Nigdy nie chciałem mieć dzieci. Zrobiłem to dla ciebie – historia mojego małżeństwa
– Nigdy nie chciałem mieć dzieci. Zrobiłem to dla ciebie.
Te słowa, wypowiedziane przez Jacka w sobotni poranek, roztrzaskały moją rzeczywistość na tysiąc kawałków. Siedział naprzeciwko mnie przy kuchennym stole, z gazetą w ręku i filiżanką kawy, jakby mówił o pogodzie. Ja kroiłam owoce do śniadania dla naszej córki Julii, która właśnie zaczęła liceum. W jednej chwili wszystko, co znałam, przestało mieć sens.
– Co ty powiedziałeś? – zapytałam, czując jak nóż wypada mi z ręki i uderza o blat.
Jacek nawet nie podniósł wzroku znad gazety. – Słyszałaś. Nigdy nie chciałem mieć dzieci. Zrobiłem to dla ciebie.
Przez chwilę miałam wrażenie, że śnię. Przecież przez dwadzieścia lat byliśmy rodziną. Wspólne wakacje nad Bałtykiem, święta u mojej mamy w Krakowie, pierwsze kroki Julii, jej choroby, noce spędzone na czuwaniu przy łóżku… Czy to wszystko było kłamstwem?
– Dlaczego mówisz mi to teraz? – szepnęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu.
Jacek wzruszył ramionami. – Bo Julia już jest duża. Bo mam dość udawania.
Wstałam od stołu i wybiegłam do łazienki. Zamknęłam się na klucz i oparłam czoło o zimne lustro. W mojej głowie kłębiły się wspomnienia: nasze pierwsze randki na Plantach, rozmowy o przyszłości, o dzieciach… Czy naprawdę nigdy nie chciał być ojcem? Czy przez te wszystkie lata tylko grał rolę?
Przez cały dzień unikałam Jacka. Julia zauważyła napiętą atmosferę.
– Mamo, wszystko w porządku? – zapytała wieczorem, kiedy siedziałyśmy razem w jej pokoju.
– Tak, kochanie – skłamałam, gładząc ją po włosach. – Po prostu jestem zmęczona.
Ale nie mogłam spać tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, słysząc cichy szelest gazety w salonie. Jacek nie przyszedł do sypialni. Zastanawiałam się, czy żałuje swojego wyznania, czy może czuje ulgę?
Następnego dnia próbowałam z nim rozmawiać.
– Jacek, dlaczego nigdy mi tego nie powiedziałeś?
Spojrzał na mnie z chłodnym spokojem. – Bo wiedziałem, że odejdziesz. A ja… nie chciałem być sam.
Poczułam się zdradzona. Przez dwadzieścia lat żyłam w przekonaniu, że jesteśmy partnerami, że razem podejmujemy decyzje. Tymczasem on poświęcił się dla mnie – ale czy to naprawdę było poświęcenie? Czy raczej tchórzostwo?
W kolejnych dniach atmosfera w domu była gęsta jak mgła nad Wisłą jesienią. Julia coraz częściej zamykała się w swoim pokoju. Ja chodziłam jak cień, automatycznie wykonując codzienne obowiązki: zakupy w Biedronce, gotowanie obiadu, pranie… Wszystko wydawało się pozbawione sensu.
Pewnego wieczoru zadzwoniła moja mama.
– Aniu, co się dzieje? Słyszę po głosie, że coś jest nie tak.
Zawahałam się przez chwilę, ale w końcu opowiedziałam jej wszystko.
– Dziecko… – westchnęła ciężko. – Mężczyźni czasem tak mają. Ale pamiętaj: Julia jest twoją córką. Dla niej musisz być silna.
Ale jak być silną, kiedy cały świat wali się na głowę?
Zaczęłam analizować nasze życie kawałek po kawałku. Przypominałam sobie momenty, kiedy Jacek był nieobecny duchem: na szkolnych przedstawieniach Julii, podczas rodzinnych uroczystości… Zawsze tłumaczył się pracą albo zmęczeniem. Czy to wtedy dawał mi znaki? Czy byłam zbyt ślepa, by je dostrzec?
Zaczęłam też zauważać drobne uszczypliwości w jego zachowaniu wobec Julii: ironiczne komentarze na temat jej zainteresowań, brak entuzjazmu wobec jej sukcesów… Zawsze myślałam, że to po prostu jego charakter. Teraz widziałam w tym coś więcej – dystans, którego wcześniej nie rozumiałam.
