Mój syn wybrał żonę, a ja zostałam sama – czy naprawdę zasłużyłam na to odrzucenie?
– Michał, nie rozumiem, dlaczego znowu mnie nie słuchasz! – mój głos drżał, a łzy cisnęły się do oczu. Stałam w kuchni, ściskając w dłoniach ścierkę, jakby to ona miała mi dać siłę. Mój syn patrzył na mnie z tym swoim spokojem, który zawsze doprowadzał mnie do szału, gdy czułam się bezradna.
– Mamo, proszę cię, nie zaczynaj znowu… – westchnął ciężko. – To nie jest kwestia słuchania. Po prostu musisz zaakceptować, że mam teraz rodzinę.
Rodzinę. To słowo bolało mnie bardziej niż cokolwiek innego. Przez dwadzieścia osiem lat byłam jego rodziną. Tylko ja. Odkąd zmarł mój mąż, Michał był moim światem. Wszystko robiłam dla niego – rezygnowałam z własnych marzeń, pracowałam po godzinach, żeby niczego mu nie brakowało. A teraz? Teraz jestem tylko dodatkiem do jego życia, kimś, kto przeszkadza.
Wszystko zaczęło się zmieniać, odkąd pojawiła się Kasia. Pamiętam ten dzień jak dziś – przyprowadził ją na niedzielny obiad. Była miła, uśmiechnięta, trochę nieśmiała. Starałam się być uprzejma, ale już wtedy czułam, że coś się zmienia. Michał patrzył na nią tak, jak nigdy nie patrzył na mnie – z podziwem i czułością. Poczułam ukłucie zazdrości, choć przecież to absurdalne.
Z czasem Kasia zaczęła coraz śmielej wchodzić w nasze życie. Najpierw drobne zmiany – Michał przestał przychodzić na obiady w każdą niedzielę, potem coraz rzadziej dzwonił. Gdy pytałam dlaczego, zawsze miał wymówkę: „Mamo, musimy coś załatwić”, „Mamo, jesteśmy zmęczeni”, „Mamo, może innym razem”.
Pewnego dnia zadzwoniłam do niego wieczorem. Odebrała Kasia.
– Dzień dobry, pani Aniu – powiedziała chłodno.
– Czy Michał jest? – zapytałam.
– Jest zajęty. Może oddzwoni później.
Nie oddzwonił. Siedziałam wtedy całą noc przy oknie, patrząc na światła miasta i zastanawiając się, gdzie popełniłam błąd.
Najgorsze przyszło po ślubie. Michał coraz częściej stawał po stronie Kasi w naszych drobnych sprzeczkach. Gdy powiedziałam jej, że powinna inaczej gotować rosół – bo przecież Michał zawsze lubił mój – spojrzała na mnie z ironią.
– Może Michał już nie chce jeść tylko po twojemu? – rzuciła.
Michał milczał wtedy długo, a potem powiedział: – Mamo, daj Kasi spokój.
Czułam się upokorzona we własnym domu.
Kiedyś próbowałam porozmawiać z nim szczerze.
– Michał, czy ty już mnie nie kochasz? – zapytałam cicho.
Spojrzał na mnie z bólem w oczach.
– Kocham cię, mamo. Ale musisz zrozumieć, że Kasia to moja żona. Ona jest teraz najważniejsza.
Te słowa rozdarły moje serce na pół. Przez kilka dni nie wychodziłam z domu. Nie odbierałam telefonów od koleżanek, nie miałam siły nawet zrobić sobie herbaty. Czułam się zdradzona przez własne dziecko.
Z czasem zaczęły się większe konflikty. Kasia chciała wyjechać na święta do swoich rodziców pod Krakowem. Michał zgodził się bez wahania.
– A co ze mną? – zapytałam z rozpaczą.
– Mamo, przecież możesz spędzić święta z ciocią Basią albo zaprosić kogoś do siebie – odpowiedział chłodno.
Nigdy wcześniej nie czułam się tak samotna.
Próbowałam rozmawiać z koleżankami z pracy. Jedna mówiła: „Anka, musisz odpuścić”, druga: „Nie daj sobą pomiatać”. Każda rada wydawała mi się pusta i bez znaczenia. Przecież chodziło o moje dziecko!
Pewnego dnia postanowiłam pojechać do nich bez zapowiedzi. Chciałam zobaczyć wnuka – małego Antosia. Drzwi otworzyła Kasia.
– Pani Aniu… my teraz nie mamy czasu na wizyty – powiedziała stanowczo.
– Chciałam tylko zobaczyć Antosia… – wyszeptałam.
– Proszę zadzwonić wcześniej następnym razem.
Zamknęła drzwi przed moim nosem. Stałam na klatce schodowej i płakałam jak dziecko.
Wieczorem zadzwonił Michał.
– Mamo, dlaczego przyjechałaś bez zapowiedzi? Kasia była zdenerwowana.
– Bo tęsknię za tobą! Za wnukiem! Czy to takie dziwne?
– Musisz uszanować nasze zasady… – powiedział cicho i rozłączył się.
Od tamtej pory widuję ich coraz rzadziej. Czasem mam wrażenie, że jestem dla nich ciężarem. Że lepiej by było, gdybym po prostu przestała istnieć.
Często siedzę wieczorami w pustym mieszkaniu i zastanawiam się: gdzie popełniłam błąd? Czy byłam zbyt opiekuńcza? Czy powinnam była wcześniej pozwolić mu odejść? A może to ja nie potrafię pogodzić się z tym, że już nie jestem najważniejsza?
Czasem myślę o tym wszystkim i pytam siebie: czy naprawdę zasłużyłam na takie odrzucenie? Czy każda matka musi kiedyś przeżyć ten ból? Co wy byście zrobili na moim miejscu?