Wiosenne porządki, które rozbiły mój świat
– Paweł, możesz mi wytłumaczyć, co to jest? – mój głos drżał, a w dłoni ściskałam stary, zakurzony list. Stałam w piwnicy naszego bloku na warszawskim Mokotowie, otoczona pudłami pełnymi wspomnień i rzeczy, których nie mieliśmy odwagi wyrzucić przez osiem lat małżeństwa. Paweł zszedł po schodach z workiem śmieci i zamarł na widok mojej miny.
– O co chodzi, Aniu? – zapytał ostrożnie, jakby przeczuwał, że za chwilę wybuchnie burza.
Nie odpowiedziałam od razu. Wpatrywałam się w kopertę zaadresowaną do niego, ale podpisaną kobiecym pismem: „Dla Pawła. Zawsze twoja. Marta”. Przez chwilę miałam wrażenie, że ziemia usuwa mi się spod nóg.
– To… to tylko stary list – wydukał, podchodząc bliżej.
– Stary? Dlaczego nigdy mi o niej nie powiedziałeś? Kim jest Marta?
Paweł spuścił wzrok. Widziałam, jak walczy ze sobą. Zawsze był zamknięty w sobie, ale ufałam mu bezgranicznie. Przynajmniej do tej chwili.
– To było zanim cię poznałem – powiedział cicho. – Nie chciałem wracać do przeszłości.
– Ale zachowałeś ten list! – krzyknęłam. – Przez tyle lat! Co jeszcze przede mną ukrywasz?
Cisza między nami była gęsta jak mgła nad Wisłą. W głowie kłębiły mi się myśli: czy całe nasze życie było kłamstwem? Czy naprawdę znałam człowieka, z którym dzieliłam łóżko, radości i smutki?
Wróciliśmy do mieszkania bez słowa. Nasza córka Zosia bawiła się w swoim pokoju, nieświadoma dramatu rozgrywającego się za ścianą. Usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać list. Każde słowo wbijało się we mnie jak szpilka:
„Pawełku,
Nie wiem, czy kiedykolwiek będziesz miał odwagę przeczytać ten list jeszcze raz. Ja nie potrafię zapomnieć. Zawsze będziesz moją pierwszą miłością. Jeśli kiedyś zatęsknisz… Wiesz, gdzie mnie znaleźć. Marta”
Łzy napłynęły mi do oczu. Przez lata walczyliśmy o naszą rodzinę: kredyt na mieszkanie, choroba mojej mamy, trudne początki w nowej pracy Pawła. Myślałam, że przeszliśmy przez wszystko razem. Tymczasem on nosił w sercu inną kobietę.
Wieczorem próbowałam z nim rozmawiać. Paweł siedział przy stole i obracał w dłoniach kubek z herbatą.
– Dlaczego nigdy mi o niej nie powiedziałeś? – zapytałam łamiącym się głosem.
– Bałem się – odpowiedział po dłuższej chwili. – Bałem się, że pomyślisz, że cię nie kocham wystarczająco mocno.
– A kochasz mnie?
Spojrzał na mnie z bólem.
– Kocham. Ale tamto… to była inna miłość. Miałem wtedy dwadzieścia lat. Wszystko wydawało się prostsze.
Nie potrafiłam mu uwierzyć. Przez kolejne dni unikaliśmy się nawzajem. Zosia wyczuwała napięcie i zaczęła zadawać pytania:
– Mamo, dlaczego tata śpi na kanapie?
Nie umiałam jej odpowiedzieć. Sama nie wiedziałam, co dalej robić.
W weekend odwiedziła nas moja siostra Magda. Od razu zauważyła, że coś jest nie tak.
– Anka, co się dzieje? Wyglądasz jak cień samej siebie.
Opowiedziałam jej wszystko. Magda westchnęła ciężko.
– Każdy ma jakąś przeszłość – powiedziała cicho. – Ale jeśli Paweł naprawdę cię kocha, to powinniście o tym porozmawiać. Nie możesz żyć w ciągłym podejrzeniu.
Łatwo powiedzieć – pomyślałam. Ale postanowiłam spróbować jeszcze raz.
Wieczorem usiedliśmy razem w kuchni. Paweł wyglądał na zmęczonego i przybitego.
– Chcę wiedzieć wszystko – powiedziałam stanowczo. – Kim była Marta? Dlaczego jej nie zapomniałeś?
Opowiedział mi całą historię: poznali się na studiach w Krakowie. Byli razem dwa lata, planowali wspólną przyszłość. Rozstali się przez głupią kłótnię i dumę. Potem Paweł przeprowadził się do Warszawy i poznał mnie.
– Nigdy jej nie szukałem – zapewniał mnie gorączkowo. – Ten list… po prostu nie miałem serca go wyrzucić. To był kawałek mojego życia.
Siedzieliśmy długo w milczeniu. W końcu spytałam:
– Gdybyś mógł cofnąć czas… wybrałbyś ją?
Paweł spojrzał mi prosto w oczy:
– Nie wiem. Ale dziś jestem z tobą i chcę być z tobą.
To nie była odpowiedź, której pragnęłam usłyszeć.
Przez następne tygodnie żyliśmy jak współlokatorzy. Każda rozmowa kończyła się kłótnią lub łzami. Zosia zaczęła mieć problemy w szkole; wychowawczyni zadzwoniła do mnie zaniepokojona jej zachowaniem.
Pewnego dnia wracając z pracy zobaczyłam Pawła stojącego pod blokiem z telefonem przy uchu. Kiedy mnie zauważył, szybko schował telefon do kieszeni.
– Z kim rozmawiałeś? – zapytałam podejrzliwie.
– Z nikim ważnym – odpowiedział wymijająco.
Nie uwierzyłam mu. Tego wieczoru przeszukałam jego telefon. Znalazłam numer zapisany jako „Marta” i kilka krótkich wiadomości:
„Cześć Paweł, mam nadzieję, że wszystko u Ciebie dobrze.”
„Dziękuję za wiadomość. U mnie wszystko po staremu.”
„Może kiedyś się spotkamy na kawę?”
Serce waliło mi jak młotem. Czy to już zdrada? Czy tylko niewinna nostalgia?
Następnego dnia postawiłam sprawę jasno:
– Albo wybierasz mnie i naszą rodzinę, albo ją.
Paweł długo milczał.
– Potrzebuję czasu – powiedział w końcu.
Spakowałam walizkę i pojechałam z Zosią do Magdy na kilka dni. Tam po raz pierwszy od dawna mogłam spokojnie pomyśleć o wszystkim bez jego obecności.
Magda próbowała mnie pocieszać:
– Może to tylko kryzys? Każde małżeństwo przez to przechodzi.
Ale ja czułam się zdradzona jak nigdy dotąd.
Po tygodniu Paweł przyszedł do Magdy błagając o rozmowę.
– Aniu, przepraszam – powiedział ze łzami w oczach. – Byłem głupi. To ty jesteś moją rodziną. Chcę naprawić wszystko.
Nie od razu mu wybaczyłam. Potrzebowałam czasu i terapii dla nas obojga. Ale powoli zaczęliśmy odbudowywać zaufanie.
Dziś wiem jedno: nawet najmniejsza tajemnica może stać się przepaścią nie do pokonania między dwojgiem ludzi.
Czy można naprawdę poznać drugiego człowieka? Czy warto wybaczać przeszłość? A może są rzeczy, których nigdy nie da się zapomnieć?