Pewnego dnia podsłuchałam ich rozmowę:
– Tato, pojedziesz ze mną na konkurs matematyczny?
– Nie mam czasu, Julia. Zapytaj mamę.
– Ale obiecałeś…
– Powiedziałem już: nie mam czasu!
Julia wybiegła z płaczem do swojego pokoju. Serce mi pękało.
Wieczorem podjęłam decyzję.
– Jacek, musimy porozmawiać.
– O czym jeszcze? Przecież już wszystko powiedziałem.
– Nie wszystko. Chcę wiedzieć: czy żałujesz naszego życia? Czy żałujesz Julii?
Spojrzał na mnie z wyraźnym zmęczeniem.
– Nie wiem. Po prostu… czasem czuję się uwięziony. Chciałem innego życia.
Poczułam gniew.
– A ja? Myślisz, że ja dostałam wszystko, czego chciałam? Że życie ze mną to była kara?
Milczał przez dłuższą chwilę.
– Nie wiem już nic – powiedział w końcu i wyszedł z domu.
Siedziałam długo przy stole, patrząc na zdjęcia naszej rodziny rozstawione na półkach: uśmiechnięta Julia na rowerze, my we troje na plaży w Ustce… Czy te chwile były prawdziwe?
W kolejnych tygodniach Jacek coraz częściej znikał z domu. Wracał późno albo wcale nie wracał na noc. Julia zamknęła się w sobie – przestała rozmawiać nawet ze mną. Zaczęła mieć problemy w szkole; wychowawczyni zadzwoniła do mnie zaniepokojona jej zachowaniem.
Pewnej nocy usiadłam przy jej łóżku.
– Kochanie… wiem, że jest ci ciężko. Ale pamiętaj: zawsze możesz ze mną porozmawiać.
Julia odwróciła się do ściany i zaczęła cicho płakać.
– To moja wina? Tata mnie nie kocha?
Serce mi pękało na milion kawałków.
– Nie mów tak! Tata cię kocha… tylko czasem dorośli mają swoje problemy.
Ale sama nie wierzyłam w te słowa.
Zaczęłam chodzić do psychologa. Potrzebowałam pomocy – dla siebie i dla Julii. Rozmowy z panią Martą pomogły mi spojrzeć na sytuację z dystansem.
– Aniu – powiedziała któregoś dnia – masz prawo być zła i rozczarowana. Ale najważniejsze jest teraz dobro twojej córki.
Wiedziałam to doskonale. Ale jak zapewnić Julii poczucie bezpieczeństwa, kiedy sama byłam wrakiem człowieka?
W końcu podjęłam decyzję: muszę zawalczyć o siebie i o Julię. Zaczęłam spędzać z nią więcej czasu: wspólne spacery po parku Jordana, kino w sobotnie popołudnia, rozmowy przy herbacie… Powoli zaczynała się otwierać.
Jacek coraz rzadziej bywał w domu. W końcu pewnego dnia oznajmił:
– Wyprowadzam się na jakiś czas. Muszę wszystko przemyśleć.
Nie płakałam już wtedy. Byłam zmęczona walką o coś, co dawno przestało istnieć.
Julia przyjęła to milczeniem. Przez kilka dni była jak cień samej siebie, ale potem zaczęła wracać do życia: spotkania z koleżankami, nauka do matury…
Ja też zaczęłam powoli odzyskiwać równowagę. Zrozumiałam, że nie mogę żyć przeszłością ani żalem za niespełnionymi oczekiwaniami.
Czasem spotykam Jacka na ulicy – wygląda starzej niż kiedyś, jakby życie go przygniotło. Rozmawiamy krótko o Julii i jej planach na przyszłość. Nie ma już między nami żalu ani gniewu – tylko smutek po tym, co mogło być a nigdy nie było prawdziwe.
Dziś wiem jedno: życie potrafi zaskoczyć nawet po dwudziestu latach wspólnej drogi. Najważniejsze to znaleźć siłę w sobie i iść dalej – dla siebie i dla tych, których kochamy najbardziej.
Czy można naprawdę poznać drugiego człowieka? A może wszyscy nosimy maski tak długo, aż sami zapominamy kim jesteśmy naprawdę?