Zamiast mnie przywiózł inną – historia Oli

– Mamo, czy Marek już dzwonił? – zapytałam, patrząc przez okno na szarzejące niebo. W powietrzu czuć było zapach ziemniaków, które właśnie zebrałam z pola. Synek bawił się na podłodze, a ja układałam w głowie listę rzeczy do spakowania. Po trzech tygodniach na wsi, wśród rodziców i ciszy, czułam się trochę lepiej, choć zmęczenie po nieprzespanych nocach z dzieckiem wciąż dawało się we znaki.

Marek miał przyjechać rano, jak zawsze w sobotę. Obiecał, że zabierze nas do miasta, do naszego mieszkania na Pradze. Czekałam na niego z niecierpliwością i niepokojem – ostatnio coraz częściej się kłóciliśmy, a ja miałam wrażenie, że oddalamy się od siebie. Ale przecież to normalne po narodzinach dziecka, prawda? Każdy mówił, że to trudny czas.

– Ola, nie martw się – powiedziała mama, stawiając na stole kubek herbaty. – Marek pewnie utknął w korku. Zjesz coś?

Pokręciłam głową. W żołądku miałam kamień. Próbowałam odpędzić złe myśli, ale one wracały jak bumerang. Czy Marek mnie jeszcze kocha? Czy damy radę przetrwać ten kryzys?

Godzina mijała za godziną. W końcu usłyszałam znajomy dźwięk silnika pod domem. Serce mi zabiło mocniej. Wybiegłam na ganek z synkiem na rękach. I wtedy zobaczyłam ją – młodą kobietę o długich blond włosach, która wysiadła z samochodu Marka.

– Cześć, Ola – powiedział Marek, unikając mojego wzroku. – To jest Aneta…

Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu.

– Co ona tu robi? – wyszeptałam, czując jak świat wiruje mi przed oczami.

– Ola… musimy porozmawiać – zaczął Marek, ale ja już wiedziałam. Wszystko stało się jasne w jednej sekundzie. Zamiast mnie zabrać do domu, przywiózł tu inną kobietę.

– Ty… ty mnie zdradzasz? – głos mi się załamał.

Aneta spuściła wzrok. Marek próbował coś tłumaczyć, ale nie słuchałam. Czułam tylko ból i upokorzenie. Mój świat rozpadł się na kawałki.

Mama wybiegła z domu, widząc moją twarz. – Co się stało? Ola, wszystko w porządku?

Nie mogłam mówić. Stałam jak sparaliżowana, tuląc synka do piersi.

– Marek… jak mogłeś? – wyszeptała mama z niedowierzaniem.

Marek próbował się tłumaczyć: – To nie tak… Ola, ja… pogubiliśmy się. Potrzebowałem kogoś, kto mnie zrozumie…

– A ja? Ja cię nie rozumiem? – krzyknęłam przez łzy. – Poświęciłam wszystko dla naszej rodziny! Nie spałam po nocach przez nasze dziecko! A ty…

Aneta stała obok samochodu i płakała cicho. Było mi jej żal i jednocześnie nienawidziłam jej całym sercem.

Marek spojrzał na mnie bezradnie.

– Chciałem ci powiedzieć wcześniej… ale bałem się twojej reakcji.

– Więc wybrałeś najgorszy możliwy sposób! – wrzasnęłam. – Przywiozłeś ją tutaj? Do moich rodziców? Do naszego syna?

Mama zabrała mnie do domu. Siedziałam na kanapie i płakałam jak dziecko. Synek tulił się do mnie i powtarzał: „Mama, nie płacz”.

Wieczorem Marek próbował jeszcze raz wejść do domu.

– Ola… musimy to wyjaśnić. Nie chcę cię ranić…

– Już mnie zraniłeś! – przerwałam mu. – Nie chcę cię widzieć!

Rodzice byli w szoku. Tata milczał przez cały dzień, tylko wieczorem powiedział cicho: – Nie pozwolę, żeby ktoś tak traktował moją córkę.

Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, analizując każdą rozmowę z Markiem z ostatnich miesięcy. Czy naprawdę tego nie widziałam? Czy byłam aż tak ślepa?

Następnego dnia Marek odjechał z Anetą do miasta. Zostaliśmy sami – ja, synek i moi rodzice.

Przez kolejne dni żyłam jak w transie. Mama próbowała mnie pocieszać:

– Ola, jesteś silna. Poradzisz sobie.

Ale ja czułam się słaba jak nigdy wcześniej.

Po tygodniu zadzwoniła do mnie teściowa:

– Olu, Marek mówił mi… Nie wiem co powiedzieć…

– Nie musi pani nic mówić – odpowiedziałam chłodno.

Wszyscy wokół mieli swoje zdanie: „Może powinnaś mu wybaczyć”, „Dla dziecka warto spróbować jeszcze raz”, „Nie daj się tak traktować!”. Każda rada bolała bardziej niż poprzednia.

Zaczęły się plotki we wsi. Sąsiadki patrzyły na mnie ze współczuciem lub ciekawością. Czułam się jak bohaterka taniego serialu.

Najgorsze były wieczory, kiedy synek pytał: „Gdzie tata?”. Nie umiałam mu odpowiedzieć.

Po miesiącu Marek przysłał mi SMS-a: „Chciałbym zobaczyć syna”.

Zgodziłam się na spotkanie w parku w mieście. Było chłodno i padał deszcz.

– Ola… przepraszam – powiedział cicho Marek. – Popełniłem błąd.

– To nie wystarczy – odpowiedziałam twardo. – Zniszczyłeś naszą rodzinę.

Patrzył na synka ze łzami w oczach.

– Chcę być ojcem dla Kacpra…

– Możesz być ojcem, ale już nigdy nie będziesz moim mężem – powiedziałam stanowczo.

Wróciłam na wieś z poczuciem pustki i żalu, ale też z dziwnym spokojem. Wiedziałam już, że muszę zacząć wszystko od nowa.

Czasem zastanawiam się: czy można było temu zapobiec? Czy naprawdę byłam aż tak ślepa na to, co działo się między nami? A może po prostu nie chciałam widzieć prawdy?

Może każda rodzina ma swoje tajemnice i rany, których nie da się zagoić…