Kiedy Moja Córka Skończyła 12 Lat, Powiedziałam Jej o Dziadku: „Mieszka Zaledwie Kilka Kilometrów Stąd. Przepraszam, Że To Przed Tobą Ukrywałam.”

— Mamo, dlaczego nigdy nie miałam dziadka? — zapytała mnie Emilka pewnego wieczoru, kiedy siedziałyśmy razem przy kuchennym stole. Jej oczy były poważne, a głos drżał lekko, jakby bała się usłyszeć odpowiedź. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Wpatrywałam się w jej długie, jasne włosy i drobne dłonie splecione na kolanach. Wiedziałam, że ten moment kiedyś nadejdzie, ale nie sądziłam, że będzie aż tak trudny.

Odetchnęłam głęboko i spojrzałam jej prosto w oczy. — Emilko… Twój dziadek mieszka zaledwie kilka kilometrów stąd. Przepraszam, że to przed tobą ukrywałam.

Jej twarz pobladła. — Jak to? Dlaczego nigdy mi o nim nie powiedziałaś?

Zacisnęłam dłonie na kubku z herbatą, czując, jak palce mi drżą. — To długa historia. Twój dziadek… nie zaakceptował moich wyborów. Kiedy zaszłam w ciążę z tobą, byłam jeszcze bardzo młoda. On uważał, że zmarnuję sobie życie. Kazał mi wybrać: albo on, albo ty.

Emilka patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. — I wybrałaś mnie?

Pokiwałam głową, a łzy napłynęły mi do oczu. — Nie mogłam inaczej. Ale przez to straciłam kontakt z własnym ojcem. Przez dwanaście lat nie rozmawialiśmy ani razu.

W kuchni zapadła cisza, przerywana tylko tykaniem zegara i szumem ulicy za oknem. Emilka długo milczała, a potem cicho zapytała:

— Czy on wie o mnie?

— Wie — odpowiedziałam z trudem. — Ale nigdy nie chciał cię poznać.

Przez następne dni Emilka była zamyślona i cicha. Widziałam, jak patrzy przez okno na sąsiednie domy, jakby próbowała sobie wyobrazić twarz człowieka, którego nigdy nie spotkała. Czułam się winna. Może powinnam była powiedzieć jej wcześniej? Może powinnam była walczyć o kontakt z ojcem?

Pamiętam dzień, kiedy wszystko się zaczęło. Miałam siedemnaście lat i byłam zakochana w chłopaku z sąsiedztwa — Pawle. Ojciec nie znosił go od pierwszego wejrzenia. „On cię tylko skrzywdzi,” powtarzał z pogardą. Kiedy zaszłam w ciążę, Paweł zniknął bez słowa. Zostałam sama z brzuchem i rozpaczą. Ojciec był wściekły. „Zawiodłaś mnie,” powiedział wtedy zimno. „Nie chcę cię więcej widzieć.” Wyrzucił mnie z domu w środku zimy.

Przez kilka miesięcy tułałam się po znajomych i wynajmowanych pokojach. Mama próbowała mi pomagać po kryjomu, ale ojciec był nieugięty. Urodziłam Emilkę w szpitalu na Pradze i wtedy przysięgłam sobie, że nigdy nie pozwolę jej poczuć się tak samotną jak ja wtedy.

Przez lata próbowałam ułożyć sobie życie na nowo. Pracowałam jako kasjerka w Biedronce, potem jako sprzątaczka w szkole podstawowej. Nie było łatwo — czasem brakowało nam na czynsz albo na nowe buty dla Emilki. Ale byłyśmy razem i to dawało mi siłę.

Czasem widywałam ojca na ulicy — szedł szybkim krokiem do sklepu albo rozmawiał z sąsiadem pod blokiem. Nigdy nie spojrzał w moją stronę.

Teraz Emilka chciała go poznać.

— Mamo, czy możemy do niego pójść? — zapytała pewnego ranka.

Zamarłam. Bałam się tej konfrontacji bardziej niż czegokolwiek innego. Ale widziałam determinację w oczach córki.

— Jeśli tego chcesz… pójdziemy — zgodziłam się cicho.

Przygotowywałyśmy się do tej wizyty przez kilka dni. Emilka narysowała dla dziadka laurkę: „Dla Dziadka Jana od Emilki” — napisała kolorowymi kredkami.

W niedzielę po południu poszłyśmy pod jego blok na Grochowie. Serce waliło mi jak młotem, gdy dzwoniłam domofonem.

— Słucham? — odezwał się znajomy głos.

— Tato… to ja, Marta.

Cisza po drugiej stronie trwała wieczność.

— Czego chcesz? — zapytał w końcu chłodno.

— Chciałabym… żebyś poznał swoją wnuczkę.

Usłyszałyśmy brzęk otwieranych drzwi.

Weszłyśmy po schodach na trzecie piętro. Ojciec stał w progu — postarzały, siwy, ale wciąż ten sam surowy wyraz twarzy.

Spojrzał na Emilkę i coś drgnęło mu w oczach.

— Dzień dobry… dziadku — powiedziała cicho Emilka i podała mu laurkę.

Ojciec patrzył na nią długo, potem odwrócił wzrok.

— Nie wiem, po co tu przyszłyście — mruknął. — Niczego to nie zmieni.

— Tato… ona niczemu nie jest winna — wyszeptałam drżącym głosem.

Przez chwilę wydawało mi się, że zaraz nas wyrzuci za drzwi. Ale Emilka stała spokojnie i patrzyła mu prosto w oczy.

— Chciałabym pana poznać — powiedziała cicho.

Ojciec westchnął ciężko i odsunął się od drzwi.

— Wejdźcie już…

Usiadłyśmy przy stole w jego małym mieszkaniu pełnym starych książek i zdjęć rodzinnych sprzed lat. Rozmowa szła opornie; ojciec był zamknięty w sobie, odpowiadał półsłówkami. Ale Emilka opowiadała mu o szkole, o swoich marzeniach i ulubionych książkach. Widziałam, jak powoli mięknie mu spojrzenie.

Kiedy wychodziłyśmy, ojciec powiedział tylko:

— Możecie przyjść za tydzień… jeśli chcecie.

Na klatce schodowej Emilka uśmiechnęła się do mnie szeroko pierwszy raz od wielu dni.

Wróciłyśmy do domu w milczeniu, każda pogrążona we własnych myślach. Wiedziałam, że to dopiero początek trudnej drogi do pojednania. Ale może jest jeszcze nadzieja?

Czasem zastanawiam się: czy można naprawić to, co zostało złamane przez lata milczenia? Czy wybaczenie jest możliwe nawet wtedy, gdy rany są tak głębokie? Może warto spróbować — dla siebie i dla tych, których kochamy.