„Samotne Żonglowanie: Cichy Ciężar Nieobecnego Partnera”
Czasami czuję się jak artystka cyrkowa, która musi żonglować zbyt wieloma piłkami naraz. Każdego dnia budzę się z listą zadań, które muszę wykonać, a mimo to czuję, że nigdy nie mam wystarczająco czasu. Patrzę na moich przyjaciół i znajomych, którzy zdają się mieć wszystko pod kontrolą – rozwijają kariery, zakładają rodziny, podróżują. A ja? Ja jestem tutaj, próbując utrzymać wszystko w ryzach.
Mój partner, Marek, jest dobrym człowiekiem. Kiedyś byliśmy nierozłączni, ale teraz wydaje się być duchem w naszym związku. Pracuje dużo, a kiedy wraca do domu, jest zmęczony i wycofany. Czasami zastanawiam się, czy w ogóle zauważa, jak bardzo potrzebuję jego wsparcia.
Pewnego wieczoru, po szczególnie ciężkim dniu w pracy i jeszcze trudniejszym wieczorze z dziećmi, postanowiłam porozmawiać z Markiem. Siedział na kanapie, wpatrując się w ekran telewizora.
-
Marek, możemy porozmawiać? – zapytałam niepewnie.
-
Oczywiście, co się stało? – odpowiedział, nie odrywając wzroku od ekranu.
-
Czuję się przytłoczona. Mam wrażenie, że wszystko spada na moje barki. Potrzebuję twojej pomocy – powiedziałam, starając się ukryć drżenie w głosie.
Marek spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
-
Naprawdę? Nie zdawałem sobie sprawy. Myślałem, że radzisz sobie świetnie – odpowiedział.
-
Radzę sobie, ale to nie znaczy, że nie potrzebuję wsparcia – odparłam.
Rozmowa była trudna, ale potrzebna. Marek obiecał bardziej angażować się w nasze życie rodzinne. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe i że zmiany nie nastąpią z dnia na dzień. Ale pierwszy krok został zrobiony.
Zaczęliśmy planować nasze dni razem. Marek zaczął pomagać przy dzieciach i domowych obowiązkach. Z czasem zauważyłam, że nasza relacja zaczyna się poprawiać. Czułam się mniej samotna w tym codziennym żonglowaniu obowiązkami.
Nie było idealnie, ale było lepiej. Zrozumiałam, że czasami trzeba mówić głośno o swoich potrzebach i uczuciach. Nie można oczekiwać, że druga osoba domyśli się wszystkiego sama.
Dziś wiem, że każdy związek wymaga pracy i zaangażowania obu stron. I choć czasem nadal czuję ciężar odpowiedzialności, wiem, że nie jestem już sama.