Między czterema ścianami: Gdy serce nie wie, do kogo należy

— Nie otwieraj jej drzwi, Anka! — głos Pawła był ostry jak brzytwa, a ja poczułam, jak moje serce ściska się w piersi. Stałam w korytarzu naszego mieszkania na warszawskim Mokotowie, z telefonem przy uchu i łzami w oczach. Za oknem lał deszcz, a Sara — moja najlepsza przyjaciółka od podstawówki — stała pod klatką i błagała mnie o pomoc.

— Paweł, ona nie ma dokąd pójść! — szepnęłam, czując, jak narasta we mnie panika. — Przecież znasz ją od lat!

— To nie jest nasz problem — odpowiedział chłodno. — Mamy własne życie. Nie będę się mieszał w jej dramaty.

Zamknęłam oczy. W uszach dźwięczały mi słowa Sary: „Anka, proszę… tylko na jedną noc. Nie mam gdzie spać.”

Wiedziałam, że Paweł nie znosi Sary od czasu, gdy powiedziała mu prosto w twarz, że jest zbyt kontrolujący. Ale przecież była moją przyjaciółką. Była przy mnie, gdy zmarła mama, gdy Paweł po raz pierwszy mnie zdradził i gdy urodziłam naszą córkę, Zosię.

— Idę po nią — powiedziałam cicho i wyszłam na klatkę schodową, zanim Paweł zdążył mnie zatrzymać.

Sara stała skulona pod daszkiem, przemoczona do suchej nitki. Gdy mnie zobaczyła, rzuciła mi się na szyję i zaczęła płakać. Czułam jej drżące ciało i wiedziałam, że coś musiało się wydarzyć. Coś poważnego.

— Co się stało? — spytałam, prowadząc ją do mieszkania.

— Tomek… on… — głos jej się załamał. — Wyrzucił mnie z domu. Powiedział, że już mnie nie kocha.

Paweł patrzył na nas z pogardą. — Świetnie. Kolejna drama. Anka, nie zamierzam tego słuchać.

Zamknęłam drzwi do pokoju gościnnego i usiadłam obok Sary. Przez całą noc słuchałam jej łkań i wyznań o zdradzie Tomka. O tym, jak czuła się niewidzialna, jak próbowała ratować ich małżeństwo. Wspominała o dziecku, którego nigdy nie mieli. O marzeniach, które rozsypały się jak domek z kart.

Nad ranem Paweł wszedł do pokoju. — Anka, musimy porozmawiać. Teraz.

Wyszłam za nim do kuchni. — Co się dzieje?

— Nie chcę jej tu. To nasz dom. Zosia się obudzi i zobaczy ją zapłakaną. Nie chcę tego.

— To moja przyjaciółka! — krzyknęłam. — Zawsze była przy mnie!

— A ja? — Paweł spojrzał na mnie z wyrzutem. — Ja się nie liczę?

Zamilkłam. Wiedziałam, że Paweł czuje się odsunięty na bok. Ale czy to znaczyło, że miałam zostawić Sarę na pastwę losu?

Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta. Paweł unikał Sary, a ja próbowałam być dla wszystkich. Zosia pytała, dlaczego ciocia Sara płacze. Sara zamykała się w pokoju i prawie nie jadła.

Pewnego wieczoru Paweł wrócił późno z pracy. Był pijany. — Wiesz co? — zaczął z przekąsem. — Może powinnaś zamieszkać z Sarą. Skoro ona jest dla ciebie ważniejsza ode mnie.

— Przestań! — syknęłam. — To nie jest sprawiedliwe.

— A co jest sprawiedliwe? Że ja muszę znosić jej obecność? Że ty zawsze wybierasz ją?

Nie odpowiedziałam. W głowie miałam chaos. Przypomniałam sobie, jak Paweł zdradził mnie dwa lata temu z koleżanką z pracy. Wybaczyłam mu wtedy, bo Zosia była mała, a ja bałam się zostać sama. Ale czy naprawdę mu wybaczyłam?

Sara zaczęła szukać mieszkania. Pomagałam jej, choć serce mi pękało. Wiedziałam, że kiedy odejdzie, zostanę sama z Pawłem i jego pretensjami. Ale czy to było życie, jakiego chciałam?

Pewnej nocy Sara przyszła do mnie do kuchni. — Anka… muszę ci coś powiedzieć.

Spojrzałam na nią z niepokojem.

— Tomek mnie zdradził… z twoim mężem.

Świat zawirował mi przed oczami. — Co ty mówisz?

— Wiem to od dawna… Przepraszam, że ci nie powiedziałam wcześniej. Bałam się…

Nie mogłam oddychać. Paweł? Z Tomkiem? Mój mąż…

Wybiegłam z kuchni i rzuciłam się na Pawła. — Jak mogłeś?!

Zbladł. — O czym ty mówisz?

— O tobie i Tomku! Wiedziałeś, że Sara cierpi przez ciebie!

Paweł spuścił głowę. — To był tylko jeden raz… Byłem pijany…

Zawalił mi się świat. Przez lata żyłam w kłamstwie. Próbowałam ratować coś, co już dawno przestało istnieć.

Sara wyprowadziła się następnego dnia. Paweł spał na kanapie przez tydzień, zanim spakował walizki i wyjechał do matki do Radomia.

Zostałam sama z Zosią i pustką w sercu. Przez długie tygodnie nie mogłam spać. Zastanawiałam się, gdzie popełniłam błąd. Czy powinnam była wybrać rodzinę? Czy lojalność wobec przyjaciółki była ważniejsza niż małżeństwo?

Minęły miesiące. Zosia zaczęła pytać o tatę coraz rzadziej. Sara znalazła pracę w innym mieście i kontakt się urwał.

Czasem siadam wieczorem przy oknie i patrzę na deszcz spływający po szybie. Myślę o tamtej nocy i o tym, jak jedno wydarzenie może zmienić całe życie.

Czy można naprawdę wybaczyć zdradę? Czy warto poświęcać siebie dla innych? A może czasem trzeba po prostu pozwolić sobie odejść?

Co wy byście zrobili na moim miejscu?