„Nazywanie Teściowej 'Mamą’: Czy Naprawdę To Czujesz?”

Przechodzą mnie ciarki, gdy rozmawiam z moją najlepszą przyjaciółką, Elą. Jest najbliższą mi osobą na świecie, poza rodziną. Trzymamy się razem i wspieramy jak siostry. Była na moim ślubie, a ja na jej. Na wszystkich trzech. Oczywiście, nie dzwonimy do siebie codziennie, bo mamy własne dzieci i zmartwienia. Ale kiedy już się spotkamy, to jakby czas się zatrzymał.

Ela i ja poznałyśmy się na studiach i od tamtej pory jesteśmy nierozłączne. Dzieliłyśmy się wszystkim—sekretami, marzeniami, lękami. Kiedy wyszła za Jacka, byłam jej druhną. Kiedy ja wyszłam za Piotra, ona była moją. Byłyśmy dla siebie w dobrych i złych chwilach.

Ale coś się zmieniło po jej trzecim małżeństwie z Henrykiem. Ela zaczęła nazywać swoją teściową „mamą”. Dla mnie to było dziwne, bo „mama” to kobieta, która cię urodziła, wychowała, zna cię na wylot. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego Ela używa tak intymnego terminu wobec kogoś, kogo ledwo zna.

Pewnego dnia, przy kawie, w końcu ją o to zapytałam.

„Ela, dlaczego nazywasz mamę Henryka 'mamą’?” zapytałam, starając się zachować swobodny ton.

Spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem. „Cóż, poprosiła mnie o to. Powiedziała, że dzięki temu poczuje się bardziej jak rodzina.”

„Ale czy to nie jest dziwne? Przecież masz swoją własną mamę,” naciskałam.

Ela westchnęła. „To skomplikowane, Aniu. Moje relacje z własną mamą zawsze były napięte. Mama Henryka była dla mnie bardziej wspierająca i kochająca niż moja własna matka.”

Kiwnęłam głową, trochę bardziej rozumiejąc. Ale nadal mi to nie pasowało. Moja mama i ja miałyśmy swoje wzloty i upadki, ale nadal była moją mamą. Nikt nie mógł jej zastąpić.

Z czasem Ela i ja oddaliłyśmy się od siebie. Nasze rozmowy stały się rzadsze, a kiedy już rozmawiałyśmy, czułam się nieswojo. Wydawało się, że zmienia się w sposób, którego nie mogłam zrozumieć ani zaakceptować.

Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie Ela. Brzmiała na zdenerwowaną.

„Aniu, możemy się spotkać? Naprawdę muszę porozmawiać,” powiedziała drżącym głosem.

Spotkałyśmy się w naszej ulubionej kawiarni. Ela wyglądała na wyczerpaną, jej oczy były czerwone od płaczu.

„Co się stało?” zapytałam z troską.

„To Henryk,” powiedziała, łzy spływały po jej twarzy. „Zdradzał mnie.”

Byłam w szoku. Henryk zawsze wydawał się idealnym mężem.

„Bardzo mi przykro, Elu,” powiedziałam, chwytając ją za rękę.

„Nie wiem co robić,” szlochała. „Jego mama stoi po jego stronie. Mówi, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra.”

Moje serce pękło dla niej. Kobieta, którą nazywała „mamą”, odwróciła się od niej w chwili potrzeby.

„Elu, zasługujesz na coś lepszego,” powiedziałam stanowczo. „Musisz stanąć w swojej obronie.”

Kiwnęła głową, wycierając łzy. „Wiem. Ale to takie trudne.”

Siedziałyśmy tam godzinami, rozmawiając i płacząc razem. Starałam się być dla niej jak najbardziej wsparciem, ale było jasne, że nasza przyjaźń zmieniła się na zawsze.

Ela w końcu rozwiodła się z Henrykiem i wyprowadziła się. Straciłyśmy kontakt po tym wydarzeniu. Słyszałam od wspólnych znajomych, że teraz radzi sobie lepiej, ale nigdy nie odnowiłyśmy kontaktu.

Patrząc wstecz, zdaję sobie sprawę, że nazywanie kogoś „mamą” nie czyni go rodziną. Prawdziwa rodzina jest przy tobie bez względu na wszystko, w dobrych i złych chwilach. A czasem nawet najbliższe przyjaźnie nie są w stanie przetrwać burz życia.