Obca kobieta wyznała mi miłość do mojego męża: Prawda, która rozbiła trzydzieści lat małżeństwa
– Pani Anno? – usłyszałam za sobą cichy, drżący głos. Odwróciłam się powoli, z parasolką ociekającą deszczem, i spojrzałam w zapłakane oczy młodej kobiety. Miała może trzydzieści lat, jasne włosy przyklejone do policzków i dłonie zaciśnięte na pasku torebki. – Muszę pani coś powiedzieć…
W tej chwili poczułam, jakby ktoś ścisnął mi serce. Przez głowę przemknęły mi wszystkie możliwe scenariusze – może coś stało się moim dzieciom? Może Milan miał wypadek? Ale nie. Ona spojrzała na mnie z takim bólem, że już wiedziałam – to będzie coś, czego nie chcę usłyszeć.
– Kocham pani męża – wyszeptała. – Przepraszam… Nie mogłam już tego dłużej ukrywać.
Zamarłam. Deszcz dudnił o chodnik, a ja czułam, jakby świat wokół mnie się zatrzymał. Patrzyłam na nią bez słowa, próbując zrozumieć, czy to jakiś żart, czy może pomyliła mnie z kimś innym. Ale ona znała moje imię. Znała Milana.
– Jak…? – wydusiłam z siebie. – Skąd pani…?
– Spotykamy się od dwóch lat – powiedziała cicho. – On mówił, że pani nic nie wie… że pani nie cierpi…
Nie cierpię? Przez trzydzieści lat byłam żoną Milana. Wychowaliśmy razem dwójkę dzieci, budowaliśmy dom, przeżywaliśmy święta, kłóciliśmy się o drobiazgi i godziliśmy przy herbacie w kuchni. Każda rysa na naszym małżeństwie wydawała mi się czymś naturalnym. Nigdy nie podejrzewałam, że pod powierzchnią kryje się coś takiego.
Nie pamiętam, jak dotarłam do domu. Klucz wypadł mi z rąk, kiedy próbowałam otworzyć drzwi. W przedpokoju usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Nie wiem, ile czasu minęło. W końcu usłyszałam znajomy dźwięk klucza w zamku.
– Anka? Jesteś w domu? – Milan wszedł do środka, strzepując wodę z płaszcza.
Podniosłam się powoli. Spojrzał na mnie i od razu zobaczył łzy.
– Co się stało? – zapytał zaniepokojony.
– Spotkałam dziś kogoś na ulicy – powiedziałam cicho. – Kogoś, kto twierdzi, że cię kocha.
Zbladł. Przez chwilę milczał, a potem spuścił głowę.
– Anka… Ja…
– Ile to trwa? – przerwałam mu. – Ile lat żyję w kłamstwie?
– To nie tak… Ja nie chciałem cię skrzywdzić…
Zaśmiałam się gorzko. – Nie chciałeś mnie skrzywdzić? Milan, przez trzydzieści lat byłam twoją żoną! Jak mogłeś?
Nie odpowiedział. Usiadł na krześle i ukrył twarz w dłoniach.
Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Dzieci – Kasia i Tomek – wyczuły napięcie od razu. Kasia zadzwoniła wieczorem:
– Mamo, co się dzieje? Tata jest jakiś dziwny…
Nie umiałam jej odpowiedzieć. Jak powiedzieć dorosłym dzieciom, że ich ojciec prowadzi podwójne życie?
W końcu Milan spakował walizkę i wyszedł. Nie zatrzymałam go. Siedziałam w pustym salonie i patrzyłam na zdjęcia rodzinne na półce: nasza trójka nad morzem, Kasia z pierwszym rowerem, Tomek w przedszkolnym przedstawieniu. Wszystko wydawało się kłamstwem.
Przez kilka tygodni nie wychodziłam z domu. Sąsiadka Basia przynosiła mi zakupy i próbowała mnie pocieszać:
– Anka, on nie był ciebie wart! Zawsze był taki… zapatrzony w siebie.
