Pożyczka od szwagra: Jeden błąd, który rozbił moją rodzinę

– I co teraz zamierzasz zrobić, Piotrze? – głos Marka brzmiał twardo, niemal obco, choć jeszcze kilka miesięcy temu śmialiśmy się razem przy grillu na działce. Siedziałem przy kuchennym stole, wpatrując się w plamę po kawie na obrusie. Moja żona, Kasia, stała w progu i nerwowo ściskała rękaw swetra.

Nie miałem już wyjścia. Ostatnie miesiące były pasmem niepowodzeń – firma, którą prowadziłem od lat, zaczęła tonąć. Najpierw straciłem największego klienta, potem przyszły podwyżki czynszu i rachunków. Oszczędności stopniały szybciej niż śnieg w marcu. W końcu musiałem przyznać się Kasi, że nie damy rady bez pomocy.

– Marek, wiem, że to dużo proszę… Ale jeśli nie pożyczę tych dwudziestu tysięcy, będziemy musieli sprzedać mieszkanie – powiedziałem wtedy przez telefon, czując jak gardło mi się zaciska.

Marek był zawsze tym lepszym – miał stabilną pracę w urzędzie miasta, dom pod Warszawą, dwójkę dzieci w prywatnej szkole. Zawsze patrzył na mnie z lekkim pobłażaniem, jakby moje ambicje były dziecinną fanaberią.

– Dobrze, Piotrze. Ale pamiętaj – to nie jest prezent. Chcę mieć wszystko na papierze – odpowiedział chłodno.

Zgodziłem się bez wahania. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, jak bardzo ta decyzja zmieni moje życie.

Na początku wszystko wydawało się proste. Marek przelał pieniądze, podpisałem umowę. Kasia odetchnęła z ulgą. Przez chwilę znów poczułem się jak mężczyzna, który panuje nad sytuacją. Ale dług wisiał nade mną jak cień.

Zaczęło się niewinnie – drobne uwagi podczas rodzinnych spotkań.

– No i jak tam interesy? – pytał Marek z uśmiechem, który nie sięgał oczu.

– Pracuję nad nowym kontraktem – odpowiadałem wymijająco.

– Obyś zdążył spłacić pożyczkę zanim dzieci pójdą na studia – rzucał niby żartem.

Kasia próbowała łagodzić sytuację, ale czułem, że coraz bardziej się oddalamy. Wieczorami siedziała zamyślona, a ja udawałem, że nie widzę jej łez. Nasza córka Ola zaczęła pytać, dlaczego mama i tata tak często się kłócą.

W końcu przyszło najgorsze – nie byłem w stanie spłacić raty na czas. Zadzwoniłem do Marka z duszą na ramieniu.

– Marek… Potrzebuję jeszcze miesiąca. Nowy kontrakt się opóźnia…

– Piotrze, umawialiśmy się jasno. Nie jestem twoim bankiem! – przerwał mi ostro. – Jeśli nie oddasz pieniędzy do końca miesiąca, będę musiał podjąć odpowiednie kroki.

– Jakie kroki? – zapytałem z przerażeniem.

– Zastanów się sam. Nie chcę tego robić rodzinie Kasi, ale nie dam się wykorzystywać.

Po tej rozmowie nie spałem całą noc. Kasia próbowała mnie pocieszać, ale widziałem w jej oczach strach i rozczarowanie.

Następnego dnia dowiedziałem się od teściowej, że Marek rozpowiada rodzinie o moich problemach finansowych. Na imieninach u cioci Zosi wszyscy patrzyli na mnie z litością albo z ukrytą satysfakcją.

– Piotruś, może powinieneś poszukać normalnej pracy? – rzucił wujek Andrzej przy stole.

Czułem się upokorzony jak nigdy dotąd. Kasia płakała w łazience. Ola zamknęła się w swoim pokoju i nie chciała ze mną rozmawiać.

W końcu Marek przyszedł do nas osobiście.

– Piotrze, muszę zabezpieczyć swoje interesy. Jeśli nie oddasz pieniędzy do końca tygodnia, skieruję sprawę do sądu – powiedział bez cienia emocji.

Patrzyłem na niego i nie poznawałem człowieka, który kiedyś był moim przyjacielem. Kasia próbowała go przekonać:

– Marek, przecież jesteśmy rodziną! Daj Piotrowi jeszcze trochę czasu…

– Rodzina rodziną, ale pieniądze to pieniądze – odpowiedział zimno.

Wtedy coś we mnie pękło. Zrozumiałem, że już nigdy nie będziemy tacy sami. Nawet jeśli spłacę dług, ta rana zostanie na zawsze.

Ostatecznie sprzedałem samochód i część sprzętu z firmy. Spłaciłem Marka co do grosza. Ale relacje w rodzinie już się nie naprawiły. Kasia coraz częściej wyjeżdżała do matki z Olą. Ja zamknąłem firmę i zatrudniłem się jako magazynier w hurtowni spożywczej.

Czasem spotykam Marka na rodzinnych uroczystościach. Rozmawiamy o pogodzie albo o korkach na trasie S8. Unikamy siebie wzrokiem.

Często zastanawiam się: czy naprawdę warto było prosić o pomoc rodzinę? Czy pieniądze są ważniejsze niż więzi? A może to ja zawiodłem wszystkich i nie zasługuję już na drugą szansę?