List od matki, który zmienił wszystko: Czy rodzina to tylko obowiązek?

— Nie wierzę, że to zrobiła — powiedziałam, trzymając w dłoniach biały kopertowy list. Moje palce drżały, a serce waliło jak oszalałe. Stałam w kuchni, oparta o blat, podczas gdy mój mąż, Marek, patrzył na mnie z niepokojem.

— Co tam jest, Aniu? — zapytał cicho, jakby bał się, że głośniejszy dźwięk roztrzaska mnie na kawałki.

Otworzyłam list jeszcze raz, choć znałam już każde słowo na pamięć. „Zwracam się do Ciebie z prośbą o wsparcie finansowe. Jako Twoja matka mam prawo oczekiwać pomocy od własnej córki. Wiem, że Ci się powodzi. Nie zostawiaj mnie samej w potrzebie. Mama.”

Nie podpisana „z miłością”, nie „Twoja kochająca mama”. Po prostu: „Mama”. Jakby była urzędnikiem, a nie kobietą, która kiedyś tuliła mnie do snu.

— Chce pieniędzy — powiedziałam w końcu. — Po prostu… żąda pieniędzy.

Marek podszedł bliżej i objął mnie ramieniem. — Może jest w trudnej sytuacji? — próbował tłumaczyć, ale widziałam w jego oczach cień wątpliwości.

— Nawet nie zadzwoniła. Nie zapytała, co u mnie. Po prostu… napisała list — wyszeptałam.

W mojej głowie zaczęły się przewijać obrazy z dzieciństwa: mama stojąca przy oknie z papierosem, jej wieczne pretensje, wieczne niezadowolenie. „Dlaczego nie możesz być jak twoja kuzynka Ola? Ona zawsze przynosi piątki!” — słyszałam niemal codziennie.

Odkąd wyprowadziłam się do Warszawy na studia, kontakt z mamą był coraz rzadszy. Po śmierci taty zamknęła się w sobie jeszcze bardziej. Próbowałam dzwonić, odwiedzać ją w Radomiu, ale zawsze kończyło się kłótnią albo milczeniem.

Teraz nagle przypomniała sobie o moim istnieniu. Bo potrzebuje pieniędzy.

— Co zamierzasz zrobić? — zapytał Marek.

Nie wiedziałam. Z jednej strony czułam gniew i rozczarowanie. Z drugiej — poczucie obowiązku. W końcu to moja matka.

Postanowiłam zadzwonić do siostry. Kasia odebrała niemal od razu.

— Cześć Anka! Co tam?

— Dostałaś list od mamy?

Zapadła cisza.

— Tak… Przepraszam, nie chciałam ci mówić, ale… ona napisała też do mnie. I do Tomka.

— Do Tomka? Przecież on ledwo wiąże koniec z końcem!

— Wiem. Ale mama uważa, że jej się należy. Że wychowała nas sama po śmierci taty i teraz powinniśmy się odwdzięczyć.

Poczułam narastającą złość. — A może powinna po prostu poprosić o pomoc? Porozmawiać z nami jak człowiek?

Kasia westchnęła ciężko. — Ona nie umie inaczej, Anka. Zawsze była dumna i uparta.

Wieczorem długo rozmawiałam z Markiem. — Może powinnaś pojechać do niej? Zobaczyć, co się dzieje naprawdę?

Nie spałam całą noc. W głowie kłębiły mi się pytania: Czy jestem złą córką? Czy powinnam pomóc bez względu na wszystko? Czy miłość do rodzica to obowiązek?

Następnego dnia wsiadłam do pociągu do Radomia. Droga dłużyła się niemiłosiernie. Wysiadłam na znajomym peronie i poczułam ścisk w żołądku.

Drzwi otworzyła mi mama. Wyglądała starzej niż ją zapamiętałam: siwe włosy niedbale spięte gumką, twarz zmęczona.

— Przyszłaś — powiedziała bez emocji.

— Dostałam twój list — odpowiedziałam chłodno.

Usiadłyśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole. Na stole leżały rachunki, listy z banku, jakieś urzędowe pisma.

— Nie radzę sobie — powiedziała nagle cicho. — Po śmierci twojego ojca wszystko spadło na mnie. Kredyt na mieszkanie, rachunki… Myślałam, że dam radę sama.

Patrzyłam na nią i widziałam kobietę złamaną przez życie, ale też kobietę, która nigdy nie potrafiła okazać uczuć inaczej niż przez wyrzuty i żądania.

— Dlaczego nie zadzwoniłaś? Dlaczego nie poprosiłaś po prostu o pomoc?

Wzruszyła ramionami. — Wstydziłam się. Ty zawsze byłaś taka samodzielna… Bałam się usłyszeć „nie”.

Poczułam łzy pod powiekami. Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu.

— Pomogę ci — powiedziałam w końcu. — Ale chcę też czegoś więcej niż tylko bycia twoim bankomatem. Chcę mieć matkę, z którą mogę porozmawiać. Chcę wiedzieć, co czujesz.

Mama spojrzała na mnie ze łzami w oczach pierwszy raz od lat.

— Przepraszam cię, Aniu… Nie umiałam inaczej.

Wróciłam do Warszawy z ciężkim sercem, ale też z nadzieją, że coś się zmieniło między nami.

Czasem zastanawiam się: czy można odbudować relację po tylu latach żalu i niedopowiedzeń? Czy rodzina to tylko obowiązek — czy może szansa na prawdziwą bliskość?