Po 25 latach razem: Zdrada, która odebrała mi wszystko. Czy można jeszcze zaufać?
– Jak mogłeś mi to zrobić, Piotr? – mój głos drżał, a w oczach miałam łzy, których nie potrafiłam już powstrzymać. Stałam w kuchni, opierając się o blat, jakby tylko on mógł mnie utrzymać w pionie. Piotr patrzył na mnie z tym swoim chłodnym spokojem, który zawsze doprowadzał mnie do szału.
– Aniu, to nie jest takie proste… – zaczął, ale przerwałam mu gwałtownie.
– Nie jest proste? Po dwudziestu pięciu latach małżeństwa dowiaduję się, że zdradzasz mnie z… – głos mi się załamał. – Z Magdą? Z moją przyjaciółką?
W tej chwili wszystko we mnie pękło. Magda była moją powierniczką, osobą, której zwierzałam się z najdrobniejszych szczegółów życia. To ona pocieszała mnie po śmierci mamy, to ona pomagała mi przejść przez trudne chwile z dziećmi. A teraz…
Wspomnienia zaczęły zalewać moją głowę jak rwąca rzeka: wspólne wakacje nad morzem, wieczory przy winie, nasze rozmowy o wszystkim i o niczym. Jak mogłam być tak ślepa? Czy naprawdę nie widziałam tych spojrzeń, tych drobnych gestów?
Piotr spuścił wzrok. – Przepraszam… Nie chciałem cię skrzywdzić.
Zaśmiałam się gorzko. – Nie chciałeś? To po co to wszystko? Po co te kłamstwa? Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?
Nie odpowiedział. Wyszedł z kuchni, zostawiając mnie samą z moim bólem i wściekłością. Usiadłam na podłodze i pozwoliłam sobie na płacz, taki prawdziwy, rozdzierający, jakiego nie pamiętałam od lat.
Następne dni były jak życie w zawieszeniu. Dzieci – Kasia i Tomek – już dorosłe, mieszkające osobno, dzwoniły codziennie, próbując mnie pocieszyć. Ale co mogli powiedzieć? Że wszystko będzie dobrze? Że czas leczy rany? Każde takie słowo bolało jeszcze bardziej.
Najgorsze przyszło kilka dni później. Magda zadzwoniła. Jej głos był cichy, pełen skruchy.
– Aniu… Proszę, pozwól mi wyjaśnić…
– Nie mam ochoty cię słuchać – przerwałam jej ostro. – Zdradziłaś mnie na każdym możliwym poziomie. Nie wiem, czy kiedykolwiek ci wybaczę.
– To nie było planowane… – szlochała do słuchawki. – Wszystko się wymknęło spod kontroli.
Rozłączyłam się. Nie chciałam słuchać jej tłumaczeń. Przez kolejne tygodnie unikałam ludzi. Przestałam chodzić do pracy – na szczęście miałam zaległy urlop. W domu panowała cisza, która bolała bardziej niż najgłośniejszy krzyk.
Pewnego wieczoru Kasia przyszła do mnie bez zapowiedzi. Usiadła obok na kanapie i objęła mnie ramieniem.
– Mamo… Musisz spróbować żyć dalej. Wiem, że to trudne, ale nie możesz się poddać.
Spojrzałam na nią przez łzy.
– Jak mam żyć dalej, kiedy wszystko straciło sens? Piotr był moim światem… A Magda… Była jak siostra.
Kasia ścisnęła moją dłoń.
– Może właśnie teraz jest czas, żebyś pomyślała o sobie. O tym, czego ty chcesz. Przez całe życie byłaś dla innych – dla nas, dla taty… Może teraz powinnaś być dla siebie?
Te słowa długo we mnie rezonowały. Zaczęłam powoli wychodzić z domu – najpierw na krótkie spacery po parku, potem na kawę do ulubionej kawiarni. Spotkałam tam starą znajomą ze studiów – Ewę. Rozpoznała mnie od razu i zaprosiła do swojego stolika.
– Anka! Co za spotkanie! Co u ciebie?
Nie potrafiłam udawać, że wszystko jest w porządku. Opowiedziałam jej całą historię – o zdradzie Piotra i Magdy, o pustce, która została po ich odejściu.
Ewa wysłuchała mnie uważnie.
– Wiesz… Ja też przez to przeszłam. Mój mąż zostawił mnie dla koleżanki z pracy. Myślałam wtedy, że już nigdy nie będę szczęśliwa. Ale czas naprawdę leczy rany. I daje nowe szanse.
Zaczęłyśmy spotykać się regularnie – na kawę, na spacery, czasem na kino. Powoli zaczynałam czuć, że wracam do życia. Odkrywałam na nowo rzeczy, które kiedyś sprawiały mi radość: czytanie książek, jazdę na rowerze, nawet gotowanie tylko dla siebie.
Jednak nocami wciąż wracały do mnie wspomnienia. Często zastanawiałam się: gdzie popełniłam błąd? Czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy byłam zbyt zapatrzona w rodzinę i nie zauważyłam sygnałów ostrzegawczych?
Najtrudniejsze były święta. Pierwszy raz spędziłam je bez Piotra i Magdy przy stole. Kasia i Tomek starali się jak mogli – upiekli ciasto, przynieśli prezenty, rozmawialiśmy do późna w nocy. Ale pustka była namacalna.
Pewnego dnia Piotr zadzwonił.
– Aniu… Chciałem ci podziękować za te wszystkie lata. Wiem, że cię skrzywdziłem i nigdy sobie tego nie wybaczę.
Nie odpowiedziałam od razu. W końcu powiedziałam cicho:
– Ja też dziękuję za wszystko. Ale muszę nauczyć się żyć bez ciebie.
Odłożyłam słuchawkę i poczułam ulgę – pierwszy raz od miesięcy.
Dziś wiem jedno: życie po zdradzie nie jest łatwe. To ciągłe budowanie siebie od nowa, walka z samotnością i lękiem przed przyszłością. Ale to też szansa na poznanie siebie na nowo.
Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy jeszcze kiedyś będę potrafiła zaufać? Czy można odbudować swoje życie po takim upadku? Może wy też znacie ten ból… Jak sobie z nim radzicie?