„Sprzedaj dom i pomóż bratu” – historia o rodzinnych długach, zdradzie i walce o własne życie

– Sprzedaj dom i pomóż bratu! – głos mamy przeszył ciszę jak nóż. Stała w moim przedpokoju, zaciśnięte pięści, oczy pełne wyrzutu. – Przecież ty i Tomek jesteście jeszcze młodzi, poradzicie sobie. A Krzysiek… On nie ma nikogo oprócz nas.

Zamarłam. Słowa ugrzęzły mi w gardle. Oparłam się o ścianę, czując jak narasta we mnie gniew i bezsilność. Przez chwilę miałam ochotę krzyknąć, ale tylko zacisnęłam zęby.

– Mamo, czy ty siebie słyszysz? – wycedziłam przez zęby. – To jest mój dom. Nasz dom. Pracowaliśmy z Tomkiem na niego przez dziesięć lat. Kredyt, nadgodziny, rezygnacja z wakacji… A Krzysiek? On nigdy nawet nie zapytał, czy potrzebujemy pomocy.

Mama spojrzała na mnie z pogardą, jakbym była najgorszym człowiekiem na świecie.

– Krzysiek jest twoim bratem! Rodzina powinna sobie pomagać!

Wtedy poczułam, jak coś we mnie pęka. Przez całe życie byłam tą „rozsądną”, tą „odpowiedzialną”. Krzysiek zawsze był oczkiem w głowie mamy – nawet kiedy miał już czterdzieści lat i wciąż mieszkał z nią, przepuszczając pieniądze na hazard i szybkie samochody.

Tomek wyszedł z kuchni, słysząc podniesione głosy. Spojrzał na mnie pytająco.

– Co się dzieje?

– Mama chce, żebyśmy sprzedali dom i spłacili długi Krzyśka – powiedziałam cicho.

Tomek spojrzał na mamę z niedowierzaniem.

– Pani chyba żartuje…

Mama odwróciła się do niego plecami.

– To nie twoja sprawa. To sprawa rodzinna.

Zacisnęłam pięści. Tomek był moim mężem od piętnastu lat. Razem przeszliśmy przez wszystko: śmierć jego ojca, moją utratę pracy, narodziny naszej córki Zosi. Nigdy nie prosiłam mamy o pomoc – wiedziałam, że nie mogę na nią liczyć.

– Właśnie dlatego to jest jego sprawa – powiedziałam twardo. – To jest nasz dom.

Mama zaczęła płakać. Łzy spływały jej po policzkach, ale nie czułam współczucia. Byłam wściekła.

– Nie rozumiesz… Krzysiek ma długi u ludzi, którzy nie żartują… Jeśli mu nie pomożemy…

– To jego wybór – przerwałam jej ostro. – Ile razy ostrzegałam cię przed jego znajomymi? Ile razy mówiłam, żebyś nie dawała mu pieniędzy?

Mama spojrzała na mnie z nienawiścią.

– Ty zawsze byłaś zazdrosna o brata! Nigdy go nie kochałaś!

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Cofnęłam się o krok.

– Nie jestem zazdrosna. Jestem zmęczona. Zawsze tylko Krzysiek i Krzysiek… A ja? Czy ja się dla ciebie liczę?

Wtedy mama wyszła trzaskając drzwiami. Zostałam sama z Tomkiem i Zosią, która przybiegła przestraszona z pokoju.

– Mamo, dlaczego babcia krzyczała?

Przytuliłam ją mocno.

– Nic się nie stało, kochanie…

Ale wiedziałam, że to nieprawda.

Wieczorem siedzieliśmy z Tomkiem przy kuchennym stole. Milczeliśmy długo.

– Co zamierzasz zrobić? – zapytał w końcu cicho.

Patrzyłam na swoje dłonie. Dłonie kobiety, która całe życie musiała być silna.

– Nie wiem… Ale nie oddam tego domu. Nie po tym wszystkim.

Tomek ujął moją dłoń.

– Jestem z tobą. Cokolwiek postanowisz.

Przez następne dni mama wydzwaniała do mnie codziennie. Groziła, płakała, błagała. Krzysiek przyszedł raz – pijany, agresywny.

– Sprzedaj ten pieprzony dom! – wrzeszczał pod moimi drzwiami. – Przez ciebie mnie zabiją!

Bałam się. Bałam się o siebie, o Tomka, o Zosię. Ale wiedziałam też, że jeśli raz ustąpię, już nigdy nie będę wolna.

Pewnej nocy obudził mnie hałas pod oknem. Ktoś rzucił kamieniem w szybę. Zosia zaczęła płakać ze strachu. Zadzwoniłam na policję – po raz pierwszy w życiu czułam się naprawdę bezradna we własnym domu.

Policjant spisał zgłoszenie i poradził mi założyć sprawę o nękanie. Ale co mi po tym? To była moja rodzina…

Następnego dnia poszłam do mamy. Siedziała przy stole w kuchni, blada i zapuchnięta od płaczu.

– Mamo…

Nie spojrzała na mnie.

– Nie masz serca – powiedziała cicho. – Przez ciebie mój syn pójdzie do więzienia albo gorzej…

Usiadłam naprzeciwko niej.

– Mamo, czy ty naprawdę tego nie widzisz? On cię niszczy! Nas wszystkich niszczy! Ile jeszcze razy pozwolisz mu się wykorzystywać?

Spojrzała na mnie ze złością.

– Ty nic nie rozumiesz! On jest moim dzieckiem!

Wyszłam stamtąd z poczuciem klęski. Wiedziałam już, że nie przekonam jej nigdy.

Przez kolejne tygodnie żyliśmy w ciągłym napięciu. Krzysiek znikał na kilka dni, potem pojawiał się pod naszym domem z groźbami albo błaganiami. Mama przestała odbierać ode mnie telefony.

Zosia zaczęła mieć koszmary. Bała się zasypiać sama w pokoju.

Pewnego dnia znalazłam w skrzynce list bez znaczka: „Oddajcie kasę albo pożałujecie”.

Zgłosiłam to na policję, ale wiedziałam, że to niewiele zmieni.

W końcu Tomek powiedział:

– Może powinniśmy wyjechać? Zacząć gdzie indziej?

Poczułam się jak przegrana. Przez całe życie walczyłam o ten dom, a teraz miałabym go zostawić przez własną rodzinę?

Ale potem spojrzałam na Zosię – bladą, przestraszoną dziewczynkę, która kiedyś była pełna życia. Wiedziałam już, co muszę zrobić.

Sprzedałam dom – ale nie po to, żeby spłacić długi Krzyśka. Sprzedałam go i kupiliśmy małe mieszkanie na drugim końcu miasta. Zmieniliśmy numery telefonów, adresy mailowe. Zerwałam kontakt z mamą i Krzyśkiem.

To bolało bardziej niż mogłam sobie wyobrazić. Czułam się winna każdego dnia – ale widziałam też, jak Zosia powoli odzyskuje spokój.

Czasem budzę się w nocy i pytam siebie: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy bycie lojalnym wobec rodziny zawsze musi oznaczać poświęcenie siebie?

A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?