„Samotne Żonglowanie: Cicha Walka z Nieobecnym Partnerem”

Czasami czuję się jak cyrkowy artysta, który musi żonglować zbyt wieloma piłkami naraz. Każdego dnia budzę się z listą zadań, które muszę wykonać, a które wydają się nie mieć końca. Praca, dom, dzieci – wszystko to spoczywa na moich barkach. Mój partner, Tomek, jest fizycznie obecny, ale emocjonalnie i praktycznie – zupełnie nieobecny.

„Ania, mogłabyś odebrać dzieci ze szkoły? Mam spotkanie,” mówi Tomek, nie podnosząc wzroku znad telefonu.

„Znowu? Przecież obiecałeś, że dzisiaj to ty się tym zajmiesz,” odpowiadam z rezygnacją.

„Przepraszam, ale to naprawdę ważne,” dodaje, jakby to miało wszystko wyjaśnić.

Zawsze jest coś ważniejszego. Jego praca, jego hobby, jego znajomi. A ja? Ja jestem tą, która musi wszystko ogarnąć. Czasami zastanawiam się, czy on w ogóle zauważa, jak bardzo jestem zmęczona. Czy widzi te cienie pod moimi oczami? Czy słyszy mój głos drżący ze zmęczenia?

Kiedyś próbowałam z nim o tym porozmawiać. „Tomek, czuję się przytłoczona. Potrzebuję twojej pomocy,” powiedziałam.

„Przecież pomagam,” odpowiedział z oburzeniem. „Zaraz po pracy zawsze jestem w domu.”

Ale co z tego, skoro jego obecność ogranicza się do siedzenia przed telewizorem? Czasami mam wrażenie, że żyjemy w dwóch różnych światach. On w swoim – pełnym pasji i zainteresowań – a ja w moim – pełnym obowiązków i zmęczenia.

Moje przyjaciółki często pytają: „Dlaczego po prostu nie powiesz mu, że masz dość?”

Próbowałam. Ale za każdym razem kończy się to kłótnią lub jego obietnicami poprawy, które nigdy nie zostają spełnione. Z czasem przestałam wierzyć w te obietnice. Zaczęłam się zastanawiać, czy to ja robię coś źle. Może za dużo wymagam? Może powinnam być bardziej wyrozumiała?

Ale potem widzę inne pary – jak dzielą się obowiązkami, jak wspierają się nawzajem. I wtedy wiem, że to nie ja jestem problemem.

Czasami marzę o tym, żeby po prostu uciec. Zostawić wszystko za sobą i zacząć od nowa. Ale wiem, że to niemożliwe. Mam dzieci, które mnie potrzebują. Mam pracę, której nie mogę porzucić.

Więc żongluję dalej. Każdego dnia staram się nie upuścić żadnej z piłek. Ale czasami zastanawiam się, jak długo jeszcze dam radę.