Ale ja nie chciałam słuchać złych słów o Milanowi. Przecież przez tyle lat był moim światem.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Kasia:
– Mamo, musimy porozmawiać. Tata do mnie dzwonił…
Spotkałyśmy się w kawiarni na rynku. Kasia była spięta i blada.
– Wiem o wszystkim – powiedziała cicho. – Tata mi powiedział.
Patrzyłyśmy na siebie przez chwilę w milczeniu.
– Mamo… czy ty go jeszcze kochasz?
To pytanie rozdarło mnie na pół. Czy można przestać kochać kogoś z dnia na dzień? Czy można wybaczyć zdradę?
Tomek był inny. Przyszedł do mnie wieczorem i rzucił kurtkę na krzesło:
– Mama, nie przejmuj się nim! Zawsze był egoistą! Teraz masz czas dla siebie!
Ale ja nie chciałam czasu dla siebie. Chciałam odzyskać swoje dawne życie.
Zaczęły się plotki. W sklepie ludzie szeptali za moimi plecami:
– Słyszałaś? Milan zostawił Annę dla młodszej…
Czułam się upokorzona i osamotniona. Nawet najbliższe przyjaciółki zaczęły mnie unikać – jakby bały się zarazić moim nieszczęściem.
Któregoś dnia zadzwoniła do mnie ta kobieta – Marta.
– Pani Anno… Chciałam panią przeprosić. Nie chciałam niszczyć pani rodziny…
– To dlaczego to zrobiłaś? – zapytałam ostro.
– Zakochałam się… On mówił, że jest nieszczęśliwy…
Nieszczęśliwy? A ja przez te wszystkie lata myślałam, że jesteśmy szczęśliwi! Czy naprawdę niczego nie zauważyłam?
Zaczęłam analizować każdy szczegół naszego życia: spóźnienia Milana z pracy, nagłe delegacje, tajemnicze SMS-y. Czy byłam aż tak ślepa?
Po kilku miesiącach Milan zadzwonił:
– Anka… Chciałem cię przeprosić. Wiem, że cię zraniłem…
Nie odpowiedziałam od razu.
– Czy ty ją kochasz? – zapytałam w końcu.
Milczał długo.
– Nie wiem… Chyba tak… Ale ciebie też kocham… Inaczej…
Inaczej? Co to znaczy „inaczej”? Czy można kochać dwie osoby naraz?
Zaczęłam chodzić na terapię. Psycholog powiedziała mi coś ważnego:
– Pani Anno, proszę pamiętać: to nie pani jest winna jego decyzjom.
Ale ja nadal czułam się winna. Może byłam za mało atrakcyjna? Może za bardzo skupiałam się na dzieciach? Może powinnam była częściej pytać go o uczucia?
Pewnego wieczoru usiadłam przy stole z Kasią i Tomkiem.
– Dzieci… Chciałabym was przeprosić za wszystko, co się stało…
Kasia ujęła moją dłoń:
– Mamo, to nie twoja wina! Tata sam podjął decyzję!
Tomek pokiwał głową:
– Teraz musimy być razem.
Zrozumiałam wtedy, że choć moje małżeństwo się rozpadło, rodzina nadal istnieje – tylko w innej formie.
Zaczęłam powoli wracać do życia. Zapisałam się na kurs malarstwa w domu kultury. Poznałam nowe osoby – Ewę i Zbyszka, którzy również przeszli przez rozwód.
Któregoś dnia spotkałam Milana na ulicy. Był sam. Zatrzymał się i spojrzał na mnie smutno.
– Anka… Przepraszam…
Spojrzałam mu prosto w oczy:
– Już nie musisz przepraszać. Teraz muszę nauczyć się żyć bez ciebie.
Odwróciłam się i poszłam dalej.
Czasem zastanawiam się: czy można było temu zapobiec? Czy gdybym była bardziej uważna, nasze życie potoczyłoby się inaczej? A może wszystko było zapisane gdzieś wyżej?
Czy zdrada zawsze oznacza koniec miłości? A może to szansa na nowy początek?
Co wy o tym myślicie?