Jedno zdanie sąsiadki zniszczyło moje małżeństwo. Czy można wybaczyć zdradę, o której wszyscy wiedzieli oprócz mnie?
— Pani Aniu, muszę pani coś powiedzieć… — głos pani Haliny, mojej sąsiadki z drugiego piętra, drżał, jakby bała się własnych słów. Stałyśmy na klatce schodowej, a ja już czułam, że zaraz wydarzy się coś, czego nie będę w stanie cofnąć.
— Co się stało? — zapytałam, próbując ukryć niepokój. W rękach trzymałam siatki z zakupami, a w głowie układałam listę rzeczy do zrobienia na wieczór. Nie miałam pojęcia, że za chwilę wszystko przestanie mieć znaczenie.
— Wiem, że to nie moja sprawa… Ale muszę pani powiedzieć. Widziałam, jak pański mąż… przyprowadza do waszego mieszkania inną kobietę. Kilka razy. Zawsze wtedy, gdy pani jest w pracy.
Przez chwilę nie mogłam złapać tchu. Czułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Z trudem utrzymałam siatki, a serce waliło mi jak oszalałe. Patrzyłam na Halinę i próbowałam zrozumieć sens jej słów. Może się pomyliła? Może to jakaś pomyłka?
— Jest pani pewna? — wyszeptałam. — Może to tylko koleżanka z pracy…
Halina pokręciła głową. — Widziałam ich razem… Za rękę. I… Przepraszam, Aniu, ale powinna pani wiedzieć.
Weszłam do mieszkania jak w transie. Wszystko wydawało się inne: kanapa, na której wieczorami oglądaliśmy seriale; kuchnia, gdzie gotowałam jego ulubione zupy; nasza sypialnia. Każdy kąt był teraz podejrzany. Każda rzecz mogła być świadkiem czegoś, o czym nie miałam pojęcia.
Przez kolejne dni żyłam jak w zawieszeniu. Obserwowałam męża — Pawła — z dystansem, jakby był obcym człowiekiem. Zaczęłam dostrzegać rzeczy, które wcześniej ignorowałam: jego częste wyjścia „po pracy”, nagłe zmiany nastroju, ukradkowe wiadomości na telefonie.
Pewnego wieczoru zebrałam się na odwagę.
— Paweł… Muszę cię o coś zapytać — powiedziałam przy kolacji. Spojrzał na mnie zaskoczony.
— O co chodzi?
— Czy jest ktoś inny? — zapytałam prosto z mostu, czując jak głos mi drży.
Zamilkł na chwilę. Widziałam w jego oczach panikę, potem złość.
— Skąd ci to przyszło do głowy? — rzucił ostro. — Kto ci coś nagadał?
— Sąsiadka widziała cię z inną kobietą w naszym mieszkaniu. Chcę znać prawdę.
Paweł wstał od stołu i zaczął chodzić po kuchni.
— To nie tak jak myślisz… To tylko koleżanka z pracy… Pomagałem jej w przeprowadzce…
— Do naszego mieszkania? Pod moją nieobecność? — przerwałam mu, czując narastającą wściekłość i rozpacz.
Nie odpowiedział. Widziałam, że kłamie. Po raz pierwszy od lat poczułam się zupełnie sama.
Kolejne tygodnie były koszmarem. Paweł coraz częściej znikał z domu, a ja przestałam sypiać po nocach. Próbowałam rozmawiać z nim spokojnie, ale każde nasze spotkanie kończyło się kłótnią lub milczeniem. Zaczęłam podejrzewać wszystko i wszystkich: czy moi rodzice wiedzieli? Czy przyjaciele coś podejrzewali?
Pewnego dnia znalazłam w szafce pod łóżkiem damską apaszkę, której nigdy wcześniej nie widziałam. To był dowód, którego już nie dało się zignorować.
Zadzwoniłam do mamy.
— Mamo… Paweł mnie zdradza — powiedziałam przez łzy.
Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.
— Aniu… Wiedziałam, że coś jest nie tak… Ale myślałam, że to przejściowe…
Poczułam się zdradzona podwójnie: przez męża i przez własną rodzinę, która milczała ze strachu przed prawdą.
Zdecydowałam się na rozmowę z Pawłem ostatni raz.
— Chcę rozwodu — powiedziałam spokojnie, choć serce mi pękało.
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
— Naprawdę tego chcesz? Przecież możemy to naprawić…
— Nie możemy naprawić czegoś, co już dawno się rozpadło — odpowiedziałam cicho.
Pakowałam jego rzeczy ze łzami w oczach. Każda koszula pachniała jego perfumami i wspomnieniami lepszych czasów. Ale wiedziałam, że muszę to zrobić dla siebie.
Po rozwodzie zostałam sama w naszym mieszkaniu. Przez długie tygodnie czułam pustkę i żal. Zastanawiałam się, czy mogłam zrobić coś inaczej; czy powinnam była wcześniej zauważyć sygnały; czy można wybaczyć zdradę i zacząć od nowa?
Dziś patrzę na siebie w lustrze i widzę kobietę silniejszą niż kiedykolwiek wcześniej. Nadal boli, ale wiem już jedno: nie można budować szczęścia na kłamstwie.
Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć taką zdradę? A może lepiej odejść i zacząć wszystko od nowa?