Uciekłam do pracy przed własnym mężem. Czy odważę się w końcu żyć dla siebie?
— Znowu nie posprzątałaś kuchni! — głos Marka odbija się echem w mojej głowie, choć minęło już kilka godzin od jego powrotu z pracy. Siedzę na skraju łóżka, wpatrując się w ciemność za oknem. Palce zaciskam na kocu, jakby to miało mnie ochronić przed kolejną falą wyrzutów. — Czy ty w ogóle coś robisz w tym domu? — dodał jeszcze, zanim zamknął się w swoim gabinecie.
Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz usłyszałam od niego coś miłego. Może wtedy, gdy jeszcze byliśmy narzeczonymi i świat wydawał się prostszy? Teraz każdy dzień to walka o przetrwanie. Rano budzę się z ciężarem w piersi, bo wiem, że czeka mnie kolejna porcja krytyki. Nawet jeśli zrobię wszystko idealnie, zawsze znajdzie coś, co można było zrobić lepiej.
Praca w biurze rachunkowym stała się moją ucieczką. Tam jestem Magdą — nie żoną, nie gospodynią, nie tą wiecznie niewystarczającą. Tam mogę żartować z Kasią przy kawie, rozmawiać z szefową jak z równą sobie, czuć się potrzebna i doceniana. Czasem zostaję po godzinach tylko po to, by nie wracać do pustego domu.
— Magda, idziesz z nami na lunch? — pyta Kasia pewnego dnia, widząc moją zamyśloną minę.
— Jasne — odpowiadam szybko, choć w głowie mam tysiąc myśli. Zastanawiam się, czy Marek zauważyłby moją nieobecność, gdybym dziś w ogóle nie wróciła.
W pracy jestem inna. Uśmiecham się częściej, nawet jeśli to tylko maska. Ale czasem ta maska zaczyna pękać. Kiedy szefowa chwali mnie za dobrze przygotowany raport, czuję łzy pod powiekami. Dlaczego tu potrafią mnie docenić, a w domu jestem tylko problemem?
Wieczorami Marek siedzi przed komputerem albo ogląda telewizję. Nie pyta, jak minął mi dzień. Nie interesuje go, czy jestem zmęczona, czy może chciałabym po prostu porozmawiać. Kiedy próbuję zacząć rozmowę, zbywa mnie krótkim „później”. To „później” nigdy nie nadchodzi.
Czasem dzwoni mama. — Córeczko, wszystko u was dobrze? — pyta z troską.
— Tak, mamo — kłamię automatycznie. Nie chcę jej martwić. Ona zawsze powtarzała: „Małżeństwo to kompromis”. Ale ile można się poświęcać?
W weekendy Marek wychodzi z kolegami albo zamyka się w swoim świecie. Ja sprzątam, gotuję, próbuję nadać sens temu wszystkiemu. Ale coraz częściej łapię się na tym, że marzę o innym życiu. O tym, żeby ktoś przytulił mnie bez powodu, zapytał jak się czuję.
Pewnego dnia wracam do domu wcześniej niż zwykle. W przedpokoju widzę jego buty i kurtkę rzuconą na podłogę. W kuchni panuje bałagan — ślady po jego śniadaniu. Wchodzę do salonu i widzę go rozmawiającego przez telefon.
— Tak, kochanie… — słyszę cicho. Zamarzam.
— Nie mogę dziś przyjechać, żona już wróciła — mówi jeszcze ciszej.
Czuję jak świat osuwa mi się spod nóg. Wychodzę bez słowa na balkon i łapię głęboki oddech. Wszystko nagle staje się jasne.
Wieczorem próbuję z nim rozmawiać.
— Marek… musimy pogadać.
Patrzy na mnie z irytacją.
— O czym znowu?
— Słyszałam twoją rozmowę.
Milczy przez chwilę, po czym wzrusza ramionami.
— Przesadzasz. To tylko koleżanka z pracy.
Ale widzę w jego oczach kłamstwo.
Tej nocy nie śpię. Przewracam się z boku na bok i myślę o tym wszystkim, co przegapiłam. O znakach, które ignorowałam. O sobie sprzed lat — pełnej marzeń i nadziei dziewczynie z małego miasteczka pod Poznaniem.
Następnego dnia w pracy Kasia zauważa moje czerwone oczy.
— Co się stało?
Przez chwilę waham się, ale potem wszystko z siebie wyrzucam. Opowiadam o Marku, o samotności i o tym telefonie.
— Magda… musisz coś z tym zrobić. Nie możesz tak żyć — mówi cicho.
Wiem, że ma rację. Ale boję się. Boję się zmian bardziej niż samotności.
Wieczorem siadam przy stole i piszę list do Marka. Piszę o wszystkim: o bólu, o rozczarowaniu, o tym jak bardzo czuję się niewidzialna. Zostawiam list na stole i wychodzę na spacer po parku.
Oddycham głęboko chłodnym powietrzem i czuję ulgę. Po raz pierwszy od dawna mam poczucie kontroli nad własnym życiem.
Kiedy wracam do domu, Marek siedzi przy stole z listem w ręku. Patrzy na mnie inaczej niż zwykle — jakby pierwszy raz naprawdę mnie widział.
— Przepraszam — mówi cicho.
Nie wiem jeszcze co dalej. Czy potrafię mu wybaczyć? Czy chcę próbować jeszcze raz?
Patrzę na niego i czuję w sercu dziwny spokój.
Może czas zacząć żyć dla siebie?
A Wy… czy mieliście kiedyś odwagę postawić siebie na pierwszym miejscu?