„Tego nie pokażę mamie” – historia, która zmieniła wszystko

„Tego nie pokażę mamie.”

Słowa wyświetliły się na ekranie starego, ledwo zipiącego laptopa, który miałam właśnie wyrzucić. Przez chwilę patrzyłam na ten folder, czując jak serce zaczyna mi bić szybciej. To był komputer mojej córki, Julki. Miała go jeszcze w liceum, zanim wyjechała na studia do Warszawy. Teraz mieszkała już na swoim, a ja… ja zostałam sama w naszym trzypokojowym mieszkaniu w Poznaniu.

Nie powinnam była klikać. Wiem o tym. Ale ciekawość była silniejsza od rozsądku. Przecież to tylko stary komputer, pewnie jakieś głupie zdjęcia z imprez, może jakieś notatki z matury. Ale ten tytuł…

— Mamo, nie grzeb w moich rzeczach — przypomniał mi się głos Julki sprzed lat, kiedy przyłapała mnie na czytaniu jej pamiętnika. Wtedy obraziła się na mnie na tydzień. Teraz była dorosła, a ja… ja nadal nie umiałam przestać się martwić.

Kliknęłam.

W folderze było kilka podfolderów: „Zdjęcia”, „Listy”, „Nagrania”. Zawahałam się. Może powinnam zamknąć laptopa i udawać, że niczego nie widziałam? Ale już było za późno. Otworzyłam „Listy”.

Pierwszy plik: „Do mamy – nigdy nie wyślę”.

Drżącą ręką kliknęłam dwa razy.

„Mamo,
Nie wiem, czy kiedykolwiek to przeczytasz. Pewnie nie. Ale muszę to z siebie wyrzucić. Czasem mam wrażenie, że mnie nie widzisz. Że jestem dla Ciebie tylko projektem do naprawienia. Chciałabym, żebyś po prostu mnie przytuliła i powiedziała, że wszystko będzie dobrze, nawet jeśli nie jestem taka, jaką chciałabyś mnie mieć…”

Zacisnęłam usta. Poczułam łzy pod powiekami. Przewinęłam dalej.

„Pamiętasz tamten dzień, kiedy wróciłam zapłakana z treningu? Powiedziałaś tylko: 'Nie przesadzaj, życie jest trudne’. Nie chciałam wtedy słyszeć mądrości. Chciałam tylko, żebyś mnie wysłuchała.”

Zamknęłam plik. Przez chwilę siedziałam w ciszy, słysząc tylko tykanie zegara w kuchni i szum ulicy za oknem.

— Co ja zrobiłam? — wyszeptałam do siebie.

Przez lata byłam twarda. Po rozwodzie z Markiem musiałam być silna — dla Julki i dla siebie. Pracowałam po godzinach jako księgowa w szkole podstawowej, żebyśmy miały na czynsz i jedzenie. Nie było czasu na czułości. Zawsze mówiłam sobie: „Jak dorosniesz, zrozumiesz”.

Ale czy naprawdę zrozumiała?

Otworzyłam kolejny plik: „Nagranie 2018-05-14.mp3”.

Klik.

— Cześć… — głos Julki był cichy, łamiący się. — Chciałam tylko powiedzieć, że dzisiaj dostałam piątkę z matmy. Wiem, że pewnie jesteś zajęta… Ale może kiedyś to usłyszysz…

Zacisnęłam pięści. Przypomniałam sobie ten dzień — byłam wtedy na zebraniach do późna. Wróciłam zmęczona i zirytowana, bo Julka zostawiła naczynia w zlewie.

— Julka! Ile razy mam powtarzać?! — krzyczałam wtedy przez zamknięte drzwi jej pokoju.

Nie odpowiedziała.

Wróciłam do folderu „Zdjęcia”. Były tam fotografie z dzieciństwa: Julka na rowerze, Julka z kotem, Julka na tle Bałtyku podczas naszych ostatnich wspólnych wakacji w Międzyzdrojach. Potem zdjęcia stawały się coraz rzadsze. Ostatnie — selfie z koleżankami na studiach.

Nagle usłyszałam dźwięk telefonu.

— Mamo? — głos Julki był nieco zdziwiony. — Wszystko w porządku?

— Tak… tak, kochanie — odpowiedziałam drżącym głosem.

— Coś się stało?

Chciałam jej powiedzieć o folderze. O tym, co przeczytałam. Ale zabrakło mi odwagi.

— Nie… Po prostu… Tęsknię za tobą — wydusiłam z siebie.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

— Ja też tęsknię — odpowiedziała cicho.

Po rozmowie długo siedziałam w fotelu, patrząc na ekran laptopa. Przewijały mi się przed oczami wszystkie nasze kłótnie: o bałagan w pokoju, o oceny, o chłopaków, o jej wybory życiowe. Zawsze chciałam dla niej jak najlepiej. Ale czy to znaczyło, że ją kochałam dobrze?

Następnego dnia nie wytrzymałam i zadzwoniłam do mojej siostry, Magdy.

— Magda… Ja chyba wszystko zepsułam — powiedziałam przez łzy.

— Co się stało?

Opowiedziałam jej o folderze.

— Może to dobrze, że to zobaczyłaś? — powiedziała Magda po chwili milczenia. — Może czas pogadać z Julką szczerze? Bez udawania.

Bałam się tej rozmowy jak ognia. Ale wiedziałam, że muszę ją odbyć.

Umówiłyśmy się na kawę w małej kawiarni przy Starym Rynku.

Julka przyszła spóźniona, jak zwykle zadyszana i roztrzepana.

— Cześć mamo — uśmiechnęła się lekko nerwowo.

— Cześć kochanie…

Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu.

— Słuchaj… — zaczęłam niepewnie. — Znalazłam coś na twoim starym laptopie…

Julka zesztywniała.

— Mamo…

— Wiem, nie powinnam była grzebać… Ale przeczytałam kilka twoich listów…

Julka spuściła wzrok.

— To były tylko moje myśli… Nigdy nie miałam odwagi ci tego powiedzieć.

— Wiem… I bardzo cię za to przepraszam. Za to, że cię nie słuchałam. Że byłam taka zimna…

Julka spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

— Ja też przepraszam… Za to, że się odsunęłam…

Objęłyśmy się po raz pierwszy od lat naprawdę szczerze.

Rozmawiałyśmy długo — o dzieciństwie Julki, o moim rozwodzie z Markiem (którego ona zawsze obwiniała za rozpad rodziny), o mojej pracy i zmęczeniu, o jej lękach i marzeniach. O tym wszystkim, co przez lata zamiatałyśmy pod dywan.

Wyszłyśmy z kawiarni trzymając się za ręce jak kiedyś, gdy była małą dziewczynką.

Wieczorem napisała mi SMS-a:
„Dziękuję za dzisiaj. Chciałabym częściej tak rozmawiać.”

Patrząc na wygaszony ekran starego laptopa pomyślałam: ile takich folderów nosimy w sobie przez całe życie? Ile rzeczy chowamy przed najbliższymi ze strachu przed odrzuceniem?

Czy można naprawdę zacząć od nowa? Czy wystarczy jedno szczere „przepraszam”, żeby naprawić lata milczenia?