Kłamstwo, które rozbiło naszą miłość – historia, której nie zapomnę

— Michał, powiedz mi w końcu prawdę. Kim ty naprawdę jesteś? — głos Marty drżał, a jej oczy błyszczały łzami. Stała naprzeciwko mnie w moim ciasnym mieszkaniu na Pradze, które wynająłem tylko na potrzeby tej gry. W powietrzu wisiała cisza, gęsta jak mgła nad Wisłą o świcie.

Nie tak miało być. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Martę na portalu randkowym, jej uśmiech rozświetlił mi dzień. Była inna niż wszystkie dziewczyny, które znałem z warszawskich salonów – szczera, dowcipna, z błyskiem w oku. Przez lata przyzwyczaiłem się do tego, że ludzie patrzą na mnie przez pryzmat mojego nazwiska i pieniędzy. Mój ojciec prowadził jedną z największych firm budowlanych w Polsce, a ja od dziecka miałem wszystko podane na tacy. Ale nigdy nie wiedziałem, czy ktoś kocha mnie naprawdę, czy tylko to, co mogę dać.

Dlatego wymyśliłem ten eksperyment. Założyłem nowe konto na portalu, podałem się za zwykłego chłopaka z Pragi, który ledwo wiąże koniec z końcem. Wynająłem kawalerkę, kupiłem używaną kurtkę w lumpeksie i zacząłem nowe życie. Marta była zachwycona moją „normalnością”. Chodziliśmy na spacery po Saskiej Kępie, jedliśmy zapiekanki pod Stadionem Narodowym i śmialiśmy się z własnych żartów. Czułem się wolny jak nigdy wcześniej.

Ale kłamstwo zaczęło mnie dusić. Każdego dnia musiałem wymyślać nowe historie: dlaczego nie mogę zaprosić jej do „rodzinnego domu”, czemu nie mam samochodu, choć mam prawo jazdy od lat. Najgorsze były spotkania z jej rodziną. Jej ojciec, pan Zbigniew, patrzył na mnie z góry:

— Michał, a czym się właściwie zajmujesz? — pytał przy niedzielnym obiedzie.

— Pracuję w magazynie — odpowiadałem zgodnie z wersją.

— No to przynajmniej uczciwie — mruczał pod nosem.

Marta była dumna ze mnie. Mówiła wszystkim, że jestem „prawdziwy”, że nie udaję nikogo lepszego. Im bardziej mnie chwaliła, tym bardziej czułem się jak oszust.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie mama:

— Michałku, kiedy w końcu przedstawisz nam tę swoją dziewczynę? Ojciec już się niecierpliwi.

— Mamo, jeszcze nie teraz… — próbowałem odwlec nieuniknione.

Ale rodzina nie odpuszczała. W końcu Marta zaczęła podejrzewać, że coś ukrywam.

— Czemu nigdy nie mówisz o swoich rodzicach? — zapytała pewnego wieczoru.

— To skomplikowane — odpowiedziałem wymijająco.

Wiedziałem, że muszę w końcu powiedzieć prawdę. Ale bałem się jej reakcji. Bałem się stracić jedyną osobę, która pokochała mnie za to, kim jestem… a przynajmniej za to, kim udawałem, że jestem.

Wszystko wyszło na jaw przez przypadek. Marta zobaczyła mnie w centrum handlowym z moją siostrą Agatą. Byliśmy w sklepie jubilerskim – Agata wybierała prezent dla mamy. Marta podeszła do mnie zaskoczona:

— Michał? Co ty tu robisz? I… kim jest ta dziewczyna?

Zacząłem się jąkać:

— To… moja siostra.

Agata spojrzała na Martę i uśmiechnęła się szeroko:

— O! To ty jesteś tą słynną Martą! Michał tyle o tobie mówił! Wreszcie cię poznaję!

Marta spojrzała na mnie pytająco:

— Siostra? Jubiler? Przecież mówiłeś, że ledwo ci starcza do pierwszego…

Nie potrafiłem już dłużej kłamać. Wyszedłem ze sklepu i opowiedziałem jej wszystko: o rodzinie, o eksperymencie, o strachu przed tym, że pokocha mnie tylko dla pieniędzy.

Marta słuchała w milczeniu. Na końcu spojrzała mi prosto w oczy:

— Wiesz co jest najgorsze? Nie to, że jesteś bogaty. Tylko to, że nie miałeś do mnie zaufania. Że przez cały czas traktowałeś mnie jak przedmiot eksperymentu.

Próbowałem ją zatrzymać:

— Marta! Ja naprawdę cię kocham! To wszystko było głupie… Ale chciałem być pewny!

Odeszła bez słowa.

Przez kolejne tygodnie próbowałem się z nią skontaktować. Pisałem wiadomości, dzwoniłem – bez odpowiedzi. Moja rodzina była zachwycona: „Wreszcie wróciłeś do siebie!” – mówili. Ale ja czułem się pusty jak nigdy wcześniej.

Z czasem dowiedziałem się od wspólnych znajomych, że Marta wyjechała do Krakowa i zaczęła nowe życie. Nigdy więcej jej nie widziałem.

Czasami stojąc wieczorem przy oknie mojego apartamentu na Powiślu zastanawiam się: czy gdybym był od początku szczery, bylibyśmy dziś razem? Czy można zbudować prawdziwą miłość na kłamstwie – nawet jeśli wydaje się ono niewinne?

A wy? Czy kiedykolwiek baliście się pokazać komuś swoje prawdziwe oblicze?