Każdy weekend z teściami: Czy jestem tylko gospodynią we własnym domu?

— Aniu, czy mogłabyś jeszcze raz przetrzeć ten stół? — głos teściowej rozbrzmiewa w mojej głowie jak dzwon. Siedzę przy kuchennym stole, dłonie mam mokre od wody z płynem do naczyń, a w oczach łzy, których nie chcę pokazać. Wiem, że zaraz wejdzie teść i rzuci kolejną uwagę o tym, jak dobrze było kiedyś, kiedy kobieta wiedziała, gdzie jej miejsce.

— Mamo, już przecierałam — odpowiadam cicho, ale ona tylko wzdycha i patrzy na mnie z wyższością.

— Widzisz, Iwanku? — zwraca się do mojego męża. — Kiedyś to dom błyszczał, a teraz… — urywa, ale jej spojrzenie mówi wszystko.

Ivan nawet nie podnosi wzroku znad telefonu. — Daj spokój, mama. Ania się stara.

Ale ja wiem, że dla nich nigdy nie będę wystarczająco dobra. Każdy weekend wygląda tak samo: w piątek po pracy sprzątam cały dom, gotuję ich ulubione dania, a potem przez dwa dni słucham uwag i rad. „Zrób to tak”, „Nie tak się kroi cebulę”, „Za mało soli”. Nawet kiedy próbuję usiąść na chwilę z kawą, czuję na sobie ich wzrok.

Pamiętam pierwszy raz, kiedy przyjechali do nas po ślubie. Byłam wtedy pełna nadziei, że będziemy rodziną. Teściowa przyniosła ciasto i od progu zaczęła komentować: „O, widzę, że firanki już trochę poszarzały”. Uśmiechnęłam się wtedy nerwowo, myśląc, że to tylko żart. Ale żarty się skończyły, a krytyka została.

Z czasem zaczęłam znikać za stertą naczyń i prania. Moje marzenia o wspólnych spacerach czy rozmowach przy winie zamieniły się w walkę o przetrwanie. Ivan mówił: „Nie przejmuj się, taka już jest moja mama”. Ale ja czułam się coraz bardziej samotna.

Pewnego sobotniego popołudnia usłyszałam rozmowę teściowej z teściem w salonie:

— Widzisz ją? Cały dzień w kuchni, a i tak wszystko nie tak. Nasza Kasia to by już dawno miała wszystko zrobione.

Kasia — była dziewczyna Ivana. Zawsze wraca do niej w rozmowach, jakby była wzorem idealnej synowej. Zacisnęłam zęby i wróciłam do krojenia marchewki.

Wieczorem próbowałam porozmawiać z Ivanem:

— Kochanie, czy ty naprawdę nie widzisz, jak oni mnie traktują?

Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.

— Aniu, przesadzasz. Oni po prostu chcą dobrze. Poza tym to tylko weekendy.

Tylko weekendy. Ale dla mnie to całe życie. W tygodniu pracuję na pełen etat jako nauczycielka w podstawówce, a w weekendy zamieniam się w niewidzialną gospodynię.

W niedzielny poranek teściowa weszła do kuchni wcześniej niż zwykle.

— Aniu, kawa już gotowa?

— Jeszcze nie zdążyłam zrobić — odpowiedziałam zmęczonym głosem.

— No widzisz, Iwanku? Kiedyś to kobieta wstawała pierwsza i dbała o wszystkich.

Poczułam, jak coś we mnie pęka. Oparłam się o blat i spojrzałam na nią prosto w oczy.

— Pani Zofio, jestem zmęczona. Pracuję cały tydzień i chciałabym choć raz napić się kawy na spokojnie.

Zapadła cisza. Ivan podniósł głowę znad gazety.

— Aniu… — zaczął niepewnie.

Teściowa spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

— No proszę! — wykrzyknęła. — Taka odważna! A kto cię tego nauczył?

— Może czasem warto posłuchać siebie — odpowiedziałam cicho.

Wyszłam na balkon i pozwoliłam sobie na łzy. Czułam się winna i jednocześnie dumna. Po raz pierwszy powiedziałam głośno to, co czułam od lat.

Wieczorem Ivan przyszedł do mnie do sypialni.

— Aniu… Może rzeczywiście powinniśmy coś zmienić? Nie chcę, żebyś była nieszczęśliwa.

Spojrzałam na niego z nadzieją i bólem jednocześnie.

— Chcę być twoją żoną, a nie służącą twoich rodziców.

Przez kolejne tygodnie próbowałam stawiać granice. Było trudno — teściowa obrażała się, teść milczał wymownie, a Ivan uczył się być po mojej stronie. Ale powoli zaczynałam odzyskiwać siebie.

Czasem zastanawiam się: ile kobiet żyje tak jak ja? Ile z nas boi się powiedzieć „dość”? Czy naprawdę musimy wybierać między spokojem a własnym szczęściem?