młynek na stole, jakby był trofeum.
Gdy pani Halina weszła do mieszkania, od razu zauważyła młynek.
— Skąd to masz? — zapytała lodowatym tonem.
Krzysiek spojrzał na mnie błagalnie.
— To prezent dla Kasi — powiedział cicho.
Matka spojrzała na mnie z pogardą.
— Ty nawet nie umiesz zrobić porządnej kawy! Ten młynek powinien być w naszej rodzinie, a nie u obcej!
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Chciałam coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.
— Mamo, proszę cię… — zaczął Krzysiek.
— Nie! — przerwała mu ostro. — Zawsze robisz wszystko na przekór! Najpierw ta dziewczyna, teraz jeszcze zabierasz rodzinne pamiątki!
Obiad przebiegł w napięciu. Po wyjściu pani Haliny Krzysiek rzucił się na kanapę i ukrył twarz w dłoniach.
— Może oddam jej ten młynek? — zaproponowałam cicho.
Spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
— Nie rozumiesz? To nie chodzi o młynek. To chodzi o nas. O to, że ona nigdy cię nie zaakceptuje.
Przez kolejne tygodnie atmosfera gęstniała. Krzysiek coraz częściej milczał, wracał późno z pracy. Ja czułam się coraz bardziej obca w jego świecie.
Pewnego wieczoru usiadłam przy kuchennym stole i zaczęłam mielić kawę w starym młynku. Dźwięk był kojący, przypominał mi dzieciństwo u babci na Mazurach. Nagle usłyszałam szelest klucza w drzwiach.
— Kasia… musimy porozmawiać — powiedział Krzysiek zmęczonym głosem.
Usiadł naprzeciwko mnie i przez chwilę milczał.
— Mama chce, żebym wrócił do domu. Żebym zostawił wszystko tutaj i zajął się gospodarstwem po dziadku.
Zamarłam.
— A ty? Czego ty chcesz?
Spojrzał na mnie z bólem.
— Chcę być z tobą. Ale nie wiem, czy dam radę żyć między dwoma światami.
Wtedy pierwszy raz pomyślałam o odejściu. O tym, że może lepiej byłoby dla nas obojga, gdybyśmy przestali walczyć z losem.
Ale następnego dnia wydarzyło się coś niespodziewanego. Przyszła paczka z Anglii od siostry Krzyśka — Magdy. W środku był list:
„Krzysiu,
Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że podjąłeś decyzję. Młynek należy do ciebie i twojej rodziny — tej, którą sam wybierzesz. Mama nigdy tego nie zrozumie, ale ja wiem, że babcia chciała dla nas szczęścia. Nie bój się żyć po swojemu.
Magda”
Krzysiek przeczytał list kilka razy i rozpłakał się jak dziecko.
Tego wieczoru usiedliśmy razem przy stole z młynkiem między nami i długo rozmawialiśmy o przyszłości. O tym, że rodzina to nie tylko krew i tradycja, ale też wybory i odwaga by być szczęśliwym na własnych warunkach.
Dziś młynek stoi na naszej półce jako symbol walki o siebie i o miłość. Czasem parzę kawę i myślę: ile jeszcze razy los postawi nas przed wyborem? Czy zawsze będziemy mieli odwagę wybrać siebie?
Może właśnie o to chodzi w rodzinie — żeby codziennie wybierać ją na nowo.