Czy byłam zbyt surowa dla Piotrka? Historia o drewnianym prezencie, który podzielił nasze serca
— I co o tym myślisz? — Piotrek patrzył na mnie z nadzieją, trzymając w dłoniach niewielką szkatułkę z jasnego drewna. Pachniała świeżością, jakby dopiero co wyszła spod struga. Jego dłonie były szorstkie, poplamione klejem i żywicą, a pod paznokciami miał trociny. W tle słychać było cichy szum telewizora, a na stole stał tort z supermarketu, który kupił w ostatniej chwili.
Przez chwilę patrzyłam na tę szkatułkę, nie wiedząc, co powiedzieć. W środku była wyłożona zielonym filcem, a na wieczku wyryte moje imię: „Ania”. Piotrek był dumny, widziałam to w jego oczach. Ale ja… ja czułam tylko rozczarowanie. Marzyłam o czymś innym. O czymś wyjątkowym, może o wspólnym wyjeździe, może o kolacji w restauracji, o czymś, co pozwoliłoby mi poczuć się ważną. A dostałam… kawałek drewna.
— Ładne — powiedziałam cicho, próbując się uśmiechnąć. — Ale…
— Ale co? — Piotrek od razu wyczuł fałsz w moim głosie.
Westchnęłam. — Po prostu… myślałam, że może… nie wiem… coś innego? — Zawahałam się. — To trochę… zwykłe.
Widziałam, jak jego twarz tężeje. Przez chwilę milczał, a potem odsunął się ode mnie i usiadł ciężko na krześle.
— Pracowałem nad tym przez trzy tygodnie — powiedział cicho. — Po nocach, kiedy Kuba już spał. Chciałem ci pokazać, że potrafię coś zrobić własnymi rękami.
Kuba, jego ośmioletni syn z poprzedniego małżeństwa, bawił się w swoim pokoju. Piotrek był samotnym ojcem od dwóch lat. Wiedziałam, jak bardzo stara się pogodzić pracę w warsztacie stolarskim z opieką nad dzieckiem i naszym związkiem. Ale w tej chwili nie umiałam docenić jego wysiłku.
— Przepraszam — powiedziałam po chwili ciszy. — Po prostu… miałam inne oczekiwania.
Piotrek nie odpowiedział. Wstał i wyszedł do kuchni. Słyszałam, jak nalewa sobie herbaty i jak stuka kubkiem o blat. Poczułam się winna, ale jednocześnie miałam żal do niego — czy naprawdę nie mógł wymyślić czegoś bardziej romantycznego?
Wieczorem wróciłam do domu z ciężkim sercem. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok, analizując każde słowo tej rozmowy. Czy byłam zbyt surowa? Czy powinnam była udawać radość? A może to on nie rozumie moich potrzeb?
Następnego dnia zadzwoniła do mnie mama.
— I jak urodziny? Co dostałaś od Piotrka?
Opowiedziałam jej całą historię. Mama milczała przez chwilę.
— Wiesz, Aniu… Twój tata też nigdy nie był romantykiem. Ale zawsze robił dla mnie coś własnoręcznie. Może to nie były drogie prezenty, ale były szczere.
Zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro. Przypomniałam sobie dzieciństwo: jak tata naprawiał mi rower, jak budował dla mnie domek na drzewie. Wtedy to było dla mnie najważniejsze na świecie.
W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka z biura, Magda, zauważyła moją ponurą minę.
— Co się stało?
Opowiedziałam jej wszystko.
— Wiesz co? — Magda spojrzała na mnie poważnie. — Mój mąż nigdy nie zrobiłby dla mnie nic własnoręcznie. Nawet gwoździa nie wbije bez instrukcji z YouTube’a. Może powinnaś docenić to, co masz?
Zaczęłam się zastanawiać: czy naprawdę byłam niewdzięczna? Czy moje oczekiwania były zbyt wygórowane?
Wieczorem napisałam do Piotrka wiadomość: „Możemy pogadać?” Odpisał krótko: „Przyjdź jutro po pracy”.
Kiedy weszłam do jego mieszkania, Kuba od razu przybiegł do mnie z uśmiechem.
— Ciociu Aniu! Tata zrobił dla ciebie coś super! Pomagałem mu!
Poczułam ukłucie w sercu. Przecież to nie był tylko prezent od Piotrka — to był też prezent od Kuby.
Piotrek siedział przy stole i patrzył przez okno.
— Przepraszam — zaczęłam niepewnie. — Chyba nie doceniłam tego, co dla mnie zrobiłeś.
Spojrzał na mnie smutno.
— Chciałem ci pokazać, że jesteś dla mnie ważna. Nie mam pieniędzy na drogie prezenty ani na wyjazdy do spa. Ale mam czas i umiejętności. Myślałem, że to wystarczy.
Usiadłam obok niego i dotknęłam jego dłoni.
— To ja przepraszam. Byłam niesprawiedliwa. Może za bardzo zapatrzyłam się w to, co widzę u innych…
Piotrek uśmiechnął się blado.
— Chciałem ci tylko dać coś od siebie. Coś prawdziwego.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Kuba przyniósł mi szkatułkę i położył ją na kolanach.
— Możesz tu trzymać swoje skarby! — powiedział z dumą.
Poczułam łzy pod powiekami. Otworzyłam szkatułkę i włożyłam do niej pierścionek po babci — najcenniejszą rzecz, jaką miałam.
Wieczorem długo rozmawialiśmy o naszych oczekiwaniach i potrzebach. O tym, jak łatwo można zranić drugiego człowieka przez jedno nieprzemyślane słowo. O tym, że miłość to nie tylko wielkie gesty i drogie prezenty, ale codzienna troska i małe rzeczy robione z serca.
Dziś ta szkatułka stoi na mojej komodzie i przypomina mi o tej lekcji pokory i wdzięczności.
Czasem zastanawiam się: ile razy ranimy bliskich przez własne oczekiwania? Czy potrafimy docenić to, co naprawdę ważne? Co wy byście zrobili na moim miejscu?