„Babciu, pomóż!” – Jak jeden telefon zmienił wszystko i obudził rodzinne demony
– Halo? – odezwałam się, odkładając na bok krzyżówkę i przecierając okulary. Głos po drugiej stronie był roztrzęsiony, młody, ale jakby znajomy. – Babciu, to ja… Tomek… miałem wypadek. Potrzebuję twojej pomocy, tylko nie mów nikomu, proszę!
Serce zabiło mi mocniej. Tomek? Mój wnuk? Przecież on miał dziś być na uczelni w Warszawie. – Tomku, co się stało? – zapytałam, czując jak dłonie zaczynają mi drżeć.
– Babciu, potrąciłem kobietę… samochód rozbity… policja zaraz tu będzie… Potrzebuję pieniędzy na kaucję, bo inaczej pójdę do więzienia! – głos łamał się, a ja poczułam, jak ogarnia mnie panika.
W tle słyszałam jakieś szmery, ktoś szeptał coś do słuchawki. Przez chwilę miałam ochotę rzucić wszystko i biec do banku. Ale coś mi nie pasowało. Tomek nigdy nie mówił do mnie „babciu” – zawsze byłam dla niego „Babcią Basią”.
– Tomku… a jak nazywa się twój pies? – zapytałam nagle.
Cisza. Potem nerwowy śmiech. – No babciu, przecież wiesz…
– Wiem – powiedziałam twardo. – Ale ty chyba nie.
Wtedy usłyszałam ciche przekleństwo i połączenie zostało przerwane. Siedziałam przez chwilę z telefonem przy uchu, czując jak adrenalina powoli opada. To był oszust. Ktoś chciał mnie naciągnąć na pieniądze.
Ale to nie był koniec tej historii. Bo kiedy zadzwoniłam do Tomka, żeby upewnić się, że wszystko z nim w porządku, odebrała moja córka, Marta.
– Mamo, co się stało? – zapytała chłodno.
– Ktoś próbował mnie oszukać na „wnuczka”. Dzwonił do mnie jakiś chłopak i udawał Tomka!
– Mamo, ile razy ci mówiłam, żebyś nie odbierała nieznanych numerów? – westchnęła Marta. – Przecież to się zdarza cały czas.
Poczułam ukłucie żalu. Czy naprawdę jestem już tylko starą kobietą, która nie potrafi zadbać o siebie? Czy dla własnej córki jestem tylko problemem?
– Marto, ja wiem co robię – odpowiedziałam ostrożnie. – Ale może powinniśmy o tym porozmawiać z Tomkiem? To ważne!
– Tomek jest zajęty. Ma egzaminy. Nie zawracaj mu głowy takimi bzdurami.
Rozłączyła się bez słowa pożegnania. Siedziałam długo w fotelu, patrząc przez okno na szare bloki mojego osiedla. Zawsze byłam dla wszystkich „tą zaradną Basią”, która wie, jak rozwiązać każdy problem. Ale teraz czułam się bezradna i samotna jak nigdy wcześniej.
Wieczorem zadzwoniła sąsiadka, pani Zosia.
– Basiu, słyszałam, że u ciebie też próbowali! U mnie wczoraj to samo! Aż strach mieszkać samemu…
Rozmawiałyśmy długo o tym, jak bardzo zmienił się świat. O tym, że kiedyś sąsiedzi trzymali się razem, a teraz każdy zamyka drzwi na dwa zamki i boi się odezwać do obcej osoby na klatce schodowej.
Następnego dnia postanowiłam pójść do banku i opowiedzieć o wszystkim pani Kasi z okienka. Ona zawsze miała dla mnie dobre słowo.
– Pani Basiu, to plaga! Codziennie ktoś przychodzi z podobną historią – pokiwała głową ze współczuciem. – Ale pani jest mądra. Nie dała się pani nabrać.
Uśmiechnęłam się blado. Może i jestem mądra, ale czy to wystarczy? W drodze powrotnej spotkałam Tomka pod blokiem. Stał z telefonem w ręku, rozmawiał z kimś i nawet mnie nie zauważył.
– Tomku! – zawołałam.
Spojrzał na mnie zaskoczony. – Babciu Basiu! Co ty tu robisz?
Opowiedziałam mu o wszystkim. O telefonie, o rozmowie z Martą, o tym jak bardzo się przestraszyłam.
Tomek przytulił mnie mocno. – Przepraszam cię, babciu… Mama mówiła mi o tym telefonie, ale byłem zajęty… Nie pomyślałem nawet, żeby zadzwonić do ciebie samemu.
Łzy napłynęły mi do oczu. – Chciałam tylko wiedzieć, że nic ci nie jest…
Tomek spojrzał mi prosto w oczy. – Obiecuję ci, że będę częściej dzwonił. I że już nigdy nie poczujesz się sama.
Wróciłam do domu z ciężkim sercem i głową pełną myśli. Czy naprawdę tak trudno dziś być rodziną? Czy musimy czekać na tragedię albo oszustwo, żeby sobie przypomnieć o tych, których kochamy?
Czasem myślę: czy gdyby nie ten telefon od oszusta, ktoś by się mną zainteresował? Czy musimy bać się świata i ludzi wokół nas? A może wystarczy po prostu zadzwonić do babci… zanim zrobi to ktoś inny?